Ogromnie ciekawią mnie książki,
które swoją zapowiedzią zwodzą lekko czytelników. Kiedy kryminał
okazuje się być czym innym, a romans np. powieścią sensacyjną.
Zastanawiam się często kto klasyfikuje w wydawnictwach tytuły, bo
często jednak wychodzi, że to nie koniecznie to czego spodziewamy
się po opisie. I właśnie tutaj zaistniała taka sytuacja, kiedy
zamiast „powieści dla kucharek” (przekornie sugerowanej prze
autorkę) dostałam świetną opowieść z przepisami na ciekawe
polskie i włoskie dania w tle. „Stuletnia gospoda” to
niewątpliwie zajmująca saga rodzinna, czyli to co lubię
najbardziej. Już jej samo umiejscowienie na mojej „ulubionej”
trasie Kraków – Zakopane wzmocniło jeszcze moja ciekawość. Nie
da się ukryć, że historycznie wiele się działo na tych terenach,
więc tło powieści naprawdę zapowiadało się interesująco.
Tytułowa gospoda połączyła wiele postaci, autorka skupiła się
jednak na losach dwóch rodzin, w szczególności ujawniając życie
Jagody i Michała. Ona artystka, zakochana w malarstwie, wcześniej
szukająca swojego miejsca w Krakowie, z głową troszkę w chmurach
i pełną marzeń. On natomiast od dziecka posiada talent do biznesu,
mocno chodzi po ziemi. Od samego początku wiadomo było, że tych
dwoje jest sobie pisanych. Każde z nich jednak chce próbować
życia po swojemu, tylko czy to się uda? Trzeba przyznać, że
autorka swoich bohaterów uczyniła mocno charakternymi i tak
naprawdę każdy z nich zasługuje na uwagę. Dzięki czarnemu
humorowi jej powieść, w sumie dotykająca trudnych spraw i
zawirowań życiowych, czyta się znakomicie i zdecydowanie jednych
tchem. Oj nie, trzeba się przygotować aby mieć gdzieś obok
talerzyk jakiś specjałów, aby pomiędzy wdechami je ukradkiem
podjadać. Nie da się inaczej, bo książka pełna jest polskich i
włoskich smaków tak kuszących, że ślinka leci do ust i nie
sposób nie myśleć o jedzeniu. Takie samo doświadczenie przeżyłam
czytając „Klub Pickwicka” Dickensa, gdzie też solidnie
musiałam się prowiantem obstawić.
Autorka jednak bardzo umiejętnie łączy
kulinarne doznania z historią, która podkreśla, jak ważne są
marzenia i że poszukiwanie własnej, życiowej drogi to powinien
być priorytet dla niejednego z nas.
Bardzo mi się podoba styl pisania
jakim się tu posłużyła autorka. Wiele zdań mogłoby funkcjonować
jako motta życiowe. Mało, że są niewątpliwie mądre, co też
dowcipne i zdecydowanie przykuwają uwagę.
„Stuletnia gospoda” to na pewno
powieść, która nie zawiedzie miłośnika niełatwych rozwiązań.
Zmyli, by później jeszcze bardziej zaskoczyć. Zauroczy, by później
troszkę zezłościć. Pełna gama emocji. Polecam !
Miałam okazję poznać autorkę i to przemiła osoba. A książka jest cudowna :)
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytam tę książkę :)
OdpowiedzUsuńPlanuję odwiedzić ,,Stuletnią gospodę", bo już nawet sam opis powieści wzbudził moje zainteresowanie :).
OdpowiedzUsuń