środa, 5 listopada 2014

Posłaniec- Markus Zusak

 
      Po przeczytaniu „Złodziejki książek” zapragnęłam poznać wcześniejszą twórczość autora. Pomimo tego, a właściwie może dlatego, że „Posłaniec” kierowany jest do młodzieży (bardzo lubię tego typu literaturę) postanowiłam się z tą powieścią zapoznać.
Główny bohater, dziewiętnastoletni Ed Kennedy, raczej nie należy do tych młodych ludzi, którzy się cieszą życiem. I tak naprawdę nie za bardzo chce to zmienić, żyje z dnia na dzień, bez jakiejkolwiek chęci wyrwania z codziennego marazmu. Ed pracuje jako taksówkarz a jego ukochany przyjaciel to pies Odźwierny. Pewnego dnia młody człowiek znajdzie się w odpowiedniej chwili, w odpowiednim miejscu – w banku. Znienacka zostaje bohaterem. Niespodziewanie również otrzymuje on kartę, asa karo z dołączonymi trzema adresami. W taki właśnie sposób zostaje posłańcem. Mało tego za każdym razem nie tylko musi odgadnąć dlaczego został wysłany właśnie w to miejsce, lecz również musi pogłówkować co to ma z nim wspólnego. Tak naprawdę cała ta operacja ma posłużyć temu, żeby Ed uwierzył w siebie i w swoje możliwości, aby poznał inny świat, innych ludzi, dzięki którym popatrzy na siebie z ich perspektywy. Ed jak święty Mikołaj będzie niósł ze swoim przyjściem dar, będzie wnosił coś dobrego, coś co będzie również dotyczyło jego osoby. Autor w sposób niezwykle plastyczny ukazuje nam przemianę głównego bohatera, jego rozterki jak i momenty pełne niedomówień. „Posłaniec” teoretycznie jest powieścią dla młodzieży ale absolutnie nie jest tylko do niej skierowana. Zawiera w sobie ogrom refleksji, wskazuje drogę jaką każdy z nas może podążyć, aby poczuć się lepszym, wartościowszym. Autor prowadzi głównego bohatera labiryntami, gdzie wyjścia nie znajduje się od razu, jest ono jakby nagrodą za dobrze wykonaną pracę. Muszę przyznać, że jestem pod dużym wrażeniem prozy Markusa Zusaka, wprowadza on bowiem pewne elementy do fabuły w taki sposób z jakim się do tej pory nie spotkałam. Jedyne co mi przeszkadzało to fakt, że morał nasuwa się za szybko, lecz przecież tekst jest skierowany do młodszego czytelnika, o mniejszym życiowym doświadczeniu jak i szukającego wciąż drogi, jaką ma podążać.
Czy „Posłaniec” jest gorszy od „Złodziejki książek”? Na pewno wydaje się prozą mniej dojrzałą ale pełną eksperymentów, jakby autor chciał sprawdzić na ile może sobie pozwolić w stosunku do młodego czytelnika. Obie jednak powieści są pełne niuansów, pewnych elementów fantastycznych i obie pozostawiają czytelnika z głową pełną przemyśleń. Dlatego warto poznać jego prozę, która zrobi nam niezły mętlik w głowie, wzruszy jak i wskaże pewne rozwiązania. Ważne jest to, że każdy z nas może stać się kiedyś w pewnym sensie wybranym. A jak to wykorzystamy będzie zależało tylko i wyłącznie od nas samych.

poniedziałek, 3 listopada 2014

Zosia z ulicy Kociej. Na wycieczce - Agnieszka Tyszka


 
     To już szóste spotkanie z sympatyczną Zosią, tym razem większość przygód przeżyje ona na szkolnej wycieczce tzw. zielonej szkole – pierwszej w jej życiu. Przygotowania do niej pochłaniają ją bez reszty.  Wcześniej jednak szykuje się do własnych imienin ( jak wiemy zimna Zośka lubi płatać pogodzie psikusa) i przesympatycznego święta Niezapominajki. Maj jest miesiącem mnóstwa uroczystości w których młoda bohaterka wraz z rodziną będzie brała udział. Najważniejszy jest jednak wyjazd z klasą do miejscowości, o interesującej nazwie Zgniłki. Na miejscu okaże się, że nic nie jest tak jak się wcześniej wydawało, począwszy od ośrodka wczasowego, który wygląda zupełnie inaczej niż na folderze a skończywszy na nieszczególnej pogodzie.Muszę przyznać, że Zosia zauroczyła mnie bez reszty a jej młodsza siostra Mania całkowicie podbiła serce. Nikt tak jak ona nie umie trafnie ocenić i skomentować danej sytuacji. Jej komentarze potrafią czytelnika doprowadzić do konwulsji śmiechu i sami musimy przyznać, że logiką pobije niejednego dorosłego. Agnieszka Tyszka przedstawia swoich bohaterów tak obrazowo, że czytając o nich zapominamy, że są postaciami fikcyjnymi. Ze swoimi codziennymi problemami stają się częścią naszej rodziny i stałym elementem dnia.Świat Zosi całkowicie jest i naszym - pełnym gadżetów elektronicznych, rozterek dorastania, chruścików jak i ..kaloszy w motyle. Pobyt Zosi na zielonej szkole dostarcza jej mnóstwa emocji jak i wprawia ją w zdumienie-jak szybko można zacząć tęsknić za siostrą i NIH-Najwyższą Izbą Kontroli czyli jej mamą.Chęć przeżycia przygody jest jednak silniejsza i ciekawość zdecydowanie zwycięża.
Agnieszka Tyszka proponuje nam książkę niesamowicie ciepłą i pełną rodzinnych wartości. Ilustracje Agaty Raczyńskiej same w sobie dostarczają dodatkowych wzruszeń. Nie dość, że ogromnie obrazowe, to przebija przez nie wulkan humoru. Wszystko razem powoduje, że ogromnie trudno pożegnać nam się z całą barwną, galerią postaci. Kolorowa, pełna ekstrawagancji ciocia Malina, czy też jej przeciwieństwo, lekko przewrażliwiona mama Zosi, to postacie, które na długo zostają w pamięci. A gdy dojdzie do nich jeszcze lekko tajemniczy Kris, to cóż więcej potrzeba...
Zdecydowanie polecam przygody Zosi wszystkim, młodszym i starszym czytelnikom, ponieważ naprawdę  szczery śmiech potrafi zmienić barwy dnia na zdecydowanie nam bardziej przyjazne.