Obecnie możemy mówić o pewnym coraz
częstszym procesie – kobiety stają się bardziej męskie a
mężczyźni ogromnie niewieścieją. Niejednokrotnie różnice płci
w jakiś sposób zatracają się i częściej mamy do czynienia z
określeniem „unisex”. Jednak od początku świata można było
spotkać osoby, które nie akceptowały swojej płci, lub nie czuły
się pewnie będąc takimi jakimi się urodziły. Często jednak
pewne olśnienia dokonywały się przez przypadek, a rozumienie
niektórych procesów nigdy nie było i nie jest najłatwiejsze.
„Dziewczyna z portretu” to właśnie opowieść o poszukiwaniu
nie tylko swojej tożsamości, ale również osobistego zrozumienia
swojego ciała jak i jego potrzeb. Autor przedstawia dzieje
małżeństwa Grety i Einara Wegenerów, pary artystów, osób
ogromnie wrażliwych, umiejących otworzyć się zarówno na sztukę
jak i na samych siebie. Einar uwielbiał malować pejzaże, często
te same miejsca w różnych porach roku, Greta zdecydowanie bardziej
wolała portrety. I właśnie przy malowaniu jednego z nich poprosiła
męża, zdawałoby się o tak niewiele, aby przebrał się za
nieobecną modelkę, by mogła szybciej dokończyć obraz. Ten
epizod mógłby zostać praktycznie przez nich zapomniany, gdyby nie
fakt, że w tym właśnie momencie w świadomości zarówno Einara
jak i Grety pojawiła się jeszcze jedna postać – Lili, która
niesamowicie szybko zawładnęła zarówno ich umysłami jak i
sercem. Powoli, delikatnie z ogromną nieśmiałością i pewnym
zawstydzeniem zaczęła wnikać w ich codzienność, i stawać się
gościem w ich domu.
Muszę przyznać, że ogromnie podoba
mi się konstrukcja powieści. Autor wykazał się ogromną
wrażliwością i delikatnością. Nie stara się czytelnikowi nic
sugerować bezpośrednio lecz pozwala mu samemu analizować,
wyciągać wnioski i powoli zaczynamy akceptować początkową
ulotność Lily, by później dać jej pełne prawo obecności w domu
Wegenerów. Niesamowicie skomplikowany proces przemiany Einara w
kobietę, sposobu jego myślenia, wewnętrznej walki, lęku o
przyzwolenie (przede wszystkim Grety), to wiele dni w życiu
artystów, dla których pojęcie „tolerancja” nabiera całkowicie
innego znaczenia, a uczucia zostają poddane ogromnej próbie.
Przyzwolenie na inność, na cudzą wrażliwość i akceptacja ich,
to zdecydowane atuty tej powieści. Trudna droga do własnego
samookreślenia się to początek zdobywania wyboistych ścieżek
życia. Gdy jednak są przy nas osoby, które tak jak Greta,
pozwalają byśmy szli w swoim kierunku i wspierają nas w tym –
wszystko staje się możliwe.
Einar Mogens Wegener po chirurgicznej
korekcie płci staje się Lili Elbe. Nie namaluje więcej ani jednego
pejzażu, twierdząc, że robił to tylko Einar.
Obecnie słowo tolerancja przechodzi
zdecydowany renesans, niekoniecznie w dobrym znaczeniu. Zdecydowanie
warto przeczytać właśnie tę powieść, przypomina ona bowiem o
prawdziwym, niemedialnym jej obliczu. Zdecydowanie polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz