czwartek, 13 marca 2014

Lewis Winter musi umrzeć -MacKay Malcolm






„Lewis Winter musi umrzeć” na pewno nie jest typową powieścią sensacyjną. Płatnego mordercę,
Caluma MacLeana poznajemy już na samym początku, kiedy to dostaje zlecenie na zabójstwo nisko stojącego w hierarchii narkotykowej osobnika ( czyt. Lewisa Wintera). Potencjalny denat nie jest zdecydowanie kimś ważnym, widać zaczął wchodzić na tereny nie należące do niego, czym kogoś mocno wkurzył. Zabójca, z reguły pracuje jako wolny strzelec, tym razem jednak nawiązuje współpracę z organizacją. Cały czas zastanawia się , czy będzie to jednorazowe zlecenie czy nadal będzie pracować samotnie, czy też pozostanie już „pod opieką,” co daje zdecydowanie większe możliwości, większe szanse lecz też i ograniczenie tożsamości. Calum jest człowiekiem ogromnie precyzyjnym, jednym z najlepszych fachowców. Ceni sobie niezależność, przyjmując jednak zlecenie liczy się z konsekwencjami. Dlatego stara się dokładnie, wprost pedantycznie przygotować do zleconej pracy.
Ciekawy jest sposób napisania powieści. Narratorzy mnożą się w trakcie opowiadanej historii z kartki na kartkę, pomóc w ich rozpoznawaniu ma spis postaci umieszczony przez autora na początku rozgrywającego się „dramatu”. Okazuje się, że ten sposób narracji ma jednak zdecydowane plusy, możemy mieć możliwość przeanalizowania sprawy z kilku perspektyw między innymi – zabójcy, ofiary, świadków morderstwa czy policji. Każdy z tych narratorów wprowadza do powieści coś nowego, swoje osobiste odczucia, przemyślenia, dzięki czemu jest widoczna ogromna różnorodność ich psychiki. Autor wprowadza nas w gangsterski półświatek, gdzie moralność nie istnieje( zresztą podobnie w policji) a wszystko co bezprawne ma świetną przykrywkę. W takim przypadku wymiar sprawiedliwości z reguły jest bezsilny i nawet jeśli zdarzy się komisarz, który będzie chłodno i racjonalnie widział i domyślał się kto jest przestępcą, i tak nie ma szans aby winnych doprowadzić do skazania. Nie wygra z organizacją , która skutecznie chroni swoich podopiecznych. Świetnie przedstawione tu są relacje międzyludzkie. Tak naprawdę większość bohaterów się nie lubi, ale lojalność jest sprawą nadrzędną. Jedyny wątek damsko – męski jest nam ukazany jako całkowity jednostronny układ, w którym tak naprawdę uczucia są nieistotne. Sympatia czytelnika tak naprawdę oscyluje między bohaterami, aby w moim przypadku zdecydowanie zostać przy..hm.. mordercy .. Osobiście kryminał ten ogromnie przypadł mi do gustu. Nie spodziewałam się, że chłodne , bez osobowe na początku zdania tak wciągną mnie w akcję, która pomimo tego, że była raczej wolna, nic nie traciła na swojej atrakcyjności. Autor przedstawiając nam w ten sposób bohaterów ( bez emocji, bez upiększania) w jakiś sposób zaczyna intrygować czytelnika, który na pewno nie będzie czuł się znudzony, lecz bardzo dobrze poinformowany z każdej strony o toczącej się sprawie Absolutnie to nie nuży lecz powoduje ciekawość. Ciężko uwierzyć, że powieść ta jest debiutem autora – pierwszym tomem „Trylogii Glasgow”, ponieważ naprawdę czyta się świetnie i długo pozostaje w pamięci. Zdecydowanie będę czekać na dalsze tomy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz