czwartek, 6 września 2018

O chłopcu, który szukał domu -Irena Jurgielewiczowa

     Istnieją takie książki, do których wracamy z ogromnym sentymentem, poznane w dzieciństwie, zostały nam głęboko w pamięci. Gdy jako dorośli bierzemy je do ręki na nowo wydane, boimy się czy nasza wrażliwość nie zmieniła się, czy pozwoli nam na również równie fantastyczny odbiór danej lektury. „O chłopcu który szukał domu” to książka, którą czytałam bardzo dawno temu, i ogromnie miło ją wspominałam, Irena Jurgielewiczowa była zresztą moją jedną z ulubionych wtedy pisarek, często wracałam do jej powieści i towarzyszyły mi przez wiele wiele lat. Nowe wydanie „O chłopcu, który szukał domu” zwróciło moją uwagę przede wszystkim z powodu ilustratora. Prace Anity Graboś całkowicie podbiły moje serce już za zakupem pierwszej książki, głównie do kolorowania ale też z piękną historią, pod tytułem „Wyspy”. Pamiętam jak razem z dzieckiem przez wiele godzin oglądaliśmy i kolorowaliśmy wspaniałe rysunki. Dlatego teraz, właśnie pierwsze co zrobiłam, to zaczęłam od wpatrywania się w ilustracje. Wspaniała, delikatna kreska, jakaś ogromna w nich tęsknota spowodowała, że z lekkim niepokojem powróciłam do treści lektury.

Główny jej bohater -Piotruś nie ma rodziny, jest samiuteńki na świecie, kiedyś mama mówiła mu, że jak będzie w potrzebie, to najlepiej zwrócić się o pomoc do wróżki Miłorady. Chłopiec wędruje od dłuższego czasu przez las, mając nadzieję że w końcu uda mu się ją spotkać. Wydaje się, że już chyba nikt nie może być smutniejszy od niego a jednak okazuje się, że na swojej drodze spotka osoby, których smutek będzie tak wielki, że Piotrusiowi jego własny wyda się maciupkim. Bardzo będzie chciał zmienić ten smutek innych na radość. Poddaje się zaklęciom wróżki i staje się tak Malusieńki lecz rozumiejący mowę zwierząt. Wraz z pieskiem Kiwajem, największym przyjacielem jakiego można mieć i kotką Pamelą, wyrusza w podróż, by odnaleźć zaginione córeczki kobiety, które podobno źli ludzie zabrali. Podróż będzie bardzo trudna, trzeba będzie nie tylko wykazać się dużą sprawnością fizyczną ale również bardzo wielką pomysłowością i przebiegłością. Czy Piotruś sprosta zadaniu, czy na twarzy kobiety zawita uśmiech, a najważniejsze, czy spotka kogoś, kto pokocha również jego? Irena Jurgielewiczowa napisała te powieść w 1947 roku. Wydawałoby się, że to bardzo dawno i że poruszane w niej problemy nie będą aktualne. Okazuje się jednak, że temat wojny, prześladowań nigdy nie staje się przedawnionym, tak samo cały czas budzi ogromne emocje i trudno o nich dyskutować. W ogromnej mierze jest to opowieść o sile przyjaźni, o tym, że jeżeli ma się kogoś przy sobie kto zna nasze myśli jak i nas samych, zawsze możemy czuć się bezpieczni. Historia o ogromnej bezinteresowności, nadziei, która jest tak wielka, że przesłania wszelkie napotkane problemy i trudy. Nie spodziewałam się, że ten tekst po tylu latach tak bardzo do mnie dotrze i tak głęboko w mojej pamięci pozostanie. Ktoś powie – cóż, to tylko bajka. A ja odpowiem - to jest właśnie życie. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz