niedziela, 3 kwietnia 2016

Kolekcja Ringelmanna - Adam Ubertowski


   Czekanie na kobietę, gdy ta przygotowuje się w łazience do wspólnego wyjścia z domu, denerwuje niejednego mężczyznę. Charakter doktora Figlona przeczy jednak podstawowych normom, dlatego też, spokojnie leżąc, poddaje się on kontemplacji chwili. Co prawda myśl o drinku co chwilkę przerywa mu ten stan, ale jako człowiek zajmujący się metateorią, ma nadzieję, że czas okaże się jednak dla niego łaskawy i jego pragnienie zostanie spełnione. Zerkając ciągle w stronę łazienki, zanurza się we wspomnieniach o osobie inspektora Franka von Graafa, człowieka tak różnego od niego, a jednak ogromnie mu bliskiego. Przypomina sobie pierwszą sprawę kryminalną, której nie dość że pośrednio stał się świadkiem to też i wcielił się w rolę detektywa. A wszystko to działo się w przepięknym Grand Hotelu w Sopocie, gdzie został w dość nietypowy sposób, zaproszony jako uczestnik konferencji, do wygłoszenia referatu na temat teorii czasu. Okazuje się, że uczestnicy to miłośnicy zegarków i wszystkiego co z odmierzaniem czasu związane. Hobbyści, zbieracze, kolekcjonerzy tworzą ogromnie interesujący świat, w którym doktor Figlon na początku poczuł się nieswojo. Wśród nich zdecydowanie wyróżnia się nietypowy uczestnik – Ringelmann, który w jakże ciekawy sposób przedstawia znaczenie zegarków dla hobbystów. Posiada on tak interesującą osobowość, że doktor Figlon powoli jest pod jego coraz to większym urokiem. Niestety Ringelmann zostaje znaleziony przez niego, martwy w swoim pokoju. Mało tego potencjalni sprawcy mają murowane alibi a do budynku nie miał prawa nikt inny wejść. Rozpoczyna się śledztwo, które nie za bardzo chce się ruszyć z miejsca, policja ma ogromny problem z wytypowaniem sprawcy. Inspektor Frank van Graaf zaczyna się lekko miotać, co w jego przypadku jest dość łagodnym określeniem. Doktor Figon postanawia zaoferować mu swoją pomoc, nie przypuszczając, że aż tak zaważy ta decyzja na jego prywatnym życiu.
   Nieraz zastanawiałam się co decyduje, że dany kryminał jest dobry. Po pierwsze na pewno ciekawa zagadka – tu taką zdecydowanie mamy, interesujące prowadzenie śledztwa – tu mamy dość klasyczne, lecz nie pozbawione intrygujących elementów, ciekawe postacie – i myślę, że one w tej powieści są jej głównym atutem. Mało, że mocno charakterne, ze wskazaniem na indywidualizm to po prostu ogromnie sympatyczne. Dzięki temu pewna momentami powolność fabuły nie przeszkadza, bo czytelnik zaczyna zwracać uwagę na inne elementy powieści. Zarówno główny bohater jak i osoba inspektora to swego rodzaju perełki, którym by zabłysnęły w wieczornym świetle wystarczy dokładna uwaga poznającego fabułę. Również kreacje postaci drugoplanowych są ogromnie interesujące, mimo że czasem niekoniecznie powinno im się sekundować. Za bardzo pozytywnymi bohaterami nie są , nie sposób ich jednak nie polubić i mało że budzą ciekawość, to również wprowadzają do powieści elementy humorystyczne. Adam Ubertowski, już w poprzednich swoich utworach pokazał, że lubi by sprawa kryminalna zmuszała do dedukcji, łączenia faktów i wydawała się konstrukcyjnie prosta. Tu nie ma nadprzyrodzonych zdarzeń, psychopatów i traumatycznych przeżyć, tu mamy czas weryfikujący każde zdarzenie. I bardzo miło jest wrócić do pewnego, klasycznego schematu w kryminale, ponieważ nie działa on tak wstrząsająco na nasze nerwy, tylko zmusza nas po prostu do myślenia. Ja oczywiście dedukcyjnie poległam, dlatego ode mnie duży plus dla autora. Myślę, że wielu czytelników chętnie sięgnie po jego najnowszą powieść bo czyta się ją z dużą przyjemnością i na pewno uatrakcyjnić może niejeden wieczór.







Za mozliwość napisania recenzji dziękuję portalowi http://www.zbrodniawbibliotece.pl/


1 komentarz: