Trzeba przyznać, że Andy i Terry, autorzy książki są niebywale pracowici, dopiero ich domek miał 13 pięter a tu już pokazują nam aż ich 78. Mało tego, w przygotowaniu już pokazanie 91 domku! Sama byłam ogromnie ciekawa, co mogli tam jeszcze umieścić ??
Andy jest smutny, reżyser filmu o
domku i ich mieszkańcach nie chce go w swoim dziele, uważa, że
narrator jest zupełnie zbędny a śmieszny Terry ze swoimi
wynalazkami zupełnie wystarczy. Tym bardziej, że gdy skrzyżował
węgorza elektrycznego z jednorożcem,wyszedł mu elektrorożec z
rogiem strzelającym z piorunami, które trafiły go dokładnie w
zadek. Co się działo potem, to trzeba koniecznie zobaczyć. Dlatego
też Andy idzie wysiadywać megajajo, by nie przeszkadzać przy
kręceniu filmu. Towarzyszy mu Jill, która właśnie wróciła z
wyprawy na księżyc z międzygalaktycznym pogotowiem ratunkowym
zwierząt. Musiała ratować myszy, których rakieta rozbija się
podczas wyprawy kosmicznej po ser. Ogromnie podoba jej się megajajo
i zastanawia się, co może w nim mieszkać ?
Ciekawi jesteście na pewno, co mogli
autorzy jeszcze zainstalować w swoim domku na drzewie? Mają
samochodowe spa, myślę, że niejednemu kierowcy przypadło by do
gustu, całe piętro z wirującymi talerzami (praca na cały dzień
gwarantowana), grotę gryzmołów graffiti (młodzi czytelnicy mają
tu swój raj), stadion wszechpiłki na którym można grać
jednocześnie we wszystkie możliwe gry z piłką i wiele innych
ciekawym miejsc.
Trzeba podkreślić, że ten tom
również jest idealny dla tych, którzy niekoniecznie lubią czytać.
Forma komiksowa, do tego ogromnie śmieszna, powinna ich
zainteresować, tym bardziej że książkę można czytać również
na wyrywki i tak samo bawi.
Dzięki postaci reżysera, filmowców i
małpy zastępującej narratora, dokładnie widać wyższość
książki nad jej adaptacją, która pozbawiona głębszych emocji ma
za zadanie tylko bawić. Dla niektórych jednak samo uczestnictwo
przy kręceniu filmu jest priorytetem. Ekranizacja przecież może
przyciągnąć tłumy, więc sława jest na wyciągnięcie ręki.
Podziwiam autorów, że nie ustają na
laurach i każdą następną książką, stawiają sobie jeszcze
większą poprzeczkę. Jeszcze bardziej mnie cieszy fakt, że mój
domowy „nieczytacz” książek, pochłonął ją szybciej ode
mnie. Polecam!