czwartek, 28 grudnia 2017

Dziennik cwaniaczka. No to lecimy - Jeff Kinney

  Dziennik Cwaniaczka to jedna z tych serii, którą mój syn pokochał od pierwszego tomu, a trzeba zaznaczyć, że czyta niewiele i nieczęsto się zdarza, że książka zainteresuje go na tyle, by porzucił świat wirtualnych gier.
Na pewno każdy z nas miał taki moment w czasie przygotowań do świąt, że zamarzył o dalekiej podróży w ciepłe kraje. Mamy nadzieję uciec od sprzątania, gotowania i nie za ładnej pogody za oknem. Rodzina Grega decyduje się na taki świąteczny wyjazd ale w miejsce nie byle jakie. Tam, gdzie rodzice spędzili miesiąc miodowy, w Isla de Corales. Wspominają pobyt tam jako coś zachwycającego i jedynego w swoim rodzaju. Trudno dziwić się chłopcu, że jest załamany, czekał na prezenty a tu okazuje się, że to sam wyjazd ma być świątecznym upominkiem. Ponieważ w tym czasie z reguły wszyscy się spieszą i narzekają, że są spóźnieni, ten pęd dopada również rodzinę Heffleyów. O mały włos przez olbrzymie, świąteczne korki nie spóźniają się na lotnisko, a dalszy pechowy bieg wydarzeń niejednego zniechęcił by do podróży. Następuje survivalowy tor przygód, z których każda następna jest jeszcze bardziej zabawna od poprzedniej. Muszę przyznać, że autor absolutnie nie osiadł na laurach, jest genialnym obserwatorem i wspaniale potrafi przedstawić komizm danej sytuacji zarówno słownie jak i graficznie. Fantastycznie ukazał wszystkie obawy ludzi, którzy debiutują w podniebnych podróżach jak i różne typy pasażerów. Opisany przez niego kurort w tropikach może co prawda niejednego odstraszyć od takich wyjazdów, różne gatunki zwierząt ( niektóre mocno nachalne), niebezpieczeństwa w wodzie, tłum ludzi, niemożliwość zjedzenia spokojnie posiłku czy też zdradliwe napoje, to rzeczy na które trzeba ogromnie uważać. Zdecydowanie szybko dopada myśl, że chyba w domu byłoby lepiej a reklama po prostu ukazuje wszystko w innym świetle.
  Ten tom przygód Cwaniaczka to świetne antidotum na nasze zmęczenie, gdy padamy z nóg po przygotowaniach świątecznych. Lektura zdecydowanie uświadomi nam jak mamy DOBRZE I WSPANIALE, i że tak naprawdę tylko od nas zależy jakie te święta będą. Przygody Grega to istny maraton sytuacji, w których musi skonfrontować się ze swoimi lękami. Niekoniecznie wychodzi z nich zwycięsko ale na pewno wynosi z nich cenne nauki. Jego przygody i styl ich zobrazowania jest zdecydowanie nie do podrobienia. Ja fantastycznie bawiłam się przy nich i już ciekawa jestem następnych. Co jeszcze może mu się przytrafić ??


poniedziałek, 4 grudnia 2017

Grzyby - Liliana Fabisińska, Asia Gwis

   Z  twórczością Liliany Fabisińskiej miałam przyjemność spotkać się już jako młoda panienka. Zaczytywałam się wtedy w jej powieściach dla młodzieży, pełnych aktualnych dla mnie problemów i ogromnie realistycznych. Wydawało mi się, że są to treści skierowane bezpośrednio do mnie czy też moich koleżanek. Autentyczne, pełne humoru miały tylko jedną wadę. Były za cienkie, nad czym często ubolewałam. Niedawno znów wróciłam do jej twórczości a to za sprawą najpierw „Córeczki” a potem fantastycznej serii „Jak pies z kotem” fantastycznego antydepresanta na ciężkie dni. Z dużą ciekawością wzięłam do ręki jej ostatnie,ogromne formatem dzieło, początkowo przekonana, że będzie to coś w rodzaju atlasu grzybów. Trzeba przyznać, że sromotnie się pomyliłam, ponieważ jest to opracowanie nie tylko dla młodych czytelników, na temat wszelkich grzybów, jakie na świecie istnieją.
  Książkę z powodu formatu można studiować godzinami, zawiera moc istotnych wiadomości jak i ogrom ciekawostek. Nie miałam pojęcia o grzybach drapieżnikach, których metody polowania do złudzenia przypominają te, które stosują koty, skorpiony, węże czy kameleony. Nie wiedziałam również, że co piąty grzyb na świecie jest porostem. Ta forma nie występuje tylko na obszarze pełnym śniegu i skutym lodem. Tak możemy się z nimi spotkać zarówno wysoko w górach, na pustyniach i stepach, potrafią one przetrwać bez wody, wystarczy im ta, którą czerpią z powietrza.
Szczerze jestem zafascynowana tą książką, nie spodziewałam się, że z pozoru książka dla dzieci będzie zawierała tak dużo istotnych i ciekawych informacji. Jest to swego rodzaju kompendium wiedzy na temat grzybów, ich historii i zastosowania, napisane przystępnym dla młodego czytelnika językiem.
I  lustracje a właściwie ich mnóstwo, wykonała Asia Gwis, absolwentka Wydziały Grafiki i Malarstwa ASP w Łodzi (również Grafiki Wydawniczej). Pracowała ona między innymi w Zwierciadle, Przekroju i Machinie a jej prace publikowane były w wielu miesięcznikach. Rysunki są nietuzinkowe, momentami śmieszne, odrobinę karykaturalne. Każda strona jest graficznie dopieszczona i w innej tonacji kolorystycznej.

Reasumując – wspaniała pozycja, pomagająca poszerzyć wiadomości, momentami zdumiewa czasem bawi. Idealny prezent na zbliżające się święta i czas wzajemnego obdarowywania.

sobota, 2 grudnia 2017

Opowiem ci, mamo, co robią dinozaury - Emilia Dziubak


      Jakie dzieci lubią najbardziej bajki? Większość uwielbia by treść była troszkę straszna, po prostu lubią się bać. A co było wielkie i budziło postrach swoim wyglądem? Oczywiście dinozaury, które wzbudzają ogromne fascynacje zarówno u małych jak i dorosłych czytelników. Dlatego też, na rynku wydawniczym jest mnóstwo o nich publikacji, zarówno słowników, atlasów jak i form powieściowych. Emilia Dziubak zaprasza dzieci do podróży w czasie, by miały możliwość poznać ich różnorodność sposobu odżywiania, poruszania i czas występowania. Przewodnikiem jest sympatyczny jaskiniowiec wraz ze swoim przyjacielem karaluchem. W krainie dinozaurów jest ogromnie ciekawie, troszkę przerażająco i niesamowicie barwnie. Książka zawiera sporo informacji lecz jest bardzo prosta w odbiorze. Osobiście jestem fanką twórczości Emilii Dziubak i z niecierpliwością czekam na książki przez nią ilustrowane. Moje serce całkowicie podbiły jej prace w książce Barbary Kosmowskiej o zajączku Tru jak i „Niezłe ziółko”. Wiem również, że dzieci bardzo lubią książki z jej ilustracjami, i sama miałam przez to kiedyś problem, gdym malec oddając wypożyczony tom chciał pożyczyć drugi „by był z takimi samymi rysunkami”. Dopiero po chwili doszliśmy do porozumienia, że chodzi mu o bajkę również ilustrowaną przez Emilię Dziubak. Jej prace są niesamowicie dopracowane, wzbudzają całą paletę emocji i chętnie uczestniczymy w wydarzeniach dziejących się w jej wymyślonym świecie. Tę książkę autorską uważam za jej duży sukces, wspaniale wydana, przyciąga wzrok każdym szczegółem, z bardzo ciekawą treścią. Dodatkowo umieszczone zagadki, labirynty, szukanie szczegółów to jest to, co młody czytelnik ogromnie lubi i nigdy mu się się nie nudzi. Treść rozbudza ciekawość, którą można w późniejszym czasie zaspakajać trudniejszymi opracowaniami tego tematu. Polecam bo warto !

