czwartek, 26 grudnia 2013

Jest taki dzień...legendy i bajki o Bożym Narodzeniu Ezio del Favero

  Święta to taki czas, w którym częściej dopadają nas chwile zadumy, czy też nawet melancholii. W księgarniach widzimy mnóstwo tytułów dotyczących Świętego Mikołaja, jak i samych świąt Bożego Narodzenia. Kolędy, które słyszymy jeszcze bardziej przypominają nam o nadchodzących ważnych chwilach.
Książka „Jest taki dzień ..legendy i bajki o Bożym Narodzeniu” dotyczy właśnie takich sytuacji – długiego oczekiwania a później cieszenia się daną chwilą. Bardzo ładnie wydana, w twardej oprawie i świąteczną szatą graficzną, zdecydowanie kusi czytelnika swoim widokiem. Treść podzielona jest na części – opowiadania, bajki oraz legendy. Dla mnie zdecydowanie najciekawszą jest ta dotycząca legend – możemy tu się dowiedzieć skąd wzięły girlandy, jak wyglądało stworzenie świata, i dlaczego to właśnie mędrcy, którym uda się zachować czujność, będą zdolni stawić się na najważniejsze w życiu spotkanie. Bardzo piękna jest niewielka legenda o Gwieździe Betlejemskiej , która często stoi w naszych domach, na stole czy w oknie. Autor zebrał w tej części teksty ogromnie różnorodne, począwszy od opowieści o zmieniających się porach roku, a kończąc na mało znanej legendzie o Latarniku. Wszystkie one dotykają tematów świątecznych i wprowadzają w ten magiczny czas.
Opowiadania bardziej spodobają się mniejszym dzieciom. Ich bohaterowie to z reguły właśnie najmłodsi, ci dla których same już przygotowywania do świąt stanowią bardzo ważny rozdział w ich życiu. Sami na pewno pamiętamy, jak wiele rzeczy w tym okresie nabierało ogromnego znaczenia i jak wiele jest w nas wspomnień z tego czasu do dziś. Mamy więc tu opowiadanie o dziewczynce, która ogromnie pragnęła dostać prezent od Anioła, czy też razem z inną młoda panną będziemy wybierać figurki do szopki. Równie ciekawe jest opowiadanie o kobiecie, która szykowała się na kolację z Jezusem i co tak naprawdę z tego wynikło..
Czytelnikowi na pewno spodoba się też cześć poświęcona bajkom. Zarówno ta o Niezwykłym Szczeniaczku czy o Bałwanie i Babuli przywoła uśmiech na jego twarzy.
Autor bardzo prostym językiem stara nam przybliżyć czas oczekiwania i wskazać nam znaczenie wielu elementów, które w sumie będą tworzyć radosne, świąteczne chwile.. Na czas przed wigilijny na pewno będzie to świetna lektura.
Książeczkę ilustrowała Renata Krześniak. Jej rysunki wprowadzają wiele ciepła i ogromnie urozmaicają tekst. Mimo że są czarno-białe, świetnie dodają uroku przedstawionych historiom.
Zdecydowanie razem z autorem możemy stwierdzić:

„Na Boże Narodzenie święty Mikołaj, zastępy aniołów i wiele osób o wielkim sercu starają się uszczęśliwić każdego, choćby żył w najdalszym nawet zakątku świata. Obecność Boga wśród nas sprawia bowiem, że ludzie czują się bliżej nieba.. I dziś, i dawniej jak ponad tysiące lat temu, pragniemy bowiem nieba i jego znaków pokoju”.

środa, 18 grudnia 2013

Wakacje z Lawendynką -Justyna Bajda


                                    

    Justyna Bajda – literaturoznawca i historyk sztuki, adiunkt w Zakładzie Historii Pozytywizmu i Młodej Polski (Uniwersytet Wrocławski) Autorka książek : „Poeci to są słów malarze..” „Poezja a sztuki piękne". "O świadomości estetycznej i wyobraźni plastycznej Kazimierz Przerwy-Tetmajera”, monografii popularnonaukowych i haseł w Wielkim leksykonie literatury polskiej.

    Kto to jest Lawendynka? Ma z tym kłopot nawet sama mama małej Natalki. Przeszukała wszystkie sklepy w okolicy, i te co znajdują się bardzo daleko i nigdzie nawet po niej śladu nie ma . Przeglądnięte zostały półki z pachnącymi mydełkami, i sklepy z zabawkami. Natalka opowiada, że nie wie jak wygląda Lawendynka ale, że na pewno gdzieś jest i, że na nią czeka, a na pewno już nie można jej kupić. Mamie smutno, bo chciałaby jak najszybciej znaleźć przyjaciółkę swojej córki. Nadchodzi ciepłe lato. Cała rodzina wybiera się na wakacje do Prowansji. I tu niespodzianka !! Zaraz w pierwszy dzień odnajduje się pięknie pachnąca, cała w fioletach – Lawendynka – malutka dziewczynka.
Najogólniej bajeczka jest o przyjaźni. O tym, że jeśli jej szukamy, nie znajdziemy jej na siłę, tylko w pewnym, nieznajomym nam jeszcze miejscu. I, że nigdy nie wiemy, kiedy ona może nadejść, a co najgorsze kiedy może nas opuścić. I smutno nam, ale wiemy, że doświadczyliśmy czegoś pięknego, tylko i wyłącznie naszego, czego nikt, nigdy nam nie odbierze. Tak jest też z Natalką. Przeżywa ze swoją przyjaciółka wiele przygód, obie po raz pierwszy widzą morze i bawią się na plaży, świetnie im razem, ale też nadejdzie chwila rozstania. Przecież nie tylko Natalka czeka na swoją Lawendynkę, ale być może, gdzieś tam daleko, lub całkowicie blisko jest mała dziewczynka, która też nie może się doczekać, ani znaleźć przyjaciółki. Myślę, że większość z nas w dzieciństwie miało swojego wymyślonego, a później prawdziwego przyjaciela, który towarzyszył nam wszędzie i był kimś bez kogo nie wyobrażaliśmy sobie życia. I to tak naprawdę była to nasza pierwsza lekcja życia we dwoje, dzielenia się nie tylko uczuciami ale tez rzeczami , wspomagania kogoś, poprawiania mu humoru a przede wszystkim bycia. I tak właśnie jest z Lawendynką i małą Natalką. Obie wprowadzają się powolutku w swoje światy ucząc się siebie nawzajem. Kolorowa dziewczynka wskazuje zapachy, kolory, najmniejsze powody do radości (deszcz, mgła) I jest pięknie bajkowo, i świat zaczyna pachnieć lawendą.
Justyna Bajda tą niewielką książeczką pokolorowała świat na wszystkie odcienie fioletu i dzięki niej chwile nabrały przepięknego zapachu. Bajka jest ślicznie ilustrowana przez Katarzynę Kołodziej. Jej piękne, delikatne rysunki dodają treści niesamowitego uroku i wspaniale wprowadzają w przedstawione chwile. Sama z chęcią spacerowałabym polami z Lawendynką i słuchała jej opowiadań o kwiatach, szukała razem tęczy czy bawiła się Panem Kotem.
Świat stworzony przez autorkę jest niebywale ciepły i przyjazny. Nie ma tu miejsca na przemoc czy zło. Czujemy się bezpiecznie od pierwszej do ostatniej strony. I to jest ogromnie ważne dla młodego czytelnika i powoduje, że nie chce on opuszczać Natalki ani jej przyjaciół. Czuje się z nimi po prostu świetnie.
Na pewno bajeczka spodoba się i bardziej zainteresuje dziewczynki, ale z powodzeniem można z nią zaznajomić małych panów. Bo przyjaźń to sprawa jakże ważna dla nas wszystkich.

sobota, 7 grudnia 2013

W pogoni za torebką -Tonello Michael


     Michael Tonello to najlepiej sprzedający się autor i felietonista „The Huffington Post”. Ma również cotygodniową kolumnę o stylu, modzie i trendach na stronie Living Now . Pracował przez wiele lat w branży reklamowej, następnie został dystrybutorem luksusowych produktów zwłaszcza marki Hermes.



