Łucji droga życia stała się bierną,
są to dróżki biegnące wzdłuż ścieżek członków rodziny.
Poniekąd jakby dała sobie przyzwolenie na to, że zmiany są dla
niej niedobre, mogą jej zaszkodzić. Tą jałowość życia przerywa
diagnoza lekarska. Burzy ona nie tylko złudny spokój głównej
bohaterki, lecz całe uporządkowane życie. Następuje całkowite
przewartościowanie jej priorytetów i dopiero teraz zaczyna myśleć
po prostu o sobie.
Smutne to, że trzeba było aż takiego
wstrząsu, by główna bohaterka uznała się za osobę, która ma
prawa do własnego zdania, a przede wszystkim do własnych
zagubionych emocji i uczuć.
Ogromnie podoba mi się styl jakim
autorka opisuje jej historię. Nie ma tu epatowania, nie ma pseudo
bohaterstwa. Najtrudniejsze chwile opisane są prosto, dosłownie,
bez dwuznaczności – tak jest, tak musi być, przecież to rak.
Kibicujemy Łucji, jesteśmy biernymi obserwatorami w
najtrudniejszych chwilach leczenia, w momentach, które trudno
przyjmuje się do świadomości, nawet ma się ochotę krzyknąć –
dość!.
Nie wolno rezygnować z własnych
marzeń – to mogłoby być główne przesłanie tej książki. Lecz
obok mamy obojętność osób, które powinny w jakiś sposób w
końcu zaistnieć. Przyzwyczajenie drugą naturą człowieka,
pomyślmy jednak, czy my sami uczestniczymy w życiu najbliższych
tak jak powinniśmy. Trzeba przyznać, że ta powieść podziałała
na mnie jak przysłowiowy kubeł zimnej wody. Zmusiła zarówno do
rachunku sumienia jak i próby przewartościowania pewnych dążeń.
Każdy ma prawo do swoich uczuć,
walczmy o nie, bo to one stanowią o nas samych. Przyszłość bywa
złudna Ważne jest tu i teraz. Pamiętajmy o tym.
Za możliwość recenzji ogromnie
dziękuję wydawnictwu Nasza Księgarnia
Ja obecnie będę czytać "Ty jesteś moje imię" tej autorki. A w następnej kolejności, wezmę się za tę książkę.
OdpowiedzUsuń