Marcin Przewoźniak – pedagog,
dziennikarz, bajkopisarz, poeta. Jego wiersze można znaleźć w
podręcznikach do szkoły podstawowej. Jest autorem pierwszej
polskiej „Wielkiej encyklopedii krasnoludków” oraz
bestsellerowego „Poradnika małego skauta”.Jego książki
przetłumaczona na węgierski i słowacki.
„Przepraszam czy tu straszy” to
książeczka pełna niesamowitego klimatu. Piękny, biały dworek z
brązowym dachem zostaje kupiony przez rodzinę Poświatowskich.
Zarówno tata jak i mama to osoby bardzo zapracowane i lekko
uzależnione ( zwłaszcza głowa rodziny) od telefonów komórkowych
i tabletów. Nowe lokum wydaje im się spełnieniem marzenia
posiadania swojego , wyjątkowego domu. Wszystko jest dobrze,do
momentu, gdy okazało się, że nie są jego jedynymi mieszkańcami.
Ludzie z pobliskich terenów już od dawna byli przekonani, że
dworek zamieszkują duchy i absolutnie się nie mylili. Od tej chwili
zacznie się walka o swoje terytorium obu rodzin. Rodziny
Poświatowskich – nowych lokatorów , z familią Zaświatowskich
mieszkających w dworku od ponad dwustu lat. Obydwie strony będą
stosować różne metody i sposoby walki aby się nawzajem pozbyć.
Wszystkie te ich poczynania doprowadzają czytelnika (zarówno
młodego jak i starszego ) do ataków niekontrolowanego śmiechu i
ogromnej ciekawości, co też jeszcze oni wymyślą. Szala zwycięstwa
przeważa raz na jedną, raz na drugą stronę i ciężko wytypować
potencjalnego wygranego. Powoli jedna i druga rodzina wymyśla
wyrafinowane sposoby pozbycia się drugich. Wydarzy się jednak coś,
co zbliży do siebie potencjalnych wrogów i zmusi ich do
współdziałania. Wtedy okaże się, że mogą być oni sobie
wzajemnie bardzo pomocni i tak właściwie jedni drugim nie
przeszkadzają. A miejsca w dworku jest mnóstwa dla wszystkich, ale
czy będą chcieli razem zamieszkać ? Wielką rolę w opowieści i
odgrywają dzieci obu par, które doskonale znają techniczne nowinki
i uczą swoich rodziców ich wykorzystania w trwającym konflikcie.
Na tym tle bardzo mnie urzekła rozwijająca się przyjaźń pomiędzy
kotem Myszonem a starym duchem myszki - Luną. Nie przeszkadza im to,
ze jedno jest duchem na dodatek myszy, a drugie żywym kotem, ale
świetnie się dogadują i jako pierwsi podjęli „rozmowy
pokojowe”.
Opowieść dotyka także tematu
życia i funkcjonowania współczesnej rodziny. Tego, jak wiele czasu
zabierają nam najnowsze zdobycze techniki; telefony, komputery i
telewizor i jak mało zostaje nam go dla naszych najbliższych.
Przemyca również problem współdziałania przy zagrożeniu. Jeśli
będziemy ze sobą współpracować, spróbujemy się porozumieć,
jesteśmy bliscy zwycięstwa a nawet jeśli niestety odniesiemy
porażkę , to wspólnie lepiej nam będzie ją znieść.
Książeczka przeznaczona jest
szczególnie dla dzieci, którym strach niegroźny, które lubią się
bać i podobają im się różne stwory i zmory, i nie przeszkadzają
one im potem w zaśnięciu. Historia ma w sobie ogromny dreszczyk
emocji, lecz wielka dawka humoru zdecydowanie niweluje strach .
Dorośli zdecydowanie mogą również po nią sięgnąć, poruszane w
niej problemy dotyczą tak samo dzieci, jak i starszych czytelników.
Opowieść jest przepięknie
ilustrowana przez Katarzynę Kołodziej. Jej ilustracje bardzo
realistycznie przedstawiają nam członków obu rodzin i ogromnie
łatwo jest nam ich sobie wyobrazić. Dobór odpowiednich
sino-fioletowych kolorów do rodziny duchów – Zaświatowskich
powoduje, że faktycznie wydaja się oni lekko przerażający.
Zilustrowane sposoby duchów na wystraszenie nowych lokatorów są
niezwykle realistyczne.
Serdecznie zapraszam do białego
dworku z brązowym dachem – oj, będzie się działo..