    Michael, makijażysta jest zauroczony Barceloną. Dokonuje ogromnego zwrotu w swoim życiu i właściwie z dnia na dzień przeprowadza się z Ameryki, do tego europejskiego miasta. Niestety planowana, proponowana praca nie wypala i jest on zmuszony do szukania innej formy zarobku. Przypomina sobie o apaszce Hermes, której nie używa i postanawia sprzedać ją na aukcji internetowej. To wydarzenie staje się punktem zwrotnym w życiu naszego bohatera. Zaczyna spełniać „listę życzeń” klientów, którzy głównie poszukują starszych modeli przedmiotów Hermes.(np. apaszki, karty do gry, paski). Michael ma głowę na karku i bardzo szybko jego poszukiwania dają pozytywne wyniki, konto jego cudownie rośnie. Trudno się dziwić jeśli na jednej apaszce zarabia średnio ok 150 euro. Klientów jest bardzo dużo, zapotrzebowanie na towar wzrasta. Jedna z klientek dopytuje się o Birkinkę, czy istnieje taka możliwość aby ja zdobyć. Teoretycznie składa się zamówienie na taką torbę i wpisują klienta na listę oczekujących . Czyli właściwie nie do zdobycia. A jak jest naprawdę ? Michael przedstawia nam cudowny sposób ich wynajdywania w sklepach. Kokietowania ekspedientów., wypytywania, świetnego aktorstwa. Pokazuje nam właściwie cały opracowany przez siebie marketing. Warto tu zaznaczyć, że historia jest absolutnie prawdziwa, co dodaje ogromnego smaczku przy czytaniu. Bo czymże jest apaszka Hermes przy Birkince, która może kosztować tyle co zupełnie niezły samochód? I ile są w stanie zapłacić za nią klienci, którzy chcą ja otrzymać jak najszybciej, poza kolejką ? Autor nieraz jest sam w szoku za jaką cenę są sprzedawane, wystawiane przez niego towary. Na początku absolutnie nie typował takiego zarobku jako swoistej żyły złota. Interesująca jest również opisana ogromna galeria kupujących. Tych, którzy tak właściwie nieraz podsuwają mu pomysł na niezły zarobek. Jak widać oni zyskują na tym najbardziej. Albo sprzedając dalej zakupiony towar, lub uzupełniając nim swoje ogromne kolekcje. Tutaj wielki podziw do firmy Hermes, która umiała tak poprowadzić handel torebkami, ze stały się one najbardziej pożądanymi na świecie. Udało im się wmówić potencjalnym klientom, ze towar jest nieosiągalny, przez co automatycznie cena szła w górę. Zupełnie się nie spodziewałam, że ta opisana historia mnie aż tak wciągnie. Autor ma cudownie lekkie pióro i tak nas wprowadza w meandry zakupów, że chcemy się dowiedzieć jak najwięcej. Przejeżdża on wiele kilometrów w poszukiwaniu torebek (Francja, Włochy, Andora, Niemcy ) i każde miejsce wspaniale opisuje. Poprzez hotel, sklep w którym dokonuje zakupów, po smakowite jedzenie charakterystyczne dla danego regionu. Czytając właściwie cały czas byłam głodna i szukałam nawet w internecie opisywanych przez niego dań. Równocześnie tekst jest momentami ogromnie zabawny (stworzona charakterystyka sprzedawców, czy też sposoby na przekonanie ich, że jest klientem godnym zaufania) jak i kompletowanie przez niego odpowiednich ubrań, które miały pomóc w planowanych zakupach. Uważam, że ta lektura jest czymś rzadko spotykanym na rynku wydawniczym. Mało kto chce nam zdradzić tajemnice swojego bądź co bądź wspaniałego sukcesu. Dlatego gorąco zachęcam do przeczytania.  

poniedziałek, 2 grudnia 2013

Babcia Rabuś Dawid Walliams


    David Walliams to brytyjski aktor i scenarzysta najbardziej znany jako współtwórca razem z Mattem Lucasem serialu komediowego „Mała Brytania”. Jego czwarta wydana książka „Babcia Rabuś” nie schodzi z list najpopularniejszych tytułów w Wielkiej Brytanii. Została przetłumaczona na 27 języków. Jest uznawana przez krytyków za jego najlepsza książkę.

