Dziennik Cwaniaczka to jedna z tych
serii, którą mój syn pokochał od pierwszego tomu, a trzeba
zaznaczyć, że czyta niewiele i nieczęsto się zdarza, że książka
zainteresuje go na tyle, by porzucił świat wirtualnych gier.
Na pewno każdy z nas miał taki moment
w czasie przygotowań do świąt, że zamarzył o dalekiej podróży
w ciepłe kraje. Mamy nadzieję uciec od sprzątania, gotowania i nie
za ładnej pogody za oknem. Rodzina Grega decyduje się na taki
świąteczny wyjazd ale w miejsce nie byle jakie. Tam, gdzie rodzice
spędzili miesiąc miodowy, w Isla de Corales. Wspominają pobyt tam
jako coś zachwycającego i jedynego w swoim rodzaju. Trudno dziwić
się chłopcu, że jest załamany, czekał na prezenty a tu okazuje
się, że to sam wyjazd ma być świątecznym upominkiem. Ponieważ w
tym czasie z reguły wszyscy się spieszą i narzekają, że są
spóźnieni, ten pęd dopada również rodzinę Heffleyów. O mały
włos przez olbrzymie, świąteczne korki nie spóźniają się na
lotnisko, a dalszy pechowy bieg wydarzeń niejednego zniechęcił by
do podróży. Następuje survivalowy tor przygód, z których każda
następna jest jeszcze bardziej zabawna od poprzedniej. Muszę
przyznać, że autor absolutnie nie osiadł na laurach, jest
genialnym obserwatorem i wspaniale potrafi przedstawić komizm danej
sytuacji zarówno słownie jak i graficznie. Fantastycznie ukazał
wszystkie obawy ludzi, którzy debiutują w podniebnych podróżach
jak i różne typy pasażerów. Opisany przez niego kurort w
tropikach może co prawda niejednego odstraszyć od takich wyjazdów,
różne gatunki zwierząt ( niektóre mocno nachalne),
niebezpieczeństwa w wodzie, tłum ludzi, niemożliwość zjedzenia
spokojnie posiłku czy też zdradliwe napoje, to rzeczy na które
trzeba ogromnie uważać. Zdecydowanie szybko dopada myśl, że
chyba w domu byłoby lepiej a reklama po prostu ukazuje wszystko w
innym świetle.
Ten tom przygód Cwaniaczka to świetne
antidotum na nasze zmęczenie, gdy padamy z nóg po przygotowaniach
świątecznych. Lektura zdecydowanie uświadomi nam jak mamy DOBRZE I
WSPANIALE, i że tak naprawdę tylko od nas zależy jakie te święta
będą. Przygody Grega to istny maraton sytuacji, w których musi
skonfrontować się ze swoimi lękami. Niekoniecznie wychodzi z nich
zwycięsko ale na pewno wynosi z nich cenne nauki. Jego przygody i
styl ich zobrazowania jest zdecydowanie nie do podrobienia. Ja
fantastycznie bawiłam się przy nich i już ciekawa jestem
następnych. Co jeszcze może mu się przytrafić ??