Czy zdarzyło się Wam już po dwóch
przeczytanych zdaniach stwierdzić, że książka będzie się wam
podobać? Mnie zdarza się to bardzo rzadko. Tym razem moje
przekonanie jak najbardziej się sprawdziło, choć pierwsze zdania
nie dotyczyły bezpośrednio głównej bohaterki. Czytałam bardzo
dużo recenzji tej książki. Z reguły jak najbardziej zachęcały
do przeczytania. I w końcu udało się. Miałam ją w ręce. Jak
zaczęłam czytać - tak przepadłam. Przestałam istnieć dla ogółu
. Czytając – robiłam przerwy na myślenie, trawiłam w sobie
treść powolutku, nie chcąc niczego przeoczyć. Ktoś powie
„trawiłą” , znaczy nie dobra. Nic bardziej mylnego. Musiałam
zaakceptować w sobie to co już przyswoiłam, aby móc dalej czytać.
Bohaterka - Dorota. i Dorotka. Niby dwie a jedna. Na początku
jesteśmy z nią , chcemy jej pomóc, kipi w nas złość. Jak to tak
może być. Jak można tak kogoś krzywdzić – dla jego dobra.
Dlaczego rodzina pełni rolę codziennego kata jeśli ona ma chronić,
wspomagać, być z nami , wprowadzać dziecko w dorosłość. Dorota
szybko się uczy rozróżniać dobro od zła. Dorotka mniej. Szafa
jest azylem i miejscem do wyciągania wniosków. Dziecko jest chłonne
jak gąbka, nasiąka pełnieniem dobra. I potem po trochu ta
łaskawość kapie, raz dla ojca, raz dla mamy... Ciężko znaleźć w
powieści pozytywnych bohaterów. Ci, którzy tacy nam się na
początku wydają, działają też pod kątem czynienia „dobra”.
Na ich tle jaśnieje jedna perełka, pani Danusia, sąsiadka Dorotki,
która sama straciwszy swoją córkę, stara się pomóc małej
dziewczynce. Czasem przyniesie jakieś ubrania, czasem poratuje cenną
rada , czy podłogą w swoim mieszkaniu. Czy w niej jednej Dorota
widzi dobro ? W późniejszej swojej całej manipulacji, dokładnie
potrafiła ocenić sytuacje i człowieka. Tak jak byliśmy razem z
Dorotką, jej czynieniem dobra, jak i ją lubiliśmy , to Dorotę
zaczynamy oceniać. Przestajemy być po jej stronie. Mistrzyni
manipulacji, prawdziwa jej królowa,myślimy. Świetnie potrafi ją
wykorzystać w pracy, w życiu osobistym – ale czy jest szczęśliwa?
Czy Dorotka została już na stałe w szafie? Dlaczego ciągle jest
jej potrzebny sztucznie stworzony Raj? Finał powieści nie przynosi
zakończenia. Wnosi pewien niedosyt, nie za bardzo chcemy wierzyć w
kolejność zdarzeń. Myślimy – faktycznie? Czy to manipulacja
teraz nami – czytelnikami?
Uważam tę książkę za ważną. W
naszym coraz bardziej anonimowym świecie, takich postaci jak w
powieści znajdziemy mnóstwo. Tak naprawdę nie zgadzamy się z ich
postępowaniem, a z drugiej strony myślimy – „żeby tak umieć”.
Może byłoby lżej. Jednak nasze wartości nam na to nie
pozwalają. Nasze dobro ma inny wymiar. Czy lepszy? Myślę, ze
autorka chciała nam przekazać coś bardzo ważnego . I że udało
jej się to w stu procentach. - Dobro i zło dla każdego ma zawsze
inny wymiar . Od nas samych zależy jak je będziemy interpretować.
Cała powieść jest pełna metafor , dwuznaczności jak główna
bohaterka. Żyją one w czytelniku jeszcze długo po przeczytaniu
książki. Zajmują nas umysł, i nie dają chwili spokoju.
Analizujemy występujące w powieści postacie. Myślimy o tym jak
ważne są lata dzieciństwa , jak mocno kształtują naszą
osobowość. Zastanawiamy się nad ogromną siłą samokontroli.
Nasze refleksje gonią jedna za drugą. I za tę wielką gamę
emocji bardzo dziękuję ...