środa, 10 sierpnia 2016

Jak Cię zabić, kochanie? - Alek Rogoziński




    Wakacje, upał, urlopy to czas, kiedy szukamy lektury nieco lżejszej, która umiliłaby nam chwile, lecz równocześnie zmusiła choć do małej pracy nasze, już i tak rozleniwione szare komórki. Świetnie do tego nadaje się powieść sensacyjna, zdecydowanie wymaga odrobiny skupienia, a jeśli już sami chcemy wytypować mordercę, to już lepiej poświecić jej naprawdę sporo uwagi. „Jak cię zabić, kochanie” to już trzecia książka Alka Rogozińskiego, nazywanego księciem komedii kryminalnej. Jego pierwsza powieść zrobiła na mnie spore wrażenie, dlatego z dużą ciekawością sięgnęłam po najnowszą 
Młode małżeństwo ma możliwość odziedziczyć bajeczny spadek. Jednak by tak się stało, trzeba wypełnić pewne warunki zaznaczone w testamencie. Jakby tego było mało, czas, w którym mają być one spełnione jest ściśle określony i potencjalni spadkobiercy mają go coraz mniej. Wyjścia są dwa; albo wezmą się do roboty, albo cały spadek przejmie kościół i pośrednio ksiądz, który regularnie odwiedzał starszą panią z posługą chrześcijańską, za każdym razem wychodząc z czekiem na dotację parafii. Obie strony marzą o przejęciu spadku, i zaczynają chwytać się sposobów niekoniecznie zgodnych z prawem. Powstaje skomplikowana komedia omyłek, w rezultacie której okazuje się, że potencjalnych morderców jest więcej niż niedoszłych ofiar. Wszyscy są obserwowani, ścigani, a połowie bohaterów grozi śmiertelne niebezpieczeństwo. 
   Ogromnie wartka akcja, ciekawa zagadka, lekko ironiczny sposób przedstawiania wielowątkowej fabuły to na pewno największe plusy tej powieści. Autor posługuje się specyficznym językiem, który bawi i ukazuje rzeczywistość w krzywym zwierciadle, przez co powieść czyta się znakomicie. Interesujący główni bohaterowie, małżeństwo Donków jak i cała plejada drugoplanowych np. Patryk Harris, Tygrys Złocisty czy Basieńka (och, dżemik z mirabelek, uwielbiam) są postaciami nieszablonowymi, charakternymi, które umiejętnie mieszają w fabule do tego stopnia, że w pewnym momencie wydaje się, że i one nie nadążają za biegiem wydarzeń. 
Osobiście przeszkadzały mi trochę tajemnicze siostry zakonne, uważam, że powieść fantastycznie obroniłaby się bez nich, i ten jakże amerykański akcent nie był konieczny. Co prawda dodały niewątpliwego kolorytu fabule, lecz dla mnie nic ciekawego nie wniosły oprócz elementów humorystycznych. Miały sporo na sumieniu, również w Polsce nieźle nabroiły, dlatego myślę, że zyskały sympatię niejednego czytelnika.
 Kto w rezultacie otrzyma niebotyczny spadek i co kryje się za płytkami w łazience? Czy mordercze plamy małżeństwa Donków powiodą się ? 
  „Jak cię zabić, kochanie” spełnia wszystkie warunki dobrej lektury na lato. Ciekawa intryga, wciągająca fabuła, pochłaniają czytelnika bez reszty. Dodatkowo autor naprawdę postarał się i skutecznie wyprowadza czytelnika w pole, miesza mu w głowie, podsuwa kilka rozwiązań, które w rezultacie okazuje się, że nimi się są. A wszystko to okraszone humorem i pewną dozą ironii. Polecam! 


1 komentarz:

  1. Świetna lektura na każdy czas - na letni wypoczynek, czy też na zimowy wieczór. Polecam!!!

    OdpowiedzUsuń