piątek, 1 grudnia 2017

Opowiem ci, mamo, co robią pociągi - Marcin Brykczyński, Artur Nowicki

   Bardzo lubię podróżować pociągami. Taki miarowy stukot zawsze kojarzył mi się z przygodą, chwilami pełnymi niespodzianek. Syn posiada spore ilości lokomotyw, i wagoników i absolutnie nie chce się z nimi rozstać i tak naprawdę wcale mu się nie dziwię. Lokomotywa Ryś, główny bohater opowieści Marcina Brykczyńskiego, to niesamowicie sympatyczna postać, pełna entuzjazmu dla całego zmechanizowanego świata. Zabiera młodego czytelnika w podróż do muzeum starych parowozów, gdzie można dostać kolorowego zawrotu głowy od patrzenia na cudowne, jakże zróżnicowane w kształcie lokomotywy z całego świata. Później będziemy mieć możliwość zobaczyć przekrój parowozu, i różne dworce kolejowe. Młody czytelnik będzie mógł pomoc Rysiowi poruszać się po poplątanych torach jak i pobawić w odszukiwanie identycznych pociągów. Nie zabraknie też najnowocześniejszych pociągów, niektóre mogą aż osiągnąć prędkość 603 km na godzinę. Zobaczymy co to maszynownia, i co tam znajduje się , i jakie skomplikowane czynności trzeba wykonać, by jazda pociągami była bezpieczna zarówno dla pasażerów jak i obsługi.
Książka jest fantastycznie zilustrowana przez Artura Nowickiego, moc kolorów, sympatyczne maszyny przykuwają wzrok. Przeglądając strony uśmiech na twarzy gwarantowany, nie sposób nie polubić przedstawionych bohaterów.

  Seria „Opowiem ci mamo” zdecydowanie podbija nie tylko moje serce. W mojej bibliotecznej pracy młodzi czytelnicy uwielbiają ją, i jest ona pozycją najczęściej wypożyczaną. Fantastycznie jest razem z dzieckiem poznawać różne światy, podyskutować, żeby potem móc wspólnie rozwiązywać zagadki i wykonywać polecenia autorów. Polecam dla całej rodziny :)


środa, 29 listopada 2017

Gwiaździsta noc Vincenta i inne opowieści. Historia sztuki dla dzieci - Michael Bird

   Michael Bird to eseista, historyk sztuki oraz wykładowca akademicki. Jest autorem znanej książki „100 idei, które zmieniło sztukę”, która przyniosła mu sporą popularność. Zastanawiałam się czy dzieci zainteresuje jego najnowsza jego publikacja, lecz zaraz pomyślałam, że przecież to właśnie je można określić mianem małym artystów, stale tworzących nowe dzieła. Bardzo ciekawie autor wprowadza młodego czytelnika w świat sztuki, zapraszając go w swego rodzaju podróż przez całą kulę ziemską, począwszy od czasów prehistorycznych po współczesne. Na swojej drodze spotkają wybitnych artystów takich jak Leonardo da Vinci, Vincent van Gogh, Frida Kahlo, Jackson Pollock, Pablo Picasso czy ukochanego przeze mnie Claude'a Moneta. Przedstawia ich spojrzenie na świat, wrażliwość oraz technikę jaką wykonywali swoje dzieła, jak również pierwsze próby i niepowodzenia. Autor przekazuję tę wiedzę w sposób ogromnie ciekawy lecz zarazem bardzo prosty, pozostawiając pewien niedosyt, który może być świetnym motorem do rozszerzania wiadomości. Spotkamy tu również postacie mniej znane, poznany kulturę artystów chińskich, arabskich, azteckich i japońskich. Zachowana chronologia pozwala na zauważenie innych form artystycznych i ich pewnej ewolucji.
   Ogromnie cieszy, że wydawnictwo Nasza Księgarnie nieustannie zadziwia czytelnika pięknym opracowaniem i wydaniem książek, które nieustannie inspirują i przekonują do poszerzania wiadomości z jakże wielu dziedzin. Historia sztuki nie należy do tematów łatwych lecz umiejętnie przedstawiona, tak jak robi to właśnie Michael Bird, jest pełna ciekawostek i intrygujących przedstawicieli. Jeśli naszą latorośl ciekawi to co nieznane, na pewno pozycja ta przypadnie jej do gustu. Wspaniale ilustrowana dziełami artystów, wciąga i zachęca by zobaczyć oryginały. Zdecydowanie polecam.



niedziela, 26 listopada 2017

Hotel pod jemiołą - Richard Paul Evans


„Niektórzy uwielbiają przechadzać się w butach z kolcami po marzeniach innych ludzi”

     Richard Paul Evans, to pisarz ogromnie popularny na całym świecie. Niedawno wielbiciele jego twórczości tak skutecznie zablokowali przejścia w czasie Targów Książek w Krakowie, że przejście z jednej sali do drugiej graniczyło z cudem. Za co tak kochają go jego fani? Zapewne za to, że nie ulega modom i kupując jego książkę mamy nadzieję, że będzie taka jak się spodziewamy i z reguły tak właśnie jest. Można by stwierdzić, że pomimo widocznego pewnego schematu, jego powieści nieustannie dają nadzieję i w pewien sposób motywują. Kimberly nie miała lekkiego dzieciństwa, jej matka zmarła gdy była dzieckiem. Całe życie mocno związana z ojcem, który stara się, aby czuła się kochana i jest jej ogromną podporą. Po ogromnych perypetiach osobistych dziewczyna wyprowadza się z domu rodzinnego, zaczyna pracować jako sprzedawca Lexusa w Denver. Cały czas ma jedno marzenie- pragnie zostać pisarką romansów. Niestety wydawnictwa odmawiają wydania jej powieści i jedyną nadzieją wydaje się dla niej konferencja dla pisarzy, w czasie której można spotkać się z agentem, czy też poznać ciekawe postacie ze świata literatury. Pomimo ogromnych własnych problemów (czasami najzdrowsi są ci, którzy mają za sobą najtrudniejsze doświadczenia) ojciec ogromnie namawia ją do tego kosztownego szkolenia. Kimberly wyjeżdża z pewnym poczuciem winy lecz również z dużą nadzieją, że oto może nadejdzie chwila, która pomoże spełnić jej marzenia.
 „Hotel pod Jemiołą” to powieść ze wspaniałym, świątecznym klimatem, ogromnie ciepła lecz poruszająca również trudne tematy. Czy jest przewidywalna? Wydaje mi się, że tak ale to absolutnie nie przekreśla jej wartości. Autor chce przypomnieć czytelnikom, że naprawdę nie można zapominać o marzeniach, bo dzięki nim wstajemy rano z łóżka i trzeba pamiętać o tym, że najlepsze jeszcze przed nami. Opatula czytelnika kołderką nadziei i zabrania wracać stale do przeszłości. (chwile, które najbardziej chcemy zapomnieć są z reguły tymi, których nigdy nie zapominamy). Ktoś może skomentować, że to banały lecz czy właśnie z nich nie składa się życie?
Czy Kimberly wyda swoją powieść i spotka miłość swego życia? Czy po paśmie życiowych niepowodzeń przyjdą chwile radości?

  Powieść czyta się szybko, autor umiejętnie wprowadza czytelnika w pewne kuluary filozofii wydawniczej i przedstawia dość kontrastowe postacie ze swojej branży oraz próbuje uzmysłowić jak wielkie pieniądze za wszystkim stoją. Całość okraszona jest anegdotkami i ciekawostkami o pisarzach, niezwykle istotnymi cytatami. W wielu miejscach czytając nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. Wszystko to sprawiło, że znakomicie bawiłam się lecz również i uległam pewnym wzruszeniom, które są tak istotne w ten zbliżający się, świąteczny czas. Razem Z Kimberly zamieszkajmy na chwilkę w Hotelu pod Jemiołą, niech ten czas przypomni nam o naszych niespełnionych marzeniach. Może jest szansa na ich spełnienie?  

piątek, 24 listopada 2017

Retro kuchnia - Anna Włodarczyk




        Z powodu ogromnej ilości przepisów kulinarnych, zarówno na blogach czy różnego rodzaju portalach, zastanawiałam się czy jest sens wydawania ich w formie książkowej. Tym bardziej, że ostatnio każde wydawnictwo proponuje publikację z tego gatunku, kusząc czytelnika zarówno wspaniałymi fotografiami czy też ich autorami, których większość można zaliczyć do celebrytów. Wbrew pozorom okazuje się, że cały czas dobrze sprzedają się, traktowane nie tylko jako pomoc w kuchni czy podręcznik lepszego, zdrowszego życia ale również kupowane na prezent.
Anna Włodarczyk, pasjonatka fotografii, autorka bloga Strawberries from Poland i rubryki „Retro gotowanie” w magazynie „KUKBUK” świetnie połączyła w swojej książce zarówno elementy społeczno-obyczajowe, historię gotowania z wielką ilością różnorodnych przepisów, które w Polsce pojawiły się już lata temu. I okazuje się, że z kuchnią jest jak z modą, co jakiś czas wraca to co było i tak na przykład mamy teraz wielki powrót do topinamburu czy też brukwi, czy potraw z kaczki.
Książka ta przykuła jednak mój wzrok przede wszystkim z powodu fantastycznych, wysmakowanych fotografii, które mało, że przyciągają wzrok to zdecydowanie przyśpieszają przemianę materii, bo człowiek po prostu robi się głodny, ale nie na tak zwane byle co, lecz na potrawę wyszukaną i pięknie podaną. Wydanie to jest właśnie ogromnie estetyczne, zawiera ponad sto przepisów, począwszy od zup, sosów, przekąsek, mięs, potraw z ryb i owoców morza, czy mąki, kaszy i ryżu, dań jarskich, po apetyczne ciasta i desery. Ogromnie ważne są tu historyczne już wiadomości dotyczące użytych produktów czy też ich obróbki. Autorka musiała poświęcić wiele godzin na przygotowanie materiałów do przedstawionych czytelnikowi wiadomości. Umiejętnie je połączyła, dodając do książki kucharskiej wiele ciekawostek, wskazując na te dotyczące historii przyrządzania danych potraw.
Przepisy mają zróżnicowany poziom trudności, myślę, że każdy znajdzie coś dla siebie. Moją uwagę przykuły „Piernik wyśmienity na ostatnią chwilę” i „Kotleciki mielone ze słonecznikiem i winogronami”. Szybko wypróbowałam i po prostu coś pysznego. Syn z kolei jako miłośnik ryb zaraz przyrządził łososia pod chrupiącą pierzynką, komentując przy próbowaniu, - Mamo , to jest to !

   Na polskich stołach gościły pasztety, leguminy czy suflety, tak rzadko robione teraz w domach. Zdecydowanie warto przypomnieć sobie ich przepisy, mają niezapomniany, nietuzinkowy smak. To piękne, w twardej oprawie wydanie „Retro kuchni” może być fantastycznym świątecznym prezentem zarówno dla starszych jak i młodych członków rodziny. Zdecydowanie polecam tylko uwaga, uzależnia!


środa, 8 listopada 2017

Człowiek, który widział więcej - Éric-Emmanuel Schmitt- dzisiaj premiera!!

    Proza Erica-Emanuela Schmitta zawsze na mnie wywierała ogromne wrażenie. Począwszy od powieści „Ulisses z Bagdadu”, którą musiałam sobie po prostu dawkować, by moje emocje mnie nie przytłoczyły, po zbiory fantastycznych opowiadań, o nieprzewidywalnych zakończeniach, jego twórczość zawsze głęboko zapadała mi w pamięci.
Bohater jego ostatniej książki, Augustin to stażysta w brukowcu, młody mężczyzna o niezwykle małym mniemaniu o sobie. Głodny, myślący, że nie ma przed sobą perspektyw, wyrusza na spacer po mieście w poszukiwaniu tematów do artykułów. Ma on dar, do którego nie przyznaje się, by nie zrobiono z niego niepoczytalnego, a mianowicie widzi zmarłych. Umiejętność ta zwykle przysparzała mu kłopotu, dlatego niechętnie się do niej przyznaje. Tym bardziej, że staje się świadkiem zamachu terrorystycznego przed którym, ma możliwość dokładnego przyglądnięcia się przygotowaniom do niego. Zostaje lekko ranny, karetka zabiera go do szpitala. I tu ma w końcu możliwość nie tylko coś zjeść ale przede wszystkim na spokojnie przeanalizować przebieg wydarzeń.
Autor w swoich powieściach chętnie porusza aktualne problemy świata, dlatego nie dziwi fakt że sięgnął po jakże ostatnio trudny temat. Jak zwykle podchodzi do niego z początku z ogromnym dystansem, by za moment przeprowadzić jego dokładną analizę,i sugerując byśmy jako czytelnicy, sami próbowali wyciągać wnioski. Dar Augustina staje się dla niego przekleństwem, z drugiej strony pozwala mu na pewną wielowymiarowość jego osądów. Staje on przed szansą przeprowadzenia wywiadu z Panem Bogiem, rozmowy, która jednak wcale nie pozwala mu na obiektywną ocenę, kto tak naprawdę jest winien zamachom. Uwielbiam bohaterów stworzonych przez Erica-Emanuela Schmitta ponieważ są ogromnie prawdziwi, pełni autentycznych cech i wewnętrznych dylematów, przez co wydaja się jak najbardziej realni. Augustin nie potrafi znaleźć odpowiedzi na nurtujące go tematy, a sam Pan Bóg nie daje jasnych odpowiedzi, pozostawiając interpretacje jego słów innym, przez co można spodziewać się ich wiele. Czy poznamy konkretne odpowiedzi, które pozwolą na jakąkolwiek akceptacje zaistniałych wydarzeń? Czy warto czasem przyznać się, że nasze spostrzeganie świata jest inne niż większości?

     „Człowiek, który widział więcej” to powieść napisana pięknym stylem, którym jestem całkowicie zauroczona. Szczerze nie rozumiem wielu negatywnych opinii o tej książce, mnie absolutnie nie zawiodła, lecz wręcz zafascynowała. Pełna dylematów, dwuznaczności i pewnego niedomówienia wspaniale gra na naszych emocjach, pozwalając by nami kompletnie zawładnęły. Zdecydowanie polecam

niedziela, 22 października 2017

Rok w Krainie Czarów -Maciej Szymanowicz

Twórczość Macieja Szymanowicza jest mi ogromnie bliska. Jako ogromna miłośniczka Teatru Groteska w Krakowie, od dawna podziwiałam afisze sztuk, właśnie wykonane przez tego ilustratora i aktora lalkowego. Jego prace są ogromnie charakterystyczne, bardzo trudno pomylić je z ilustracjami innych artystów. Pamiętam jak syn z zapartym tchem słuchał opowieści o Asiuni i prosił potem o takie bajki, „żeby w nich ten sam pan rysował”. Ilustracje tego artysty są niezmiernie zapadające w pamięć, świat widziany jego oczami jest troszkę geometryczny i często taki z przymrużeniem oka. Jego najnowsza praca to książka autorska. Wędrujemy w niej przez wszystkie pory roku przez zaczarowany świat bajek, choć bohaterowie niekoniecznie są przedstawieni nam tak jak jesteśmy przyzwyczajeni. Są tutaj postacie z „Czerwonego kapturka”, „Pięknej i Bestii” czy „Calineczki”. Wszyscy świetnie funkcjonują obok siebie, można stwierdzić, że jest prawie sielsko, nikt nikomu nie przeszkadza i wygląda, że bardzo dobrze im razem. Na pewno można stwierdzić, e to niezwykle radosna i przytulna książka. Pełna niebywałych detali, wspaniałych bajkowych roślin, śmiesznych sytuacji. Taka, kompletnie nie do znudzenia. Patrząc po raz enty na ten sam obrazek, stale dopatruję się szczegółu, który wcześniej przeoczyłam. I właśnie takie książki kocham. Te, które mamy ochotę stale przeglądać, choć może wydawać się, że kierowane są do młodszego odbiorcy. Nic podobnego. To ilustrowana opowieść dla każdego z nas, którzy zmęczeni po pracy sięgamy po lekturę i słyszymy- „poczytaj na dobranoc”. Gdy jako goście zawitamy u bram świata stworzonego przez pana Macieja, czeka nas fantastyczny błogi relaks i odpoczynek. Uśmiech na twarzy długo nam nie zniknie a i bardzo ciekawe będą spostrzeżenia naszych dzieci, które często zupełnie inaczej odbierają przedstawioną sytuację.
Uważam, że autor wykonał fantastyczną pracę, czym zachęcił mnie jeszcze bardziej do śledzenia jego twórczości. Oczywiście, polecam!






środa, 18 października 2017

Agnieszka Osiecka dzieciom - Agnieszka Osiecka

  Długo nie kojarzyłam pani Agnieszki Osieckiej jako autorki, tworzącej również dla dzieci. Jej pełne wieloznaczności wiersze, teksty piosenek zawsze, zawsze wydawały mi się skierowane do dorosłego odbiorcy, posiadającego już swój życiowy bagaż. Z dużą ciekawością sięgnęłam po jej opowieści dla dzieci i tu okazało się, że „Szczególnie małe sny” znam doskonale, czytałam ją z jakiegoś zbioru mojemu synowi wielokrotnie, a zupełnie nie zwróciłam uwagi na autora. Cudna historia o tym jak bajka staje się matką wynalazku i jak często to, czym chcemy się obronić, nasza wymyślona tarcza, staje się ciekawym motorem zdarzeń.

Pięknie wydany przez Naszą Księgarnię zbiór zawiera wiersze, mini powieści „Dzień dobry, Eugeniuszu”, „Dixie”, „Wzór na diabelski ogon”, „Ptakowiec”. W każdym z nich znajdziemy nasze problemy nie tylko z lat dziecięcych, mnóstwo magicznych chwil, nie zabraknie też Mazur z ich kulturą i językiem jak oczywiście samych jezior. Gdy popatrzymy w niebo to oprócz dużej ilości ptaków, ujrzymy tam również Ptakowca, syna mewy, który pragnie zostać samolotem.

Ilustracje do tego tomu wykonała Elżbieta Wasiuczyńska, absolwentka krakowskiej ASP, zajmująca się również grafiką użytkową. W Polsce zilustrowała 21 książek, ma na swoim koncie wyróżnienia w międzynarodowych konkursach. Mnie najbardziej znana z serii bajeczek o Panu Kuleczce autorstwa Wojciecha Widłaka i z autorskiej książki „Mój pierwszy alfabet”. Jej ilustracje są niezwykle pastelowe i delikatne, pozwalają naszej wyobraźni troszkę poszaleć a my sami świetnie się przy tym bawimy. Całość tworzy wspaniały melanż świetnie ze sobą skomponowany.
Bardzo lubię czytać razem z dzieckiem takie opowieści, które w obojgu z nas ruszą pewną wrażliwą strunę, uczą empatii czy też pozostawią pewien niedosyt, który domagał się będzie dalszego ciągu historii. Agnieszka Osiecka stworzyła wiele nietuzinkowych postaci, zarówno tych do kochania jak i takich, których najchętniej do czarnej szafy. Wszystkich jednak łączy jakaś pewna niedoskonałość, z którą próbuje w różny sposób walczyć. Doskonała fabuła i jej pewna momentami przewrotność powoduje, że zostajemy wiernymi czytelnikami tej autorki. Zdecydowanie polecam.


piątek, 13 października 2017

Wanda Chotomska dzieciom - Wanda Chotomska



 
   Pamiętacie cykl programów telewizyjnych dla najmłodszych „Jacek i Agatka”? Ich autorką właśnie była Wanda Chotomska, pisarka, autorka wierszy i opowiadań dla dzieci. Dzięki niej powstało ponad 200 książek dla dzieci i młodzieży, audycji radiowych i telewizyjnych, scenariuszy do filmów krótkometrażowych i sztuk teatralnych. Najbardziej chyba znana z wierszy napisanych dla najmłodszych czytelników, którymi i starsi zachwycali się. Bo jakże tu przejść obojętnie obok wypożyczalni skrzydeł, uliczki Tabliczki mnożenia czy też balu w Babilonii?

Pamiętam jak ogromnie martwiłam się czy bohaterowie bajki „Pięciopsiaczki” znajdą dla siebie dobry dom, a najchętniej miała ochotę przygarnąć je wszystkie. Myślę, że z wiekiem zupełnie inaczej patrzę na wiersze autorki. Gdy byłam mała bawiły mnie rymy, porównania, taki czasem słowny paradoks. Z wiekiem zaczęłam dostrzegać ich drugie dno, naukę jaką z każdego można wynieść. Świetnie nadają się na zajęcia z dziećmi o empatii, o funkcjonowaniu w grupie czy też tak trudnej nauki dzielenia się z innymi. Myślę jednak, że autorce zawsze chodziło o to, by jej twórczość przyniosła choć odrobinę radości i pomagała w trudnych chwilach.
Zbiór „Wanda Chotomska dzieciom”, wydany pięknie przez Naszą Księgarnię, ilustrował Artur Gulewicz, absolwent łódzkiej ASP. Tworząc ilustracje, miesza on różne style, łączy np. pastele z akwarelami i zdjęciami, dzięki czemu efekt pracy wychodzi ogromnie ciekawy i nietuzinkowy. Taka różnorodność w dużym zbiorze świetnie się sprawdza i muszę przyznać, że oglądałam ilustracje z dużym zaciekawieniem. Ogromnie podobał mi się kornik i mól jak i z sentymentem oglądałam te do opowiadania „Dzień dobry, córeczko”.
    Twórczość pani Chotomskiej zdecydowanie można nazwać ponadczasową, ogromnie dopracowaną i uniwersalną. Mimo, że teoretycznie jest skierowana do najmłodszego czytelnika, zdecydowanie i starszy znajdzie w niej odbicie swoich problemów i podpowiedzi rozwiązania. To wspaniała, mądra rozrywka dostarczająca moc wzruszeń i wzbudzająca całą paletę emocji.
Zbiór „Wanda Chotomska dzieciom” to wiele wspólnych z dzieckiem godzin, mnóstwo śmiechu lecz i też zadumy. To próba wprowadzenia go w trudny świat dorosłych lecz też i pomoc w radzeniu sobie z nieprzyjemnościami. Zapewniam, że czytając będzie wesoło lecz też troszkę sentymentalnie. Warto zostać gościem autorki w jej cudownym, pełnym skrzydeł świecie. Polecam.



wtorek, 10 października 2017

Mały atlas ptaków Ewy i Pawła Pawlaków

   Mój balkon bez ptaków byłby po prostu nudny. To przez całą zimę sikorki a później wróbelki, sroki i kosy nadają mu ogromnego uroku, czyniąc z niego miejsce, które niechętnie opuszcza się na dłużej. Najprawdopodobniej jest też i tak z ogrodem państwa Pawlaków.
Ponieważ mam lekkiego bzika na punkcie ilustracji, jak tylko zobaczyłam w zapowiedziach ich wspólną książkę, momentalnie dopisałam ją do listy tych, które koniecznie chcę mieć na swojej półce.





  Zarówno Ewa jaki i Paweł Pawlak ukończyli ASP we Wrocławiu. Ona swoje ilustracje tworzy w nietuzinkowy sposób, za pomocą tkanin, igły, nici, kleju powstają obrazy, które ogromnie przyciągają oko i budzą uśmiech na twarzy. Pani Ewa zajmuje się również grafiką wydawniczą i kaligrafią, pisze również wiersze dla dzieci. Paweł Pawlak rysuje, maluje, projektuje scenografie teatralne. Razem zilustrowali kilkadziesiąt książek dla dzieci, współpracują z wieloma wydawnictwami, są laureatami wielu prestiżowych, międzynarodowych nagród. Ich ostatnie dziecko „Mały atlas ptaków” to prawdziwa perełka. Ciężko wskazać wiek dla którego jest adresowana, śmiało można stwierdzić, że odbiorcami mogą być czytelnicy w wieku od 0 do 100 lat i więcej. To co mnie najbardziej przyciąga do takich książek to ich ogromna uniwersalność i możliwość takiego odbioru, który pozwala również na swoją własną interpretację, jak i też mobilizuje do plastycznego działania. Każdy, kto choć trochę lubi ptaki, nie przejdzie obok tego wydania obojętnie. Ich portrety wykonane przez autorów mało, że są ogromnie sympatyczne to zawierają sporo wiadomości i anegdotek.

  Szczerze nie potrafiłabym wskazać jednego autora, którego prace podobają mi się tu bardziej. Po pierwsze dzięki różnym technikom widzimy np. wyrazistego mazurka wyklejonego przez panią Ewę i delikatną kuleczkę namalowaną przez pana Pawła. (Nie można też zapomnieć o rysunkach Hani ) I bądź tu człowieku mądry. Pewien kontrast tych prac idealnie jednak ze sobą współgra, dzięki czemu każda strona przyciąga wzrok i niechętnie odrywamy od nie wzrok. Taki przekaz jest idealny dal młodszych czytelników, zawiera również w sobie wiele konkretnych informacji. Ja nie miałam pojęcia, ze kosy słyszą odgłosy wydawane przez robaki pod ziemią ani ze sójka je żołędzie.
Szczerze polecam ten atlas zarówno dla początkujących małych ornitologów jak i dla znawców tematu. Wspaniała rozrywka gwarantowana

niedziela, 17 września 2017

Zadzwoń, kocham cię - Anna Zgierun-Łacina


   Gdyby nie troska o drugiego człowieka, kto wie czy Weronikę i Wawrzyńca połączyła by tak silna więź. Spotkanie w czasie burzy z piorunami, gdzie trzeba było wykazać się pewną odpowiedzialnością ,stało się początkiem skomplikowanego, pełnego przeciwieństw uczucia.
Obecny świat, pełen zagrożenia, które dosłownie może dopaść nas wszędzie, powoduje, że wydaje się, że czas pędzi jeszcze szybciej i nie znajdujemy w nim ani chwili wytchnienia. Wydawało by się , że młodzi w tej chwili żyją wręcz idyllicznie, korzystając z elektroniki nie mają problemu z wzajemną komunikacją. Rzeczywistość jest jednak zupełnie inna. Rodzice czasami niesamowicie toksyczni lub pełni despotyzmu mają coraz mniej czasu dla własnych dzieci, starają się ułożyć i zaplanować im życie, nie znając tak naprawdę zarówno ich potrzeb jak i problemów. Młodzi nie radzą sobie ze swoimi emocjami, nieopowiedziane traumy z dzieciństwa pozostawiają głębokie ślady. Główni bohaterowie, na początku zamknięci w swoich własnych światach, szybko burzą mury i uczą się nowej sytuacji, w której budząca się miłość zaczyna zasłaniać im cały świat. Łagodny charakter Weroniki i impulsywny Wawrzyńca czasami z trudem
wzajemnie się akceptują. Dzięki temu powieść aż kipi od emocji, zarówno tych wypowiedzianych, jak i tych głęboko ukrytych. Strach o drugą osobę, pewne niewiadome, nie sprzyjają harmonii związku lecz potrafią go również niezawodnie scementować. Zarówno dziewczyna jak i chłopak zostaną poddani próbie cierpliwości, czy ich uczucie jest na tyle silne, że wzmocni ich walkę z własnymi demonami ?
   Powieści Anny Zgierun- Łaciny towarzyszą mi już od wielu lat. Zawsze niebywale autentyczne, poruszające problemy współczesnego, świata dostarczały mi wielu wzruszeń.
Odnoszę jednak wrażenie jakby autorka chcąc wykorzystać autentyczne wydarzenia, a wydaje mi się, że udało jej się jako jednej z pierwszych, odrobinę czytelnika nimi zmęczyła. Oczywiście smutnym faktem jest, że takie sytuacje miały miejsce i ogromnie trudno je zaakceptować a i nie ma możliwości na ich przyzwolenie. Na tym tle wydarzeń, pierwszy plan, jaką jest historia dwóch młodych ludzi, którzy walczą ze swoimi emocjami troszkę wydaje się przez to mniej ważna i pełna niedomówień. Głównym bohaterem staje się czas terroru, niosący ze sobą śmierć, urazy nie tylko fizyczne a przede wszystkim psychiczne. Mam minimalny przykład tego u mnie w domu, od zeszłego roku nie mogę oglądnąć wiadomości w telewizji gdy obok jest jedenastoletni syn. Od razu krzyczy żeby przełączyć kanał, boi się zobaczyć powtórkę tego co wydarzyło się w innych krajach. Dlatego z drugiej strony podziwiam autorkę, że zmierzyła się z tak ogromnie trudnym tematem, udało jej się to znakomicie. Zdecydowanie polecam.




Heca w kurniku, czyli krzyżówki, labirynty, kolorowanki i inne zabawy ortograficzne dla dzieci - Anita Graboś, Monika Hałucha

     Z tego co pamiętam dla większości z moich znajomych zasady ortograficzne stanowiły większą niewiadomą niż tę w matematyce. Wiele godzin spędziłam nad nimi, próbując zapamiętać jaki wyraz z „ó” nie wymienia się na „o” i jaka kolejność jest w wyrazie „wybrzeże|” z uporem maniaka pisząc tę nieprawidłową. Ja jednak miałam szczęście, że nauczyciel potrafił nas nauczyć tych wszystkich zasad, które niejednokrotnie przyprawiały o ból głowy. Mój syn z kolei kompletnie je ignoruje, mając taki problem z pisaniem, że i potrafi nagle w środku wyrazu wpisać dużą literę. Wiele godzin ćwiczeń za nami i myślę, że i więcej przed nami. Dlatego też korzystam z wielu pomocy jakie pokazują się na rynku, różnych dyktand i krzyżówek.

Ponieważ jestem całkowicie zakochana w książce Anity Graboś „Wyspy”, momentalnie sięgnęłam po tę pozycję, w czym ogromnie pomogło mi wydawnictwo.http://jezyna122.blogspot.com/2015/08/wyspy-ksiazka-do-kolorowania-od-lat-5.html
 I to jest właśnie taka książka, jakiej szukałam. Mnóstwo ciekawych przypadków ortograficznych, ćwiczenia zarówno w formie krzyżówek jak i wyszukiwania, łączenia wyrazów. Wszystko podane w ogromnie przystępny sposób, zarówno autorka jak i ilustratorka wspaniale połączyli swoją pracę, dzięki czemu powstała świetna, ciekawa pomoc dydaktyczna. Ćwiczy logiczne myślenie jak i rękę przy kolorowankach, również trzeba wykazać się nie lada spostrzegawczością ,by rozwiązać dane zadanie. 

Nauka przez zabawę bardzo dobrze się tutaj sprawdza i wiele chwil spędziłam przy niej z synem, bez widocznego protestu z jego strony, jak przy innych książkach. Trudność zadań jest zróżnicowana, od prostych po takie, kiedy już trzeba zmusić szare komórki do większej pracy. Rebusy, labirynty pomogą przy zapamiętaniu pisowni, która często niejednemu dorosłemu sprawi jeszcze kłopot. W sumie niewielki zeszyt a zabawy przy nim mnóstwo. Polecam zarówno młodym czytelnikom jak i starszym, dla których ortografia jeszcze potrafi stanowić trudność. Zdecydowanie warto mieć ją w swojej biblioteczce.

sobota, 16 września 2017

Jak dzieci zmieniają świat? Ciekawostki i zadania - Katarzyna Sowula


     Wyjątkowo ta książka przykuła moją uwagę nie z powodu autora, lecz ilustratora. Bardzo lubię rysunki Katarzyny Kołodziej i to one spowodowały, że bardzo chciałam książkę mieć w swojej biblioteczce. Z kolei ciekawostki zebrane przez autorkę, Katarzynę Sowulę również przypadły do gustu zarówno mnie, jak i młodym czytelnikom w rodzinie. Akurat z powodu dużej uroczystości,
nadarzyła się okazja przetestowania książki przez większą grupkę dzieci. I bardzo dobrze się stało, bo dzięki temu dorośli mieli chwilę spokoju aby porozmawiać. Młodym czytelnikom najbardziej przypadły do gustu zadania, które są do wykonania po zapoznaniu się z wprowadzającym w temat tekstem.  



Z wielką ochotą, zwłaszcza dziewczynki zabrały się za projektowanie własnej korony, chłopcy natomiast woleli opisywać swoje nastroje za pomocą emotikonów. Wszyscy natomiast chętnie tworzyli własne zabawki i wymyślali symbole Dnia Dziecka w Polsce. Książka ta zdecydowanie przykuła ich uwagę, i ciężko było później zakończyć świetną zabawę.
Tematy, które porusza w niej autorka to między innymi: kiedy władca Polski była dziewczynka, czy można grać na marchewce, kto był największym dziecięcym geniuszem muzycznym, czy dzieci kiedyś musiały pracować, w co ubierały się hiszpańskie infantki, czy dzieci mogą zarabiać pieniądze czy też gdzie znajduje się miasto dzieci świata. Do każdego tematu można wykonać zadanie, zarówno wykorzystując różnorakie pomoce plastyczne jak i posługując się tylko ołówkiem. Dzieci bardzo szybko wciągają się w taką zabawę, dzięki świetnym ilustracjom łatwo zapamiętują treść i zadają mnóstwo pytań. Dlatego jest to książka inspirująca, pośrednio zmusza do kreatywności i szybko nie nudzi się.
Osobiście zastanawiałam się czemu taki tytuł, ponieważ nie do końca zapowiada on takie treści jakich się spodziewamy. Myślę, że ponieważ teksty dotyczą bezpośrednio dzieci pozwolono sobie na taką małą zmyłkę. Dociekliwi na pewno znajdą tu odpowiedzi na wiele nurtujących ich pytań. Wśród czterdziestu sześciu tekstów na pewno każdy młody czytelnik znajdzie taki, który będzie dotyczył jego zainteresowań. Do tego bardzo ładne wydanie, ciekawa kolorystyka przykuwa uwagę. Zbliżają się długie jesienne wieczory, ta lektura powinna się świetnie w ciągu nich sprawdzić . Polecam!!



czwartek, 31 sierpnia 2017

Ósmy cud świata - Magdalena Witkiewicz


     „Ósmy cud świata” Magdalena Witkiewicz -
PREMIERA 13 września 2017 powieści „Ósmy cud świata” bestsellerowej polskiej pisarki Magdaleny Witkiewicz, inspirowana podróżą autorki do Wietnamu.
„Ósmy cud świata” to opowieść o singielce poszukującej najważniejszych wartości w życiu. W tle Wietnam z malowniczą zatoką Ha Long i tętniącym życiem Hanoi. Bohaterka powieści Anna - singielka, odnosi sukcesy, żyje wygodnie i bez zobowiązań, ale cały czas nie czuje się spełniona. Wszystko zmienia się, gdy pod wpływem towarzyszących jej emocji postanawia wyjechać do Wietnamu. To co tam ją spotka już na zawsze pozostawi ślad. Czy jej decyzje mogą zaważyć na losach innych ludzi? Czy szczęście, którym się cieszy rozsypie się nagle jak domek z kart? Anna przeżywa wietnamską przygodę i odkrywa swój własny ósmy cud świata
 Magdalena Witkiewicz bestsellerowa polska autorka, absolwentka Uniwersytetu Gdańskiego i studiów MBA. Z zawodu analityk marketingowy, specjalista od modeli ekonometrycznych, z pasji pisarka. Uwielbiana przez kobiety, od lat wzrusza i motywuje swoje czytelniczki, nie tylko w Polsce, ale również za granicą. Jej książki czytają Wietnamki, Litwinki i Amerykanki. W swych powieściach porusza trudne tematy samotności, poszukiwania sensu życia, dokonywania często niełatwych wyborów, miłości. Nazywana specjalistką od szczęśliwych zakończeń, opowiada o poważnych sprawach w lekkim, a czasami nawet w bardzo lekkim stylu. Dla dzieci i dla dorosłych. A czasami tylko dla dorosłych. Jej najnowsza książka „Ósmy cud świata” jest inspirowana podróżą autorki do Wietnamu, gdzie w 2014r. Magdalena Witkiewicz reprezentowała Polskę na Międzynarodowym Festiwalu Literatury Europejskiej w Hanoi.

Kto czeka z niecierpliwością ???

sobota, 5 sierpnia 2017

Absolutnie fantastyczne łamigłówki - William Potter

   Gdy dziecko nie lubi czytać warto sięgnąć wtedy po różnego rodzaju łamigłówki i krzyżówki. Wtedy tak zwanie „przy okazji” trzeba trochę zapoznać się z tekstem i również powtórzyć ortografię. Wszelkiego rodzaju labirynty na pewno pozwolą na ćwiczenia koncentracji jak i na skupienie, które nie zawsze da się osiągnąć przy tekście czytanym. „Absolutnie fantastyczne łamigłówki” to zbiór ciekawych prac do wykonania. Począwszy od łączenia kropek, znalezienia różnic i labiryntów, poprzez zadania już bardziej skomplikowane, wykonanie prostych zadań matematycznych i ćwiczenie ortografii, po układanie słów z rozsypanych liter. Skala trudności jest dość zróżnicowana, od zadań bardzo prostych po już takie, które wymagają więcej pracy.


    Książeczka jest bardzo bogato ilustrowana, rysunki są sympatyczne i przyciągają oko. Jest idealna na wspólny wyjazd z dzieckiem, pozwoli zarówno na zajęcie w bardziej deszczowy dzień, jak i na chwilę wytchnienia od ogromnego upału. Najważniejsze są jednak chwile spędzone wspólnie z dzieckiem, kiedy możemy razem wykonać pewne prace, pozwolić dziecku na swoją osobistą interpretację poleceń jak i wspólnie świetnie się bawić. Można zrobić pewnego rodzaju zawody i robić polecenia na czas lub przeciwnie, poświecić im więcej czasu by utrwalić np. pewne zasady ortografii.

   Wydawało mi się, że mój syn jest już trochę za duży na wykonywanie pewnych zadań, okazało się jednak, że świetnie się przy niej bawił i nawet ze skupieniem liczył, choć za tym nie przepada. Najwięcej trudności sprawiło mu wykreślanie wyrazów ale i z tym szybko sobie poradził. Uważam, że tego typu książki są wspaniałym uzupełnieniem wszelkiego rodzaju prac lekcyjnych jak i bardzo dobrą rozrywką. Polecam !


