Jeden dom, dwie rodziny. Dwa różne
światy połączone jednym miejscem. Czas, który niekoniecznie
sprzyja wędrówkom, a jednak jest pełen dróg i prób znalezienia
własnego miejsca na ziemi. Opowieść pełna zapachu ziemi jak i jej
świadomej obecności w codziennym życiu. I one, ptaki, nad
głowami, w zakamarkach dachów, w gniazdach na drzewach, na polach.
Będące również cichymi bohaterami nadchodzących zmian i
poszukiwań własnej tożsamości. Opowieść o rodzinie
Sztulmowskich i o Stulmaherów, to historia o szukaniu szczęścia w
czasach, kiedy fałsz jest na porządku dziennym, a nie do końca
wiadomo, kogo można nazwać prawdziwym bohaterem. Nostalgia
przeplata się tutaj z nieszczęściem, a rytm życia wyznacza
natura, która nigdy nie zdradza i swoją pewną cyklicznością daje
poczucie bezpieczeństwa.
Muszę się przyznać, że nie od
samego początku zachwyciłam się lekturą. Przeszkadzały mi
krótkie, jakby informacyjne zdania, pewien natłok informacji,
gubiłam się w losach bohaterów. Gdy jednak spokojnie przerzucałam
następne strony, powoli przestałam szukać pewnego rytmu i podałam
się narracji. I bardzo dobrze, bo inaczej na pewno przeoczyłabym to
co istotne w fabule, szukając podwójnych znaczeń zamiast skupić
się na tu i teraz. Ciekawym doświadczeniem było razem z autorką
przystanąć i popatrzyć na pewną wielowymiarowość życia i jego
zależność od natury. Aida Amer przypomina, że to, co jest
naprawdę stałe, co daje naszemu życiu pewną cykliczność, to
jest zawsze to, na co naprawdę nie mamy żadnego wpływu. Gdy coś
okupione naszym smutkiem się kończy, nastaje czas kiedy nowe puka
do drzwi. Tylko my sami musimy go nie przeoczyć, zaprosić i
wpuścić, bo odprawione, może dłuższy czas nie chcieć zostać
naszym gościem.
Tu nie ma głównych bohaterów, każdy
jest ważnym elementem opowieści, i jak szare kopciuszki
przypominają, że ogromnie ważne jest poczucie bezpieczeństwa i
nie istotne, kto może w jego uzyskaniu pomóc, najważniejsze by
efekt pozwolił by smutek rozwiał się nad łąkami.
Troszkę zabrakło mi dokończenia
pewnych wątków, głównie związanych z postaciami, lecz myślę,
ze daje to autorce uchyloną furtkę na rozwinięcie historii.
Czas, który spędziłam razem z
bohaterami, z otaczającą ich naturą, zależnościami, wyciszył
mnie i pozwolił na odpoczynek. I za to autorce bardzo dziękuję.
Zdecydowanie polecam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz