czwartek, 26 czerwca 2014

Wykolejony - M.K. Krefeld


Michael Katz Krefeld to duński pisarz – otrzymał nagrodę za najlepszy debiut kryminalny oraz za najlepszy kryminał roku. Powieść „Wykolejony” utrzymywała się na liście bestsellerów przez dość długi czas, a prawa do niej zostały sprzedane do 18 krajów. Czy rzeczywiście tak bardzo książka ta wyróżnia się na tle innych skandynawskich kryminałów?
Reklama jak wiadomo czyni cuda, ja również dałam się jej nabrać i z chęcią sięgnęłam po ten tytuł. Rzeczywiście przeczytałam go w jeden wieczór, co świadczy na pewno o tym, że jest dobrze skonstruowany, wszystko trzyma się całości i ma konkretny początek, środek i koniec. Czyli świetna lektura na wakacje. Nie trzeba myśleć, zagłębiamy się w tekst i tyle. No właśnie. Ja zdecydowanie od powieści sensacyjnej zdecydowanie więcej wymagam. Pragnę aby mnie na tyle wciągnęła, żebym prawie czynnie uczestniczyła np. w śledztwie a przede wszystkim, żeby była zagadka do rozwiązania. Tu tego elementu kompletnie mi zabrakło. Prawie wszystko jest niestety ogromnie przewidywalne. Detektyw Thomas Ravnshold przebywa na urlopie zdrowotnym. Całymi dniami właściwie topi się w alkoholu, puszczając z szafy grającej w kółko ten sam kawałek, doprowadzając tym powoli niektórych do lekkiego szału, czego zresztą nie ukrywają Problem detektywa polega na obwinianiu się za śmierć swojej życiowej partnerki Evy, która została brutalnie zamordowana przez włamywacza. Thomas cały czas myśli o tym, że nie było go tam, w ich wspólnym mieszkaniu. Na dodatek śledztwo zostaje umorzone, winnego policja nie znajduje. Detektyw tkwi cały czas w depresji, którą niekoniecznie skutecznie zapija. To jeden wątek. Drugi to bestialsko zamordowane młode kobiety pozostawiane na śmietnisku jako posągi aniołów. Są to młode prostytutki ze wschodu Europy, których identyfikacja jest ogromnie trudna ,co oznacza jedno – śledztwo tkwi w miejscu. Trzeci wątek to życie młodej prostytutki Maszy, która dzięki swojemu „wspaniałemu” chłopakowi wpada w ręce ogromnie groźnego przestępcy Slavrosa. Wydostać się z spod jego „ochrony” wydaje się nierealne, lecz dziewczyna stale ma jednak nadzieję. Ważnym elementem jest pamiętnik, który prowadzi dzień po dniu. Właśnie o pomoc w odszukaniu Maszy prosi Thomasa jej matka. Gdy detektyw po wielkich namowach w końcu się zgadza, nie ma bladego pojęcia z czym i z kim będzie miał do czynienia. Nie przypuszcza, że jego życie zawiśnie na włosku .
Autor przedstawia nam przebieg zdarzeń poprzez losy trzech bohaterów - Thomasa, Maszy i psychopatycznego mordercy, którego poznajemy już na początku powieści. Poznając jego dzieciństwo, możemy ujrzeć obraz człowieka jakim się stanie w dorosłym życiu. Taki sam zabieg przedstawiła w swojej debiutanckiej powieści „Motylek” Katarzyna Puzyńska. I jej się to zdecydowanie lepiej udało. Powoli dawkowała wiadomości z dzieciństwa mordercy, lecz pozostawiała pewne niedomówienia, które zdecydowanie ubarwiały powieść, a przede wszystkim zmuszały czytelnika do myślenia, a nie tylko przyswajania informacji. Od razu też nasuwa mi się Marwin z „Kostki” Izy Korsaj, który również na głowę bije mordercę Krefelda. Jego wyrafinowanie i umysł to majstersztyk w porównaniu do bohatera „Wykolejonego”.
Zauważam ostatnio taki schemat właśnie powieści sensacyjnych – ukazywanie życia mordercy od dzieciństwa, wskazując na niego już od początku treści. Jednym to się udaje, innym niekoniecznie. Tutaj autor broni się odrobinę, gdy odkrywamy kim morderca jego powieści jest w dorosłym życiu. Ma to być taki myk i zdziwienie, lecz uważny czytelnik zauważy już pewne wskazówki w trakcie czytania. To co mnie odrobinę ubawiło, to relacje między policją duńską a szwedzką. Na pierwszy rzut oka widać, że nie pałają do siebie miłością, a chłodne podejście do wielu spraw Szwedów denerwuje nawet ich sąsiadów – Duńczyków.
Ogólnie uważam, że „Wykolejony” na pewno znajdzie swoich sympatyków, ponieważ tak jak pisałam wcześniej do jego konstrukcji nie można się przyczepić. Główny bohater, detektyw Thomas
mimo że nie jest postacią absolutnie do lubienia, na pewno też znajdzie swoich fanów, bo gdy zaczyna ukazywać swoje emocje od razu staje się bliższy czytelnikowi.
Mnie niestety „Wykolejony”ani nie zachwycił ani nie powalił na kolana. Z tego ewidentnie wynika, że zdecydowanie preferuję polką literaturę sensacyjną, która właściwie za każdym razem jest w stanie czymś innym pozytywnie mnie zaskoczyć. Niemniej jednak polecam książkę M.K. Krefelda choćby po to aby samemu sprawdzić czy duński kryminał podoba nam się czy też nie. Może warto przecież mieć swój osobisty pogląd na ten temat.


„29 listopada 2010 roku. Dzień 33. Zostało jeszcze ponad czterysta. Nazywam się Masza.. Mam dwadzieścia jeden lat. Trafiłam do piekła. To mój pamiętnik. Adresowany do mnie, tylko do mnie.[..] Piszę go, żeby przetrwać. Przeżyć. Aby pamiętać, że nadal żyję.”








środa, 11 czerwca 2014

Apetyt - Philip Kazan





"Moje usta pozwalały mi poczuć prawdziwy smak rzeczy i za każdym razem, gdy dotykałem czegoś językiem, uchylałem zasłony oddzielającej nas od świata aniołów".


Philip Kazan to absolwent historii średniowiecza na Uniwersytecie Londyńskim. Wielki miłośnik podróży, historii i kuchni. Pracował na różnych stanowiskach był saksofonistą, listonoszem, ogrodnikiem, krytykiem kulinarnym i właścicielem restauracji. Swoją powieść pisał przy stole w jadalni, czyli miejscu jak najbardziej odpowiadającym treści.
Główny bohater książki, Nino Latini, to syn rzeźnika. Pierwszą osobą wprowadzającą go w meandry gotowania była jego matka, która razem z pomocnicą Carenzą przyrządzała większość potraw. Nino od najmłodszych lat wszystko smakował, były to nie tylko dania, lecz i ważne momenty w jego życiu. Dopasowywał pewne smaki do określonych chwil i sytuacji. Gdy umierała jego matka z pewnym żalem twierdził, że śmierć nie ma smaku i że przykre jest to, że wraz z nią zmarłe osoby tracą smak, który towarzyszył im przez całe życie.
Jego ukochana Tessina jest zmuszona do ślubu z niemłodym arystokratą. Nino usiłuje emocje zagłuszyć pracą. Wciąż powstają nowe przepisy wykorzystywane od razu na wielkich ucztach, potrawy mącą zmysły. Staje się sławnym, wszyscy z możnych chcą wypróbować jego dań. On jednak szuka smaku potrawy idealnej, aby odzyskać ukochaną.
Nie wiem czemu po przeczytaniu treści to pierwsze co mi się przypomniało to "Odyseja" Homera. Tak jak tu Odyseusz ma ogrom przygód i spotyka na drodze wiele mu nieznanego, tak Lani w swoim poszukiwaniu idealnego smaku, na swoim szlaku, uczy się również tego, że pewne dania pasują tylko do pewnych określonych miejsc i, że to nie tylko sam smak ma wpływ na wspaniałość danej potrawy, ale jakby cała sceneria wokół niej i tak np. zupa pełna wspaniałych leśnych smaków najlepiej żeby była spożywana na powietrzu.
Skojarzenie z "Pachnidłem" narzuca się jakby samo. Ta sama gra zmysłów, poszukiwanie smaku idealnego i dopasowywanie go do danych osób. Lani to prawdziwy mistrz, ale jak to często w życiu bywa najlepsze dzieła powstają po jakiejś stracie. Tutaj motorem działania jest utrata ukochanej i potrzeba znalezienie takiego przepisu, takiej potrawy aby przekazać w niej wszystko co czuje. Książka wspaniale pobudza kubki smakowe do działania, Trudno nie robić przerw w czytaniu,ciężko nie reagować na unoszące się aromaty i wonie. Wprost przenikający między stronami zapach ziół powoduje, że nasz żołądek domaga się czegoś konkretnego i ścieżka do lodówki wydaje się za długa. "Wszystkie smaki ustawiły się jeden za drugim, niczym armia formująca szeregi: obrane zmielone migdały, kwiaty bzu, chleb, cukier imbir wypełniający usta miękkim ciepłem".
Treść absolutnie w wielu miejscach jest zmysłowa. Obsesja głównego bohatera do poszukiwania absolutu nie nudzi, wręcz powoduje ogromną ciekawość. Wszystkie wątki wplecione są w klimat włoskich miast i miasteczek XV wieku i świetnie ze sobą korespondują. Mistrz uzależnia wszystkich od swoich potraw, czy jednak uda mu się zrealizować swój plan? Czy fenomenalna praca przyniesie takie efekty jakie zamierza? Zamknijmy oczy i zanurzmy się w zapachu aromatycznej mieszanki ziół czy poczujmy cynamon z wanilią. Odpowiedź przyjdzie w trakcie czytania.