Pamiętam jakim wielkim przeżyciem
było dla mnie przeczytanie pierwszego w życiu kryminału. Był to
akurat „Krokodyl z kraju Karoliny” Joanny Chmielewskiej, w znanej
na pewno wszystkim serii z jamnikiem. Akcja wciągnęła mnie bez
końca, a wspaniały humor autorki po prostu poraził. Być może
dlatego trudno było mi później dogodzić, jeśli chodzi o powieść
sensacyjną, ponieważ szukałam zawsze wartkiej akcji, mnóstwa
zbiegów okoliczności i pokręconego śledztwa. Owszem, przeczytałam
kilka naprawdę dobrych kryminałów, lecz były to tytuły, które
miały równocześnie porządną warstwę psychologiczną. Ja jednak
tęskniłam do powieści, która by mnie rozbawiła i miała dobry
wątek sensacyjny. Dlatego też jak przeczytałam, recenzje „Kochanka
z piekła rodem” zapragnęłam przeczytać już tu i teraz, co
dzięki autorowi udało mi się w miarę szybko. Jest to debiut, Alek
Rogoziński pracuje jako dziennikarz, związany zawodowo jest z
magazynem „Party”, a z zawodu jest filologiem. Sam przyznaje, że jest wielkim miłośnikiem tego gatunku literatury .Główna
bohaterka to czterdziestoletnia, znana pisarka romansów, która
zdecydowanie lubi wszystko co ją odmładza, dlatego też poddaje się
w Zakopanem w czasie wypoczynku, komplementom i adoracji młodszego
od niej fotografa Konrada. Razem zaczynają wspólne życie w
uroczym Milanówku, w domy dopiero co zakupionym i odremontowanym
przez Joannę. Co prawda jej menadżerka Betty (czytaj również
przyjaciółka) zdecydowanie odradza jej tę znajomość, lecz
wiadomo wpływu na życie osobiste pisarki nie ma. Pech chce, że gdy
Joanna wraca ze spotkania autorskiego zastaje swojego kochanka..nie,
nie w dwuznacznej sytuacji, tylko martwego, mało tego, wszystko
wskazuje, że to morderstwo. Przybyły na miejsce zbrodni komisarz
Darski (w moim wypadku od razu skojarzenie z Darcy z „Dumy i
uprzedzenie”) nie dość, że okazuje się niezwykle interesującą
postacią zwłaszcza dla Betty, to również dobrym fachowcem. Jednak
bardzo szybko panie wpadają na pomysł, że jego śledztwo to jego
sprawa, drugie poprowadzą one same w sposób znany im z literatury i
filmów.
Muszę przyznać, że powieść
wciągnęła mnie momentalnie, bardzo szybko zaciekawiła i
zaczęła bawić. Autor stworzył świetną i
ogromnie kolorową galerię nietuzinkowych postaci. Sam fakt, że
wiele z nich jest łudząco podobnych do osób które są częstymi
gośćmi Pudelka (oczywiście jak autor pisze, absolutny przypadek)
powoduje u czytelnika jeszcze bardzie wzmożoną ciekawość, zwłaszcza, że autor nadał im niebywałe nazwiska czy też pseudonimy. Śledztwo na początku może trochę niemrawe szybko nabiera tempa i pokazuje niespotykane powiązania i stosunki pomiędzy podejrzanymi. Na tle odkrytych faktów Konrad zdecydowanie traci na uroku, a dziennikarze z miesięcznika z którym współpracował, ukazują swoje drugie, jakże nieraz odmienne twarze. Zaskakujący przebieg wydarzeń lekko wprawił mnie w osłupienie, nawet prze głowę w pewnym momencie mignęły seriale brazylijskie, bo jakby nie było autor umiejętnie kpi ze świata medialnego ukazując jego niespotykane meandry.
W sumie do jednego tylko przyczepię się,
dla mnie za bardzo duże podobieństwo głównych bohaterek z
postaciami z książek Joanny Chmielewskiej. Jedna bardziej
postrzelona, druga bardziej roztropna są dla mnie pewnym powieleniem
Joanny i Alicji. Całość jednak jest pozycją naprawdę godną polecenia. Zdecydowanie zapewni relaks, zmusza do dedukcji i myślowego kombinowania.
„Kochanek z piekła rodem” to
pierwszy z tomów z serii opisujących kryminalne przypadki pary Joanna - Betty. Mam nadzieję, że i następne wprowadzą mnie w tak dobry humor
Ja już nie mogę się doczekać kolejnego tomu. Świetna, wakacyjna lektura!
OdpowiedzUsuńJa również się przy niej fantastycznie bawiłam!
OdpowiedzUsuń