    Ben ma niezwykłe zainteresowanie. Pociąga go wszystko co związane z hydrauliką. Widok błyszczących kranów, kolanek itp. to dla niego coś najpiękniejszego. Jego pasji nie podzielają rodzice, którzy jako miłośnicy tańca towarzyskiego wymarzyli sobie dla syna inny zawód. Widzą go na parkiecie, w różnorodnych, błyszczących strojach, gdy jako mistrz tańca prowadzi swoja partnerkę. Rodzice co piątek „randkują”( oglądają turnieje tańca i spędzają czas w restauracji), na ten czas odstawiając Bena do babci.
Chłopiec najbardziej na świecie nie lubi tych piątkowych wieczorów. Nudzi go gra w scrabble, nienawidzi kapuścianej zupy i takiegoż ciasta, którymi starsza pani go częstuje. Czas dłuży mu się niemiłosiernie, a na sam zapach potraw, które ma zjeść go mdli. Stara się wpłynąć na rodziców aby pozwalali mu zostawać samemu w domu, telefonuje do taty narzekając na ogromną nudę. Jest mu przykro bo wydaje mu się, ze babcia słyszy rozmowę. Następnym razem gdy nie jest w stanie zjeść glutowatego jajka na miękko, a głód już będzie mu doskwierał mocno, zacznie poszukiwania w kuchni choćby jakiś starych ciasteczek. Zamiast nich znajdzie puszkę pełną ..kosztowności. Ta jedna chwila powoduje zdecydowaną zmianę opinii Bena na temat babci. Nadejdą tajemnicze dni, które mimo, że będą wspólnie spędzone razem ze starszą panią, będą dla chłopca największą przygodą życia. Babcia zdecydowanie pokaże inne swoje oblicze a Ben przypomni sobie chwile z dzieciństwa, jak bardzo lubił przebywać z nią i słuchać jej opowieści.
   Jest to książka ,która mnie niesamowicie wyprowadziła w pole. Po wszelkich jej reklamach i opisach, spodziewałam się typowo lekkiej, wesołej lektury. I poniekąd taką też jest. Autor swoim specyficznym, lekko ironicznym humorem wprowadza nas w relacje rodzinne głównych bohaterów, świetnie kreśli ich trochę prześmiewcze charakterystyki, aby później zaskoczyć nas swoją łagodnością czy też formą powieści. Porozumienie babcia – wnuk prowadzi do niesamowitych ciągów zdarzeń. Spotykamy masę wspaniałych postaci, począwszy od zwariowanego sąsiada starszej pani, pomocnych policjantów po...angielską królową. To wszystko jest jednak przykrywką do poruszanego głównego tematu. Relacji rodzinnych, wzajemnego zrozumienia, szacunku.. Ukrywaniu naszych lęków ze strachu przed brakiem akceptacji. Obaw, czy jesteśmy dla innych tak ważni, jak oni są dla nas. Pozornej obojętności na to co się wokół dzieje.....Autor wprowadzając nas w zabawną z pozoru historyjkę, porusza bardzo ważne społecznie problemy. Sposób w jaki to robi zasługuje na największe uznanie.
Dodatkowych atutem powieści są znakomite ilustracje Tony'ego Rossa - przedstawione różne kreacje taneczne, czy też obraz babci ćwiczącej w bieliźnie jogę to mistrzostwo świata. Świetnie dopełniają tekst, powodując również szeroki uśmiech u czytelnika. Pochwalić trzeba również wydawnictwo, czcionka którą użyło, doskonale sprawdza się przy czytaniu tekstu przez młodego czytelnika. Ponieważ autor często stosuje też wypunktowania, treść jest dzięki temu bardzo przejrzysta.
Osobiście polecam „Babcię Rabuś” wszystkim. Starszym, młodym, smutnym, zakompleksiałym czy też wesołym. Jest to lektura, z którą mało, że spędzimy miło czas ale również dogłębnie nas poruszy. I tego wszystkim czytającym życzę.