środa, 2 sierpnia 2017

Francuski klejnot -Anna J. Szepielak


  Pierwszy raz miałam kontakt z twórczością pani Szepielak dość dawno temu około roku 2010, kiedy to w moje ręce wpadła książka „Zamówienie z Francji”. Opowieść o młodej fotografce Ewie,
która otrzymała zlecenie zrobienia zdjęć interesującej, z ogromnymi tradycjami, rodzinnej kwiaciarni „U Flory” . To była jedna z tych książek, która wzmogła u mnie tęsknotę za Prowansją, jej fantastycznymi krajobrazami i roślinnością. Powieść ta jest również pełna magii, można by stwierdzić, że autorka przewidziała ten nurt w literaturze, który teraz jest tak modny i ma tak wielką popularność. Gdy w zeszłym roku zobaczyłam jej wznowienie pod tytułem „Francuskie zlecenie” na początku myślałam, że autorka po tylu latach zdecydowała się na kontynuację. Trochę byłam zawiedziona, że to po prostu poszerzony pierwszy tom. Teraz jednak trzymam w rękach „Francuski klejnot” kontynuację losów Ewy, jak i całej francuskiej rodziny, którą poznajemy w pierwszym tomie.
  Ewa mimo ogromnego sentymentu do Francji, wraz z rodziną mieszka w Polsce. Wybiera się w podróż do starych przyjaciół niestety tym razem z przykrego powodu. Zmarła nestorka rodu, do której czuła ogromny podziw i szacunek. Jest to dla niej czas ogromnego smutku, wspomnień, jak i pewnego lęku jak poradzi sobie rodzina bez tak kreatywnej i pielęgnującej więzy rodzinne osoby. Po odczytaniu testamentu okazuje się, że Ewa otrzymuje w spadku klejnot, którego mało, że w ogóle się nie spodziewa ale który od tego czasu stanie się powodem sytuacji zarówno konfliktowych jak i pełnych niewyjaśnionych zdarzeń. I w tym tomie swego rodzaju magia będzie czaiła się w tle, nie do końca dając możliwości bohaterom by spełniały się ich plany i zamierzenia. „Francuski klejnot” zdecydowanie lepiej czyta się znając poprzedni tom. Wiele wątków zazębia się, a bohaterowie kilkanaście lat starsi cały czas nie mogą pozbyć się problemów. Ewa wpada na pomysł by Aleksa, który ma kłopoty związane z pracą zaprosić do Polski. Czy uda się jej wspomóc w ten sposób Kalinę, której ktoś z premedytacją utrudnia życie? Czy uda się rozwikłać skomplikowane rodzinne sekrety i jaki będzie mieć w tym udział Ewa i jej „:magiczne” zdolności?
  Książka ta to wspaniała lektura na lato. Lekka ale ogromnie wciągająca, z fantastycznym klimatem i sympatycznymi bohaterami, pozwala zarówno odpocząć jak i zrelaksować się. Tajemnice zostają rozwiązane, więc pewnie mała nadzieja na następny tom, ale mnóstwo wątków pobocznych aż prosi się o kontynuację. Jedynie co mi przeszkadzało to ilość wplatanych w treść wyrażeń francuskich, myślę, że bez połowy można by było spokojnie się obejść. Książkę jednak zdecydowanie polecam, zwłaszcza w te niesamowite upały jakie w tej chwili dają co poniektórym mocno w kość. Nasza uwaga choć na chwilę pobiegnie w innym kierunku.


niedziela, 30 lipca 2017

Lato - Tove Jansson

   Opowieści o Muminkach pokochałam dopiero jako dorosła osoba ale za to miłością dozgonną. Moim ulubionym bohaterem jest Tatuś Muminka, którego filozofia życiowa mimo pewnej depresyjności zawsze powoduje u mnie uśmiech. Ogromnie podoba mi się również twórczość Tove Jansson dla dorosłych. Uważam, że jej „Uczciwa oszustka” to powieść, która śmiało mogłaby powalczyć o międzynarodowe nagrody, z fabułą pełna zaskakujących zdarzeń, przez które przenika ogromna mądrość.
   „Lato” na początku zaskoczyło mnie swoją prostotą, delikatnością i minimalizmem. Mieszkańcami pewnej szkierowej wyspy w Finlandii jest babka, jej syn i mała Sophie. To oni są głównymi bohaterami powieści, lecz tak naprawdę na pierwszy plan wysuwa się natura, niesamowity krajobraz wraz ze zmieniającą się pogodą, która ma ogromny wpływ na życie mieszkańców. Kluczową postacią wydaje się być babka, która wraz z wnuczką często łamie zakazy, czytelnikowi nie wydaje się to jednak naganne ponieważ każda taka wyprawa kończy się nowymi doświadczeniami małej Sophii, której głowa pełna pytań wciąż domaga się wielu odpowiedzi. Na wyspę przyjeżdżają czasem goście i wtedy dopiero można zauważyć jak jej mieszkańcy stanowią w jakiś sposób zamknięty klan, nowo przybyli obco czują się na ich terenie, co zupełnie niezrozumiałe jest dla Sophie a dodaje pracy babce. Czas na wyspie toczy się według pór roku, to one wytyczają pewien zakres czynności, czy też przypominają o pewnych obowiązkach. Zycie w zgodzie z naturą wymaga również pewnych poświęceń i pracy, której efekty często można ujrzeć dopiero po dłuższym czasie.
  „Lato” to opowieść przesiąknięta elementami filozofii, niezwykle jednak urokliwa mimo tego, że tak naprawdę opowiada o rzeczach kompletnie niespektakularnych i codziennych. Mało kiedy relacje międzyludzkie są tak nie pozwalające na pewną improwizację, chyba, jeśli by tak nazwać zachowanie w pewnych momentach babki. Jest ona osobą nie poddającą się presji ani wpływom innych osób. Sophie nie zawsze odnajduje się w scenerii wyspy, nie umie jeszcze dokładnie określić swoich wątpliwości i lęków. Oprócz krewnych natura staje się jej nauczycielem, częściej bywa jednak fantastyczną scenerią, która potrafi zmieniać się kilka razy dziennie.
Nostalgia, szczerość, interesujące ilustracje to zdecydowane atuty tej powieści. Warto pobyć choć przez chwilkę na wyspie, poczuć jej niesamowity klimat, podglądnąć mieszkańców. Polecam.


poniedziałek, 24 lipca 2017

65-piętrowy domek na drzewie Andy Griffiths

  To już piąty tom historii o domku na drzewie i jego nietuzinkowych lokatorach. Gdy Andy i Terry zapraszają do siebie, to od razu wiadomo, że będzie ogromnie wesoło, może być sporo pośpiechu i mnóstwo problemów. Domek rozrasta się w ekspresowym tempie, poszczególne pomieszczenia przyciągają uwagę, niestety jednak jest problem. Brak pozwolenia na dalszą rozbudowę hamuje jego rozwój, tym bardziej że wydawca dopomina się o następny tom serii. Jak wiadomo, działanie pod pewną presją i kontrolą nie zawsze idzie w parze z kreatywnością i logicznym myśleniem. Pośpiech często bywa złym doradcą a właśnie nim kieruje się inspektor budowlany. Gotowy jest wyburzyć urodzinowy jak i nieurodzinowy pokój, sklep z lizakami, jeśli tylko nie dostanie pozwolenia w określonym czasie. Dobrze chociaż, że przygód w czasie poprzedniej rozbudowy było mnóstwo i teraz można to szybko opisać i fantastycznie z pewnym przymrużeniem oka narysować. Wzrok spocznie na ilustracjach, a treść będzie świetnym uzupełnieniem, przekazywanej historii.
  Opowieść o domku na drzewie przykuła moją uwagę od pierwszego tomu. Szukałam przekonującej lektury dla syna, który nie marzył o czytaniu, a wręcz miał okres negacji każdego słowa pisanego. I tu trafiłam w dziesiątkę. Barwna historia, pełna zaskakujących jak i trochę nietypowych rozwiązań, interesujący bohaterowie, humor przeplatany z ironią, wszystko to przykuło wtedy uwagę dziesięciolatka i od pierwszego tomu śledzi on z dużą uwagą losy mieszkańców domku na drzewie. Już samo to lokum świetnie rozrusza wyobraźnię, bo przecież mieć coś takiego na własność to marzenie zarówno niejednego dziecka jak i dorosłego. Jakby nie było, to pewne spełnienie marzeń z dzieciństwa, i motywacja do konkretnego działania.
Autorzy świetnie łączą formę komiksu z powieścią, dzięki czemu młody czytelnik ma szansę na chwilkę oddechu od treści i skupienia się na ilustracjach, które bawią, zmuszają do pewnej analizy jak i świetnie nawiązują do fabuły.
Seria o domku na drzewie to dobra pozycja dla całej rodziny. Każdy znajdzie w niej coś dla siebie, a wakacyjny czas sprzyja wspólnym lekturom. Polecam.

czwartek, 6 lipca 2017

Kroniki z życia ptaków i ludzi - Aida Amer


   Jeden dom, dwie rodziny. Dwa różne światy połączone jednym miejscem. Czas, który niekoniecznie sprzyja wędrówkom, a jednak jest pełen dróg i prób znalezienia własnego miejsca na ziemi. Opowieść pełna zapachu ziemi jak i jej świadomej obecności w codziennym życiu. I one, ptaki, nad głowami, w zakamarkach dachów, w gniazdach na drzewach, na polach. Będące również cichymi bohaterami nadchodzących zmian i poszukiwań własnej tożsamości. Opowieść o rodzinie Sztulmowskich i o Stulmaherów, to historia o szukaniu szczęścia w czasach, kiedy fałsz jest na porządku dziennym, a nie do końca wiadomo, kogo można nazwać prawdziwym bohaterem. Nostalgia przeplata się tutaj z nieszczęściem, a rytm życia wyznacza natura, która nigdy nie zdradza i swoją pewną cyklicznością daje poczucie bezpieczeństwa.
   Muszę się przyznać, że nie od samego początku zachwyciłam się lekturą. Przeszkadzały mi krótkie, jakby informacyjne zdania, pewien natłok informacji, gubiłam się w losach bohaterów. Gdy jednak spokojnie przerzucałam następne strony, powoli przestałam szukać pewnego rytmu i podałam się narracji. I bardzo dobrze, bo inaczej na pewno przeoczyłabym to co istotne w fabule, szukając podwójnych znaczeń zamiast skupić się na tu i teraz. Ciekawym doświadczeniem było razem z autorką przystanąć i popatrzyć na pewną wielowymiarowość życia i jego zależność od natury. Aida Amer przypomina, że to, co jest naprawdę stałe, co daje naszemu życiu pewną cykliczność, to jest zawsze to, na co naprawdę nie mamy żadnego wpływu. Gdy coś okupione naszym smutkiem się kończy, nastaje czas kiedy nowe puka do drzwi. Tylko my sami musimy go nie przeoczyć, zaprosić i wpuścić, bo odprawione, może dłuższy czas nie chcieć zostać naszym gościem.
    Tu nie ma głównych bohaterów, każdy jest ważnym elementem opowieści, i jak szare kopciuszki przypominają, że ogromnie ważne jest poczucie bezpieczeństwa i nie istotne, kto może w jego uzyskaniu pomóc, najważniejsze by efekt pozwolił by smutek rozwiał się nad łąkami.
Troszkę zabrakło mi dokończenia pewnych wątków, głównie związanych z postaciami, lecz myślę, ze daje to autorce uchyloną furtkę na rozwinięcie historii.
   Czas, który spędziłam razem z bohaterami, z otaczającą ich naturą, zależnościami, wyciszył mnie i pozwolił na odpoczynek. I za to autorce bardzo dziękuję. Zdecydowanie polecam




wtorek, 4 lipca 2017

Notatki samobójcy - Michael T. Ford



     Po nieudanej próbie samobójczej Jeff trafia do szpitala psychiatrycznego. Już sama nazwa miejsca w którym przebywa, powoduje u niego wewnętrzny bunt i absolutnie nie ma ochoty na rozmowy z terapeutami ani na bliższe poznanie pacjentów z oddziału. Skupia się na rzeczach powierzchownych, bawią go go nazwiska pracowników, skrupulatnie wszystko obserwuje, nie bierze jednak czynnego udziału w tym co dzieje się wokół. Nie wraca myślami do tego co się wydarzyło, nie analizuje, stara się być tylko tu i teraz. Niespodziewana wizyta rodziców wytrąca go z równowagi, przypomina o pewnych sprawach, które do tej pory w jego umyśle były chwilowo uśpione. Bo przecież on ma naprawdę kochającą rodzinę, nie przechodził w życiu żadnej traumy, nikt z otoczenia go nie napastował, skąd więc pomysł by próbować odebrać sobie życie?
Musi pozostać w szpitalu przez czterdzieści pięć dni, tyle trwa opracowany program terapii grupowej. Jak spojrzy na problemy innych, czy dojrzy jakiekolwiek podobieństwo, czy też wyprze z podświadomości wszystko co nie będzie wydawało się zabawne i interesujące? Czy Jeff naprawdę ma osobiste problemy, czy cała powstała sytuacja jest związana z jakąś jedną konkretną chwilą?
W obecnej dobie ogromnej anonimowości, kiedy zamykamy się nie tylko w czterech ścianach, ale i we własnych wirtualnych światach bardzo łatwo popaść w niesamowite skrajności. Mniej odporni na codzienność, nie umiejący oceniać realnie zewnętrznych sytuacji, stajemy się łatwym łupem naszych osobistych niepewności i lęków. Częsta zmiana nastroju młodych ludzi powoduje dodatkowo, że nie umieją oni ocenić realnie swoich strachów, czy też przeciwnie doznawszy prawdziwej traumy w jakiś sposób bagatelizują ją, lecz jednak ona szybko powróci chociażby w formie koszmarów lub w chęci odreagowania. Dorośli zdecydowanie są silniejsi psychicznie, dla młodych jedna chwila może stać się tą, która przekreśli szczęśliwe życie.

    "Notatki samobójcy" to powieść teoretycznie skierowana dla młodzieży, lecz zdecydowanie poruszająca również problemy świata dorosłego . I nagle okazuje się, że mogą one nie różnić się , inne będzie tylko postrzeganie świata. Jeff jako barwny narrator w interesujący, czasem i zabawny sposób przedstawia szpitalnianą codzienność, własną walkę z uczuciami i próby powrotu do codzienności. To mądra, wciągająca lektura. Warto przeczytać.

niedziela, 2 lipca 2017

Rok na wsi - Magdalena Kozieł-Nowak

Magdalena Kozieł – Nowak to artystka mająca głowę pełną pomysłów, uwielbiająca eksperymentować aż do przesady, a wszystko po to, aby zainteresować dzieci sztuką. Jej najnowsze dziecko „Rok na wsi” jest tego świetnym dowodem. Książka w pełni autorska, przedstawiająca niewielkie gospodarstwo agroturystyczne Basi i Piotra Listków, zawiera mnóstwo informacji na temat życia kompletnie innego niż miejskie. Tu wszystko wypełnia pewien rytm, codzienne, powtórzone czynności, składają się na kolejne dni, a czas wyznaczają pory roku. Potrzeba ogromnej systematyczności, by wszystko grało jak trzeba, zwierzęta nie chodziły głodne, a i gospodarze oprócz pracy, mieli chwilę na odpoczynek. 12 kart miesięcy, ma przybliżyć młodemu czytelnikowi, co tak naprawdę trzeba wykonać w określonym czasie, by móc potem cieszyć się nie tylko pięknymi plonami lecz żeby również być przygotowanym na kaprysy pogody i jej zawirowania. Interesujące, barwne ilustracje ogromnie przyciągają wzrok i sprawiają, że dziecko z uwagą śledzi poczynania gospodarzy.


Pracy jest tak dużo, że i dzieci mają również swoje obowiązki a i turyści, którzy przyjechali tutaj na odpoczynek, chętnie pomagają gospodarzom. Tutaj nic nie może się zmarnować, zostanie skrzętnie wykorzystane w odpowiednim czasie.
Każda strona gwarantuje miło spędzony czas z dzieckiem, kiedy to może ono nauczyć się czegoś zupełnie nowego, a równocześnie świetnie bawić się ćwicząc przy tym zarówno koncentrację, jak i rozwijać słownictwo, i spostrzegawczość.


Wydawana przez Naszą Księgarnię seria „Rok w..” zdecydowanie wyróżnia się na rynku właśnie dzięki wspaniałym ilustratorom, którzy w ogromnie interesujący sposób przyciągają uwagę dziecka co pozwala spędzić wspólnie chwile, które na długo pozostaną w pamięci.
Na pewno nie jedno dziecko zdziwi się, że buraki wcale nie rosną w supermarkecie a mleko nie powstaje w fabryce, lane prosto do kartonów. Bardzo często widać niestety, że wiedza dzieci, w jaki sposób powstaje dany produkt, jest naprawdę znikoma. Dlatego tego typu publikacje pozostają wciąż ogromnie potrzebne i nic nie tracą na swojej aktualności. Ten tom zdecydowanie polecam, bo pełny jest nie tylko konkretnych wiadomości ale zawiera mnóstwo elementów bajkowych, bez których ich odbiór na pewno byłby trudniejszy. Fantastyczna zabawa.