Marlena mieszka w Niemczech już od
dziesięciu lat. Zmaga się jednak z depresją , z którą od
dłuższego czasu nie daje sobie sama rady, a tabletki przepisane
przez lekarzy nie działają skutecznie. Daje sobie szansę, sama
zgłasza się do szpitala na leczenie, mając nadzieję na rychłą
pomoc. Zdziwiona jest wystrojem budynku, który wewnątrz wygląda
jak jakieś sanatorium. Naprawdę myśli, że pobyt tutaj pomoże jej
na tyle, że będzie mogła funkcjonować normalnie, bez ataków
paniki czy też mani. Z każdym dniem traci jednak nadzieję,
przepisane leki absolutnie nie pomagają a proponowane
leczenie:psychoterapia , różnego rodzaju zajęcia plastyczne i
ruchowe nie spełniają jej oczekiwań. Z każdym dniem czuje się
gorzej, jej wołanie o pomoc jest jakby ignorowane przez pielęgniarki
i lekarzy. Nie czuje potrzeby życia, wszystko dla niej nie ma już
sensu próbuje popełnić samobójstwo..
Zaburzenia afektywne dwubiegunowe,
powszechnie nazywa się chorobą maniakalno-depresyjną. Mania w
przypadku bohaterki dopada ją zawsze w momencie, gdy kończy się
jakiś ważny rozdział w jej życiu : jest czas matury, czy rozstaje
się z chłopakiem. Nie radzi sobie w trudnych sytuacjach, od razu
odzywa się u niej choroba.
Czy ludzie rodzą się ze skłonnością
do depresji czy też mogą jej się nabawić z jakiegoś konkretnego
powodu? Marlena za swoją chorobę obwinia matkę, jej dogadywanie,
ze jest za grupa, głupia i do niczego. Matkę która prowadzi ją
jako nastolatkę do lekarza i prosi o coś, aby pomogła córce
schudnąć. Otrzymany lek jest rewelacyjny. Marlena chudnie w oczach,
lecz równocześnie traci chęć do życia. Specyfik ma działanie
uboczne, może powodować depresję. Nikt nic nie zauważa, nie widzi
wołania o pomoc młodej dziewczyny gdy ta się cyklicznie tnie. Jest
pozostawiona zupełnie sama sobie.
Wielki sukces autorki jest taki, że
czyta się tę powieść zupełnie tak, jakby to nie była fikcja
tylko zapis faktów. Czytelnikowi wydaje się, że każdy dzień
który przeżyła Marlena to najprawdziwsza prawda. Całe leczenie
przedstawione jest bardzo realistycznie i w tak przekonujący sposób
, że złościmy się gdy lekarz nie słucha głównej bohaterki, czy
mamy ochotę krzyknąć na pielęgniarki jak ma grypę żołądkową
a one po prostu jej nie wierzą.
Wstrząsnęła mną ta książka. Jak
trudne okropnie jest życie z depresją ,gdy leki są nie dopasowane
i nie ma się chęci do życia. Bohaterka kilka razy ma zmieniane
leczenie, aby odniosło choć minimalny sukces. Dużą rolę odgrywa
jednak psychoterapia i odpowiedni człowiek ją prowadzący.
Bohaterka nigdy nie wie jaki nastrój przyniesie następny dzień
lecz stara się, walczy. Pragnie wrócić do normalności.
Najbliżsi nie za bardzo pomagają. Dla
nich to lenistwo – weź się do roboty – mówią. Czy Marlena da
radę ? Czy zaświeci w szarościach jej dnia słońce? Czy da radę
uporządkować relacje z toksyczną matką ?
Autorka wykonała ogrom pracy. Nie
dość, że podjęła się bardzo trudnego, napisałabym
niekomercyjnego tematu, to świetnie sobie z nim poradziła.
Zaczynając czytać bałam się, czy powieść jako jednak w jakiś
sposób monotematyczna szybko mnie nie zmęczy. Nie pozwoliła mi na
to autorka , która z każdą stroną powieści podsyca ciekawość –
jak ta smutna historia dalej się potoczy.
Książki nie można zaliczyć do
łatwych, miłych i przyjemnych. Dotyka za wiele problemów
społecznych. Czytelnik w niektórych miejscach dostaje lekko po
głowie , gdy myśli -no coś się ruszyło u Marleny, już będzie
lepiej. Nie ma lepiej, jest ogromnie trudna walka z chorobą, z
rozrachunkiem przeszłości, próbą zamykania pewnych części
życia. Szukanie pomocy u najbliższych i żal gdy się jej nie
dostaje..
„Dziewczynka z balonikami” to ważna
powieść. Niewielka forma a głęboka treść. Warto poznać
Marlenę aby w razie potrzeby rozumieć depresję i umieć komuś –
nie zaszkodzić. Takich ludzi , którzy walczą z tym problemem sami,
jest niestety wokół nas coraz więcej.
Nie pozwólmy im na samotność.
Polecam.
Data premiery 16.04.2014
Autorce ogromnie dziękuję za egzemplarz do recenzji.
To lektura naprawdę warta uwagi, właśnie jestem świeżo "po".
OdpowiedzUsuń