piątek, 29 kwietnia 2016

Niebo nad pustynią - Anna Zgierun-Łacina

  Anna Zgierun-Łacina z wykształcenia biolog, jest autorką serii bajek edukacyjnych, opowiadań fantastycznych oraz powieści obyczajowych. Jej książki dwukrotnie doceniła Polska Sekcja IBBY, w 2007 roku za „Inwazję wirusów”, w 2010 roku za „Czynnik miłości”. Uwielbia podróże i być może dlatego akcję swojej najnowszej powieści umieściła w Egipcie, kraju, który dzięki swoim różnorodnym atrakcjom przyciąga turystów jak magnes.
Anastazja jest zafascynowana Damianem, jego niezależnością i niewątpliwą inteligencją. Gdy słyszy, że wybiera się on wraz z rodzicami do Egiptu, poddaje taki pomysł również swojej rodzinie. Co prawdy braciszek Cieszek jest jeszcze malutki, lecz na pewno ogromnie by się cieszył z tak wielkiej piaskownicy jaką jest plaża. Wczasy all inclusive jawią jako przepiękna bajka, jednak Anastazja czuje nieokreślony lęk, czy faktycznie będzie możliwość spotkać się z Damianem? Jeśli tak, czy będzie to faktycznie wyglądać jak przypadek?
    Autorka zabiera nas w urokliwe miejsce z mnóstwem atrakcji, fantastyczne do wypoczynku. Jak zaaklimatyzują się w nim bohaterowie powieści?
Główne postacie to osoby młode, przed którymi, jak to się nieraz mówi – całe życie. Wydawać by się mogło, że w takim wieku nie ma się wielkich problemów czy też złych doświadczeń. Jednak bohaterów tej powieści los nie oszczędzał, każdy z nich został przez niego w jakiś sposób pokaleczony. I jak samotni rozbitkowie spotykający się nagle na wyspie w ich mniemaniu bezludnej, tak i oni zostają zmuszeni do pewnej konfrontacji. I okaże, się, że walka z własnymi demonami może być zdecydowanie lżejsza, gdy znajdzie się ktoś, kto tak jak i my nie radzi sobie z codziennością. Którego ból jest tak samo wielki i uciążliwy. Autorka prawie jak rzecznik ludzi młodych wytyka dorosłym ich błędy, brak odpowiedzialności, pewną chęć manipulacji i wykorzystywania. Muszę przyznać, że Anna Łacina po raz kolejny udowodniła, że nie stroni od trudnych tematów i nie boi się podejmowania pewnego rodzaju wyzwań. To spora odwaga, stworzyć tak nietuzinkowych bohaterów, można stwierdzić trudnych, pełnych tajemnic, których jednak czytelnik momentalnie akceptuje z wszystkimi ich wadami i zaletami, zaczyna im kibicować i z wielkim zainteresowaniem śledzić ich poczynania,
    Niech nie zwiedzie was (zresztą bardzo ładna) okładka, to nie jest ani romans ani bajka dla grzecznych dziewczynek. To powieść do bólu realna, naładowana paletą emocji, które wydaja się nie mieć końca. Życie jest pełne niespodzianek, niekoniecznie takich na jakie czekamy czy o jakich skrycie marzymy, bohaterowie powieści doświadczą tego aż za bardzo.
   Ogromnym atutem tej powieści jest jej uniwersalność . Skierowana zarówno do dorosłych jak i młodszych czytelników porusza problemy ponadczasowe (przemoc, uzależnienia) jak i te najnowsze związane z elektroniką. Dlatego jeśli szukacie powieści niebanalnej, pełnej zawiłości losu i pierwszych wzruszeń to zdecydowanie polecam „Niebo nad pustynią”.



















poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Hiszpania w filmach Pedra Almodóvara - Anna Sikorska

 
    Taka już jestem, że bardzo nie lubię czytać książek, które powstają na podstawie scenariuszy filmowych, za to ogromnie ciekawią mnie takie pozycje, które dodają mi wiedzy dotyczącej ich twórców. Pedro Almodóvar jest tak specyficznym reżyserem, że niejednokrotnie słyszałam opinie, że jego twórczość można jedynie kochać lub jej nienawidzić. Pomimo tego, że jestem zdecydowaną miłośniczką jego filmów, trudno mi się jednak nie zgodzić się z takim twierdzeniem. Na pewno charakteryzuje go pewna konsekwencja, zarówno przy doborze tematu jak i obsady jak i lekka monotematyczność. Jego dzieła są do bólu ( jak zresztą powiedział mi to kiedyś jeden Włoch) hiszpańskie. I właśnie ten temat obrała za cel autorka książki Anna Sikorska. Jest ona absolwentką filologii polskiej i filozofii jak i badaczką kultury hiszpańskiej. W swoim opracowaniu skupia się przede wszystkim na przedstawieniu wielu zmian jakie zachodziły w Hiszpanii, poprzez pryzmat twórczości reżysera. Ta z wyglądu niewielka monografia naukowa, zawiera ogrom wiadomości na tematy społeczno-historyczne tego państwa. Gdy zaczęłam ją czytać, od razu stwierdziłam, że najlepiej na nowo obejrzeć twórczość reżysera i albo będzie wypadało zgodzić się z autorką lub mieć możliwość polemizowania. Po oglądnięciu wielu filmów na to drugie nie mam odwagi, ponieważ autorka swoją pracę wykonała tak skrupulatnie, że grzechem byłoby wytykać jakąkolwiek (według nas) nieścisłość. Już na pierwszy rzut oka widać, że autorka pisze z ogromną pasją, podpartą rzetelną wiedzą. Książka podzielona jest na siedem rozdziałów a zakończona bogatą bibliografią i filmografią reżysera. Czytelnik zostaje zaznajomiony z biografią Almodóvara i wprowadzony w jego twórczość.   Da mnie ciekawym rozdziałem jest ten poświęcony reżimowi i związanej z nim bezpośrednio sytuacji kobiet i ogromnym wpływie czasów frankistowskich, które do tej pory są widoczne. Pewna ponurość, szarość, blokowiska, mnogość kontrastów, brak perspektyw, to wszystko jest ogromnie widoczna w filmach. Pozorna bieda klasztorów, stających się schronieniem dla nie mogących realizować się kobiet. Nie można też pominąć tekstów dotyczących piękna i wzoru kobiecości jakim była dla Almodóvara Marilyn Monroe. Podoba mi się, że autorka nie ucieka od filozofii, wręcz przeciwnie, bardzo umiejętnie wplata ją w treść, która dzięki temu staje się ona zdecydowanie pełniejsza. Również język użyty w publikacji jest ogromnie przystępny, dlatego też sama analiza mimo obszerności tematu, wydaje się nieskomplikowana. Muszę przyznać, że książka ta jeszcze bardziej wzmogła moje zainteresowanie twórczością reżysera, na wiele rzeczy w trakcie oglądania filmów w ogóle nie zwróciłam uwagi. Ogromna mnogość tematów jak ich wielowątkowość powoduje, że widz czasem czuje się zagubiony. Ta publikacja zdecydowanie pomaga popatrzyć na jego filmy odrobinę inaczej i dostrzec w nich ogromną ilość niuansów. Na pewno też poszerza wiedzę o samej Hiszpanii dlatego polecam ją jako ciekawą, wydawniczą perełkę.








piątek, 22 kwietnia 2016

Chata Magoda. Ucieczka na wieś - Jagoda Miłoszewicz

  
    Marzyć lubi każdy. Dalekie podróże, piękne domy, zdobywanie laurów. Gorzej z realizacjami, bo one wymagają z reguły systematyczności i pracy, mało kiedy spada nam coś samo z nieba. Coraz częściej spotykamy ludzi, którzy pragną przenieść się z gwarnego miasta na spokojną wieś. I wielu przeprowadza się w piękne miejsca, lecz nie wszyscy jednak adaptują się w nowym miejscu. Jagoda Miłoszewicz wraz z mężem znalazła swój kąt na ziemi, ten ukochany i jedyny. Razem stworzyli miejsce, z którym zarówno utożsamiają się jak i doceniają jego niesamowite możliwości.
Początki wcale nie byłe łatwe. Co prawda sam zakup ziemi odbył się w miarę szybko i to od kobiety ogromnie nietuzinkowej, która stała się osobą niezwykle ważną w ich życiu. Bieszczady maja to do siebie, że przyciągają do siebie ludzi z pasjami, swojego rodzaju ekscentryków z którymi bardzo trudno podejmować jakiekolwiek wspólne decyzje. Dlatego tak naprawdę trzeba tam polegać na sobie i na tych, którym leżą na sercu te unikalne tereny. „Chata Magoda” to swoisty poradnik dla tych, którzy chcą zmienić coś w swoim życiu i pragną próbować znaleźć swój raj na ziemi. Autorka skrupulatnie podpowiada od czego zacząć, jak planować, gdzie szukać pomocy by później móc w pełni stać się samowystarczalnym i funkcjonować ekologicznie. Treść podzielona jest na pory roku, które organizują życie na wsi i tak jak pisze autorka, wszystko zaczyna się wiosną ; zakup domu, jego remont i sadzenie roślin. I tak przez cały rok czytelnik uczestniczy jako gość w niezwykłym miejscu, podpatruje ile pracy trzeba wykonać, by ogród był pełen a hodowla funkcjonowała jak w zegarku. Dodatkowo zostanie ugoszczony, pysznymi swojskimi potrawami, które nawet nie leżały koło chemii. Ja na pewno wykorzystam podane przepisy np. na rabarbarowe muffinki, czy czekoladowe ciasteczka ze świeżą mięta, które momentalnie skradły moje serce. Lutowiska to oprócz urokliwego krajobrazu przede wszystkim ciekawi ludzie. Większość wykonująca wolne zawody, świetni w tym co robią, idealnie spełniający się w tym miejscu.
Całości dopełniają w ogromnej ilości przepiękne fotografie, które ukazują zarówno piękno krajobrazu, jak i postępy zagospodarowania terenu. Całość napisana jest bardzo prostym, przystępnym językiem. Ta książka to jeszcze jeden dowód, że marzenia należy spełniać, lecz trzeba być konsekwentnym i łatwo nie poddawać się. Jeżeli jest się tak wytrwałym i pełnym pasji jak autorka to efekty naprawdę mogą być wspaniałe.
    Ta książka ma jeszcze jedną niewątpliwą zaletę, że grono jej odbiorców może być olbrzymie. U mnie w domu jest wiekowy przedział od 10 do 84 lat i każdy w niej znalazł coś interesującego dla siebie Atutem jest również to, że można ją czytać na wyrywki, lub po prostu przeglądać przepiękne fotografie. Jest to wspaniała, motywująca lektura na cały rok. Zdecydowanie polecam!

środa, 20 kwietnia 2016

Stara bieda - Jeff Kinney

   To już dziesiąty raz, kiedy sięgam po nową część serii o Cwaniaczku i jego przygodach. Co prawda z pewnym takim nastawieniem – cóż można jeszcze napisać? Okazuje się, że można i to nawet sporo. To, że chłopiec staje się coraz starszy, wydawało by się mądrzejszy, wcale nie chroni go od sytuacji trudnych i konfliktowych, w jego przypadku z reguły rozwiązywanych w bardzo niekonwencjonalny sposób. Głównym bohaterem tego tomu jest jednak współczesna elektronika, ze wszystkimi gadżetami typu kamera, telefony komórkowe, lokalizatory. To ona staje się co prawda z różnych powodów, utrapieniem zarówno rodziców, jak i młodszego pokolenia. Bo jedno jest pewne – powoduje izolację, brak kontaktów z rówieśnikami, jak i osłabienie organizmu. Dorośli to dostrzegają, młodsi z Cwaniaczkiem na czele uważają, że to tylko nudne gadanie i trudno by było wracać do takich zachowań jak przed istnieniem komputera. Chłopiec co prawda zmienia trochę zdanie, gdy rodzice zdobyczy techniki zaczynają używać do pewnej jego, jak i dziadka kontroli. Lecz czy można wyobrazić sobie dzień bez laptopa czy telefonu komórkowego ?? Niestety przyjdzie mu to sprawdzić w warunkach całkowicie ekstremalnych, w miejscu, gdzie cywilizacja nie dotarła i trzeba przypomnieć sobie, jak to kiedyś żyło się bez wszelkich wygód.
Muszę przyznać, że autor absolutnie nie osiadł na laurach i ta część przygód Grega, według mnie jest jedną z lepszych. Opisy sytuacyjne w domu kompletnie rozkładają na łopatki i chichraliśmy się z nich zarówno ja, jak i mój syn. Niesamowity dziadek jak i kontrowersyjna świnka, to główne atuty fabuły tej powieści. Fantastyczna kreacja bohaterów powoduje, że czytelnikowi wydaje się, że za moment wyjdą z jego szafy lub ukażą się w lodówce.
  Cykl o Cwaniaczku również zaliczam do literatury jak to nazwałam „dla opornych”, ponieważ to wspaniała lektura, dla tych młodych ludzi, którzy uważają, że czytanie jest niemodne czy niepotrzebne. Ilustracje autora są tak śmieszne, przyciągające i charakterystyczne, że czytelnik chcąc nie chcąc zaczyna czytać sąsiadujący tekst i po chwili okazuje się, że przeczytał już pół książki. Książka wspaniale relaksuje, choć autor nie ucieka od poważniejszych treści. Samotność i pewna izolacja starszych osób, ponoszenie konsekwencji nieprzemyślanych działań to tylko nieliczne z nich. Dlatego serię można zdecydowanie polecić jako inteligentną, pełną humoru świetnie łącząca komiks z powieścią. Zdecydowanie warto po nią sięgnąć.



niedziela, 17 kwietnia 2016

Klątwa Ezechiela - Romek Pawlak

      Klątwa kojarzy nam się głównie z faraonami i światem starożytnym. Historycy jednak wspominają o nich niejednokrotnie, jak też o ich fatalnych nieraz skutkach. Co można zrobić gdy klątwę powoduje nie kto inny jak chomik o wdzięcznym imieniu Ezechiel?
Igorowi wydawało się , że odkąd pamięta, prześladował go pech. Jak tylko pękała w jego obecności szklanka, mimo że nawet jej nie dotknął, czy też rozpłakała się siostra z niewiadomych przyczyn, zawsze o to był oskarżany on, niczemu niewinny chłopiec. Już prawie przyzwyczaił się do tego, i myślał, że już nic nie zmieni się i to on od końca życia będzie obwiniany za sytuacje do których absolutnie się nie przyczynił. Jako, że prowadzi „Dziennik Alternatywny”, godny przyszłego dziennikarza , bacznie obserwuje to co dzieje się w szkole. A zdecydowanie ciekawe jest , o czym rozmawiają szóstoklasiści. I można wpaść w wielkie zdumienie, jak to możliwe, że oni czegoś się boją? I to niczego innego jak złych mocy? Igor podejmuje się wyzwania (tak trochę dobrowolnie jak i nie za darmo) wyjaśnienia sprawy klątwy i odwrócenia jej działania.
Śledztwo na początku idzie ogromnie opornie, co gorsza nawet specjaliści od wróżb całą sprawę czarno widzą. Czy naprawdę samo imię może mieć moc przyciągania złych mocy? Chłopiec szuka pomocy wśród rówieśników i tu okazuje się, że odwaga to jednak ogromnie trudna sprawa i mało kto może powiedzieć, że nie czuje strachu czy nie boi się nieznanego. Autor w swojej powieści porusza również poważniejsze i ważne problemy ; akceptacji w grupie, konfliktów między rodzeństwem, przymusu pewnego podporządkowania się, pierwszego uczucia jak i braku wiary we własne siły.
    „Klątwa Ezechiela” to bardzo dobra lektura , zwłaszcza dla chłopców lubiących tajemnice, śledztwa i pracę detektywistyczną . Autor delikatnie podpowiada czytelnikowi i wskazuje mu pewne ślady, by i on mógł razem z Igorem próbować rozwiązać zagadkę. Książka ogromnie wciąga, czyta się ją błyskawicznie, być również dzięki dużej ilości sytuacyjnego humoru. To moje pierwsze, lecz bardzo udane spotkanie z twórczością Romka Pawlaka, który ma już w swoim dorobku książki dla młodych czytelników ( np.”Przeskoczyć ogień”, „Czapka Holmesa”).
A jak to z tymi klątwami naprawdę było zapraszam do lektury.




poniedziałek, 4 kwietnia 2016

Najszczęśliwsza dziewczyna na świecie -Jessica Knoll

      Są takie książki, po które sięgamy z powodu reklamy, czasem niekoniecznie do nich dobrze nastawieni, myśląc, że czytając okaże się ona nie do końca taka, jak w opisie czy notkach marketingowych. I tak naprawdę okazuje się niejednokrotnie. Dużą niespodzianką było dla mnie to, że „Najszczęśliwsza dziewczyna na świecie” mało, że okazała się tak dobrą powieścią jak pisano, a być może nawet lepszą. Bo tak naprawdę wszystko już w książkach było, i kamuflaż pewnej postaci i tajemnice sprzed lat, lecz najważniejsze jest jednak to, jak nam, czytelnikom to przedstawiono. W jaki sposób autor ukazuje postać, jej przeżycia, emocje i czy one nam czytelnikom udzielą się, czy też będziemy przez cały czas, jakby koło nich. Tutaj muszę przyznać się, że uczestniczyłam w przeżyciach bohaterki od samego początku do końca, zarwałam noc a na koniec chwycił mnie lekki moralniak. Dosyć ciekawy już jest sam proces powstawania książki. Autorka, redaktorka w czasopiśmie, tak starała się pokierować swoim życiem zawodowym, żeby mieć czas i możliwość napisania powieści. Skontaktowała się ze znajomą agentką i powiedziała, że chce tworzyć ale musi mieć wyśrubowane terminy. Co sześć tygodni wysyłała jej kilka rozdziałów, a po drodze udało jej się jeszcze zmienić pracę. Wydawać by się mogło, że jak coś powstaje jakby na akord, niekoniecznie okaże się dobre. Autorce zależało na stworzeniu takiej postaci, na którą reagowalibyśmy tak, jak na Dona Drapera, czyli osoby nieprzeciętnej, takiej z którą niekoniecznie się identyfikujemy, lecz jednak widzimy w niej cząstkę siebie. 
    Ani (TifAni FaNelli) to kobieta świetnie ubrana, wykształcona, dążąca do zdobycia wszystkiego co świadczy o wysokim statusie. Planuje ślub z Lukiem ze świata finansjery, jej życie jest pasmem sukcesów. Wydaje się, ze jest osobą zimną, wyrachowaną i tak naprawę całkowicie bez uczuć. Jest to jednak tylko świetny kamuflaż, prawdziwa Ani nie pokazuje swojego oblicza. Gdy okazuje się, że telewizja chce nakręcić film dokumentalny o wydarzeniach sprzed 14 lat, w których brała ona udział, jej wykreowany świat zaczyna lekko drżeć w posadach, nie może pozwolić aby cokolwiek zniszczyło jej ciężko pracę. Co takiego zdarzyło się wtedy, że Ani podzieliła swoje życia na „przed i po” i czy naprawdę świat nastolatek potrafi być tak brutalny i niesamowicie okrutny, że doprowadzi to do tragicznego incydentu, który nie tylko zmieni całe życie Ani, lecz również innych osób. Czy Luc zaakceptuje przeszłość narzeczonej i okaże się jej oparciem? Zdarza się, że bohaterka niekoniecznie pozytywna, z wieloma ciemnymi elementami charakteru jednak ma coś takiego w sobie, że czytelnik bierze jej stronę i cicho jej kibicuje, pomimo tego, że tak naprawdę powinno uciekać się jak najdalej. Tak też, jest trochę z Ani. Zdecydowanie wkurza, wręcz momentami jest odpychająca, jednak akceptujemy ją i momentami udaje się jej przechylić szalę na swoją stronę. Osobiście jej nie polubiłam, jej postać wydała mi się irytująca, co absolutnie nie miało wpływu na zaciekawienie biegiem wydarzeń. 
    Autorka stworzyła powieść, która po początkowym dość trudnym wprowadzeniu, ogromnie wciąga i budowane przez nią napięcie jest idealnie dawkowane. Powstała książka na pewno szokująca, intrygująca, momentami ogromnie zabawna. Nie da się ukryć, że taka mieszanka działa jak magnes, dlatego ciężko od niej oderwać się. Uważam jednak, że porównywanie jej do „Zaginionej dziewczyny” G. Flynna nie do końca jest trafne. Zdecydowanie radzę jednak przeprowadzić osobistą konfrontację.










  






niedziela, 3 kwietnia 2016

Kolekcja Ringelmanna - Adam Ubertowski


   Czekanie na kobietę, gdy ta przygotowuje się w łazience do wspólnego wyjścia z domu, denerwuje niejednego mężczyznę. Charakter doktora Figlona przeczy jednak podstawowych normom, dlatego też, spokojnie leżąc, poddaje się on kontemplacji chwili. Co prawda myśl o drinku co chwilkę przerywa mu ten stan, ale jako człowiek zajmujący się metateorią, ma nadzieję, że czas okaże się jednak dla niego łaskawy i jego pragnienie zostanie spełnione. Zerkając ciągle w stronę łazienki, zanurza się we wspomnieniach o osobie inspektora Franka von Graafa, człowieka tak różnego od niego, a jednak ogromnie mu bliskiego. Przypomina sobie pierwszą sprawę kryminalną, której nie dość że pośrednio stał się świadkiem to też i wcielił się w rolę detektywa. A wszystko to działo się w przepięknym Grand Hotelu w Sopocie, gdzie został w dość nietypowy sposób, zaproszony jako uczestnik konferencji, do wygłoszenia referatu na temat teorii czasu. Okazuje się, że uczestnicy to miłośnicy zegarków i wszystkiego co z odmierzaniem czasu związane. Hobbyści, zbieracze, kolekcjonerzy tworzą ogromnie interesujący świat, w którym doktor Figlon na początku poczuł się nieswojo. Wśród nich zdecydowanie wyróżnia się nietypowy uczestnik – Ringelmann, który w jakże ciekawy sposób przedstawia znaczenie zegarków dla hobbystów. Posiada on tak interesującą osobowość, że doktor Figlon powoli jest pod jego coraz to większym urokiem. Niestety Ringelmann zostaje znaleziony przez niego, martwy w swoim pokoju. Mało tego potencjalni sprawcy mają murowane alibi a do budynku nie miał prawa nikt inny wejść. Rozpoczyna się śledztwo, które nie za bardzo chce się ruszyć z miejsca, policja ma ogromny problem z wytypowaniem sprawcy. Inspektor Frank van Graaf zaczyna się lekko miotać, co w jego przypadku jest dość łagodnym określeniem. Doktor Figon postanawia zaoferować mu swoją pomoc, nie przypuszczając, że aż tak zaważy ta decyzja na jego prywatnym życiu.
   Nieraz zastanawiałam się co decyduje, że dany kryminał jest dobry. Po pierwsze na pewno ciekawa zagadka – tu taką zdecydowanie mamy, interesujące prowadzenie śledztwa – tu mamy dość klasyczne, lecz nie pozbawione intrygujących elementów, ciekawe postacie – i myślę, że one w tej powieści są jej głównym atutem. Mało, że mocno charakterne, ze wskazaniem na indywidualizm to po prostu ogromnie sympatyczne. Dzięki temu pewna momentami powolność fabuły nie przeszkadza, bo czytelnik zaczyna zwracać uwagę na inne elementy powieści. Zarówno główny bohater jak i osoba inspektora to swego rodzaju perełki, którym by zabłysnęły w wieczornym świetle wystarczy dokładna uwaga poznającego fabułę. Również kreacje postaci drugoplanowych są ogromnie interesujące, mimo że czasem niekoniecznie powinno im się sekundować. Za bardzo pozytywnymi bohaterami nie są , nie sposób ich jednak nie polubić i mało że budzą ciekawość, to również wprowadzają do powieści elementy humorystyczne. Adam Ubertowski, już w poprzednich swoich utworach pokazał, że lubi by sprawa kryminalna zmuszała do dedukcji, łączenia faktów i wydawała się konstrukcyjnie prosta. Tu nie ma nadprzyrodzonych zdarzeń, psychopatów i traumatycznych przeżyć, tu mamy czas weryfikujący każde zdarzenie. I bardzo miło jest wrócić do pewnego, klasycznego schematu w kryminale, ponieważ nie działa on tak wstrząsająco na nasze nerwy, tylko zmusza nas po prostu do myślenia. Ja oczywiście dedukcyjnie poległam, dlatego ode mnie duży plus dla autora. Myślę, że wielu czytelników chętnie sięgnie po jego najnowszą powieść bo czyta się ją z dużą przyjemnością i na pewno uatrakcyjnić może niejeden wieczór.







Za mozliwość napisania recenzji dziękuję portalowi http://www.zbrodniawbibliotece.pl/


sobota, 2 kwietnia 2016

Tak słodko... Tammara Webber

    Odmienne światy z reguły lubią przyciągać się, zwracać na siebie uwagę, pobudzać wyobraźnię. Czy właśnie dlatego Boyce, najlepszy przyjaciel Lucasa, mieszkający wraz z ojcem alkoholikiem w przyczepie, działa jak magnes na Pearl, której domem jest wspaniała rezydencja? Przed nią otworem stoi cały świat – studia medyczne na najlepszej uczelni, które nie dają jednak możliwości rozwijania  zainteresowań. Czy w jej życiu jakiekolwiek znaczenie będzie miał warsztat samochodowy intrygującego chłopaka? Pearl czuje, że absolutnie nie powinna się do niego zbliżać, lecz są takie sytuacje w życiu, gdy sami walczymy ze sobą, jaką drogę mamy wybrać, która będzie tą, co nas zaprowadzi do pewnego spełnienia, zadowolenia, do pewniejszej przeszłości. Czy przyjaźń, poczucie bezpieczeństwa będą na tyle silne, że pozwolą bohaterom spełniać ich marzenia?
   „Tak słodko.." to opowieść o życiowych wyborach, marzeniach i poczuciu własnego spełnienia. Bohaterowie dojrzewają do podjęcia decyzji niespiesznie, lecz ta powolność tylko utwierdza ich w świadomości, że podążają we właściwym kierunku. I właśnie fabuła powieści charakteryzuje się lekką monotonią, która jednak zdecydowanie sprzyja przemyśleniom jak i daje pewien czas na podjęcie przez bohaterów powieści istotnych decyzji. Autorka prowadzi narrację naprzemiennie, co pozwala na znakomity wgląd zarówno w przeszłość jak i aktualny ciąg zdarzeń. Pomimo tego, że akcja toczy się dość wolno, jest przedstawiona w taki sposób, że stopniowo wzbudza u czytelnika coraz większe emocje. Tu nie ma spektakularnych zwrotów akcji, jednak autorka umiejętnie dawkuje informacje w taki sposób, że nie sposób nie zaciekawić się przedstawioną historią. Kibicujemy bohaterom, śledzimy wiążące ich coraz gorętsze uczucie i stajemy zdecydowanie po ich stronie. Mimo, że mają całkowicie różne charaktery, jest w nich coś podobnego, co sprawia, że momentalnie wydają się być ulepieni z jednej gliny a łącznie ich przeżycia jeszcze bardziej to podkreślają.
Muszę przyznać, że Tammara Webber wie jak czytelnikowi skutecznie zamieszać w głowie i takiego, lekko przewrotnego zakończenia, w ogóle nie spodziewałam się. „Tak słodko” jest już trzecim tomem serii „Kontury serca”, i na pewno częścią najbardziej dotyczącą osobistego rozwoju i pewnej dojrzałości młodych ludzi. Całość stanowi niebanalną lekturę i choć co prawda mamy tutaj powielany temat "zły chłopak dobra dziewczyna" to w każdym tomie autorka skupi się na innym aspekcie wzajemnych relacji. Trzecia cześć jest zdecydowanie najbardziej subtelna, napisana w ogromnie delikatny sposób, gdzie pewna zmysłowość idealnie dopełnia całości.Miłośnicy tego rodzaju historii na pewno nie powinni czuć się zawiedzeni, dlatego zdecydowanie polecam.



Dziękuję wydawnictwu "Jaguar" za możliowość zapoznania się z ksiązka i napisania recenzji.

 

piątek, 1 kwietnia 2016

Na brzegu życia - Dorota Schrammek

W najnowszej swojej powieści autorka zaprasza czytelników do podglądania życia znanych już bohaterów, tym razem w okresie jesienno - zimowym. Oprócz nich jak przystało na wakacyjny kurort, przybędą nowi goście, jedni pozostaną tu na dłużej, dla innych zaś pobyt tu będzie tylko niewielkim epizodem. Feministki swoimi poglądami będą chciały zarazić mieszkanki Pobierowa, a nietypowej urody kotka wykaże się niesamowitym charakterem.
Matylda i Władysław będą zmuszeni zmierzyć się nie tylko z przeciwnościami losu, lecz również z ludzką złośliwością i zawiścią. Pani Sołtys dodatkowo stoczy nierówną walkę z własnymi, prześladującymi ją demonami. Ciekawym wątkiem jest zakup przez Zoję i Ryszarda, na obrzeżach Gostynia, domku letniskowego. Nie mają pojęcia, że fakt ten aż tak wpłynie na ich życie, a tajemnica z nim związana, okaże się tak zawiła. Przeszłość otworzy swoje skarbce pamięci, a miłość po grób okaże się nie tylko romansowym sloganem. Małe miejscowości można porównać do wielkiego garnka z zupą, w którym wszystkie składniki sąsiadują ze sobą, niektóre łączą się, przenikają smakami a inne, pozostawiają cały czas swój indywidualny charakter i w małym stopniu integrują się z pozostałymi. Tak też jest z mieszkańcami, zawsze znajdzie się taki, który napsuje krwi innym, skłóci lub nawet doprowadzi do nieszczęścia.
Autorka przedstawia nam bohaterów w sposób tak realistyczny, że zaczynamy traktować ich jak swoich znajomych, sąsiadów, żyjemy ich problemami, usiłujemy podpowiedzieć czy tez zganić. Stajemy się ich pełnoprawnymi domownikami i bardzo niechętnie po przeczytaniu powieści żegnamy się. Autorka porusza również temat patriotyzmu, zarówno tego głęboko w narodzie zakorzenionego, jak i tego "pseudo"zdecydowanie na pokaz, dzięki któremu można zdobyć swoich popleczników. Osobiście uważam, że tytuł powieści idealnie odnosi się do treści. Wiele postaci dosłownie i w przenośni będzie zmuszonych by stanąć nad brzegiem swojego życia, i chwile te będą na pewno ogromnie przełomowymi dla nich samych, jak i dla ich rodzin.
Powieść Doroty Schrammek przeniknięta jest pewną nostalgią, która staje się pośrednio niemym bohaterem zdarzeń, dodając im momentami delikatności i łagodności. Fabuła ogromnie wciąga a pewną codzienność autorka przedstawia w sposób niebanalny, pozbawiony lukru, lecz przyprawiony pewną dozą goryczy. Teoretycznie proste historie ukazują interesujące studium natury ludzkiej i zwracają uwagę czytelnika na wiele kwestii. Całość została dopracowana a zaciekawiony czytelnik już czeka na dalszy tom pobierowskich historii. Zdecydowanie polecam!