Michael Katz Krefeld to duński
pisarz – otrzymał nagrodę za najlepszy debiut kryminalny oraz za
najlepszy kryminał roku. Powieść „Wykolejony” utrzymywała się
na liście bestsellerów przez dość długi czas, a prawa do niej
zostały sprzedane do 18 krajów. Czy rzeczywiście tak bardzo
książka ta wyróżnia się na tle innych skandynawskich
kryminałów?
Reklama jak wiadomo czyni cuda, ja
również dałam się jej nabrać i z chęcią sięgnęłam po ten
tytuł. Rzeczywiście przeczytałam go w jeden wieczór, co świadczy
na pewno o tym, że jest dobrze skonstruowany, wszystko trzyma się
całości i ma konkretny początek, środek i koniec. Czyli świetna
lektura na wakacje. Nie trzeba myśleć, zagłębiamy się w tekst i
tyle. No właśnie. Ja zdecydowanie od powieści sensacyjnej
zdecydowanie więcej wymagam. Pragnę aby mnie na tyle wciągnęła,
żebym prawie czynnie uczestniczyła np. w śledztwie a przede
wszystkim, żeby była zagadka do rozwiązania. Tu tego elementu
kompletnie mi zabrakło. Prawie wszystko jest niestety ogromnie
przewidywalne. Detektyw Thomas Ravnshold przebywa na urlopie
zdrowotnym. Całymi dniami właściwie topi się w alkoholu,
puszczając z szafy grającej w kółko ten sam kawałek,
doprowadzając tym powoli niektórych do lekkiego szału, czego
zresztą nie ukrywają Problem detektywa polega na obwinianiu się za
śmierć swojej życiowej partnerki Evy, która została brutalnie
zamordowana przez włamywacza. Thomas cały czas myśli o tym, że
nie było go tam, w ich wspólnym mieszkaniu. Na dodatek śledztwo
zostaje umorzone, winnego policja nie znajduje. Detektyw tkwi cały
czas w depresji, którą niekoniecznie skutecznie zapija. To jeden
wątek. Drugi to bestialsko zamordowane młode kobiety pozostawiane
na śmietnisku jako posągi aniołów. Są to młode prostytutki ze
wschodu Europy, których identyfikacja jest ogromnie trudna ,co
oznacza jedno – śledztwo tkwi w miejscu. Trzeci wątek to życie
młodej prostytutki Maszy, która dzięki swojemu „wspaniałemu”
chłopakowi wpada w ręce ogromnie groźnego przestępcy Slavrosa.
Wydostać się z spod jego „ochrony” wydaje się nierealne, lecz
dziewczyna stale ma jednak nadzieję. Ważnym elementem jest
pamiętnik, który prowadzi dzień po dniu. Właśnie o pomoc w
odszukaniu Maszy prosi Thomasa jej matka. Gdy detektyw po wielkich
namowach w końcu się zgadza, nie ma bladego pojęcia z czym i z kim
będzie miał do czynienia. Nie przypuszcza, że jego życie zawiśnie
na włosku .
Autor przedstawia nam przebieg zdarzeń
poprzez losy trzech bohaterów - Thomasa, Maszy i psychopatycznego
mordercy, którego poznajemy już na początku powieści. Poznając
jego dzieciństwo, możemy ujrzeć obraz człowieka jakim się stanie
w dorosłym życiu. Taki sam zabieg przedstawiła w swojej
debiutanckiej powieści „Motylek” Katarzyna Puzyńska. I jej się
to zdecydowanie lepiej udało. Powoli dawkowała wiadomości z
dzieciństwa mordercy, lecz pozostawiała pewne niedomówienia, które
zdecydowanie ubarwiały powieść, a przede wszystkim zmuszały
czytelnika do myślenia, a nie tylko przyswajania informacji. Od razu
też nasuwa mi się Marwin z „Kostki” Izy Korsaj, który również
na głowę bije mordercę Krefelda. Jego wyrafinowanie i umysł to
majstersztyk w porównaniu do bohatera „Wykolejonego”.
Zauważam ostatnio taki schemat właśnie
powieści sensacyjnych – ukazywanie życia mordercy od dzieciństwa,
wskazując na niego już od początku treści. Jednym to się udaje,
innym niekoniecznie. Tutaj autor broni się odrobinę, gdy odkrywamy
kim morderca jego powieści jest w dorosłym życiu. Ma to być
taki myk i zdziwienie, lecz uważny czytelnik zauważy już pewne
wskazówki w trakcie czytania. To co mnie odrobinę ubawiło, to
relacje między policją duńską a szwedzką. Na pierwszy rzut oka
widać, że nie pałają do siebie miłością, a chłodne podejście
do wielu spraw Szwedów denerwuje nawet ich sąsiadów – Duńczyków.
Ogólnie uważam, że „Wykolejony”
na pewno znajdzie swoich sympatyków, ponieważ tak jak pisałam
wcześniej do jego konstrukcji nie można się przyczepić. Główny
bohater, detektyw Thomas
mimo że nie jest postacią absolutnie
do lubienia, na pewno też znajdzie swoich fanów, bo gdy zaczyna
ukazywać swoje emocje od razu staje się bliższy czytelnikowi.
Mnie niestety „Wykolejony”ani nie
zachwycił ani nie powalił na kolana. Z tego ewidentnie wynika, że
zdecydowanie preferuję polką literaturę sensacyjną, która
właściwie za każdym razem jest w stanie czymś innym pozytywnie
mnie zaskoczyć. Niemniej jednak polecam książkę M.K. Krefelda
choćby po to aby samemu sprawdzić czy duński kryminał podoba nam
się czy też nie. Może warto przecież mieć swój osobisty
pogląd na ten temat.
„29 listopada 2010 roku. Dzień 33.
Zostało jeszcze ponad czterysta. Nazywam się Masza.. Mam
dwadzieścia jeden lat. Trafiłam do piekła. To mój pamiętnik.
Adresowany do mnie, tylko do mnie.[..] Piszę go, żeby przetrwać.
Przeżyć. Aby pamiętać, że nadal żyję.”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz