Ostatnio, ile razy wchodzę do
księgarni "aby tylko popatrzeć" :) dostaję prawdziwego
oczopląsu od
ilości okładek i interesujących
tytułów. Kilka rzeczy mnie jednak niesamowicie wkurza a
najważniejszą z nich jest dla mnie problem okładek.
Bo jeśli rozumiem wznowienia z obwolutą filmową, to kompletnie nie jestem w stanie pojąć
dlaczego okładki dublują się (byleby tylko dublują). Widzę znajomą grafikę, - no tak, to już
czytałam - biorę do ręki , no guzik z pętelką nie czytałam,
przy tym za dwa regały znajduję identyczną,
której również nie znam, a patrzy na mnie znajoma ilustracja. Tak
sobie myślę, że są dwa powody, jeśli
pierwszy tytuł z takim przodem sprzedawał się super -to inny
zrobimy taki sam, choć treść może
niekoniecznie jest dobra ( i tu pisarze powinni krzyczeć od razu
choć wiem, że niejednokrotnie maja mizerny wpływ
na to jaka okładka będzie zatwierdzona), a drugi to uważanie, że czytelnicy to idioci i tak nie będą
pamiętać, a po trzecie taniej będzie. I wkurza mnie ten fakt, bo w pracy mam z tym problem co chwilę, bo
wiadomo okładka była czerwona...a okładek sto :) Mamy w Polsce fantastycznych grafików,
artystów ilustratorów, choć nie powiem ostatnio prace zagranicznych też zwalają mnie z
nóg. Dlatego w formie pewnego osobistego protestu chcę podjąć się wyzwania nie byle jakiego,
zamierzam przedstawić książki, które właśnie od tej strony
powinny być zauważone.
Jeżeli ktoś ma swoje ulubione tytuły,
które posiada głównie z powodu ilustratorów, to bardzo proszę o
tytuły w komentarzach.
Ja wracam do świętowania w
towarzystwie tym razem mocno angielskim :))) Można oglądać,
oglądać, oglądać...
Mnie też stale kuszą nowe książki. To choroba...
OdpowiedzUsuńNieuleczalna choroba...
Usuń