Kobiety marzą o pięknej cerze, o
twarzy, która byłaby nieskazitelna, odpowiednio nawilżona i
odżywiona. Charlotte Cho jest specjalistą od koreańskiej
pielęgnacji skóry oraz profesjonalną kosmetyczką. Jest
właścicielką sklepu Soko Glam z koreańskimi kosmetykami. Jej
porady można znaleźć w takich magazynach jak „The New York
Times, „Vogue, „Elle”czy „ Marie Claire”. Urodziła się w
Ameryce, lecz bardzo szybko wróciła w rodzinne strony, by przede
wszystkim poznać kraj z jakiego pochodzi, jego tradycje i kulturę.
Najbardziej zafascynował ją jednak sposób, w jaki Koreańczycy
dbają o siebie, poprzez różnego rodzaju pielęgnacje zewnętrzne
jak i dzięki specjalnemu odżywianiu. Pierwszą rzeczą jaka jej
rzuciła się w oczy to różnice między walką o efekt w trakcie
pielęgnacji skóry twarzy. Kobiety z zachodu dążą głównie do
tego aby skóra wyglądała na gładką i lekko matową, by nie były
widoczne zmarszczki, wypryski itp. Koreanki chcą aby ich twarz
wyglądała na nawilżoną, i nie chodzi tutaj o efekt połysku
olejku, czy świecenia się ale o wyraźny obraz skóry, która
wygląda jakby dopiero co doświadczyła kąpieli wodnej. Na taki
efekt, składa się jednak konkretna praca jaką przede wszystkim
trzeba wykonać rano i wieczorem. Koreanki tak lubią promienną,
lekko błyszczącą cerę, że istnieje na nią specjalne określenie
chok chok, które nie odnosi się tylko do skóry ale to też nazwa
czegoś co jest wilgotne. Autorka jest przekonana, że istnieje tylko
jedna osoba, która może nas zmotywować do robienia rzeczy
wymagających pewnej dyscypliny – jesteśmy nią my sami. Łatwo
jednak może nas przerazić proponowany przez nią program dziesięciu
kroków, który przy bliższym przyglądnięciu niekoniecznie wyda
nam się innowacyjny co na pewno mocno zajmujący czas.
Na zachodzie cały czas w modzie jest
skóra opalona lub chociaż „muśnięta słońcem”. W Korei dba
się o to, aby twarz nie była wystawiana na słońce, większość
osób używa kremów z bardzo wysokim filtrem jak i korzysta z
parasolek by chronić się przez promieniami. Z powodu suchego
powietrza w pracy stosowane są nawilżacze, jest to normalny atrybut
na każdym biurku. Bardzo modne jest chodzenie całą rodziną do
Spa. Natomiast z jednym z produktów, na które autorka zwraca
szczególną uwagę są wszelkiego rodzaju maski w płachcie, które
idealnie nawilżają, można je stosować, w domu, świetnie się
przy tym relaksując.
„Sekrety urody Koreanek” to nie
tylko przewodnik po pielęgnacji, ale również kopalnia ciekawostek
związanych ze światem kosmetycznym jak i z życiem w Korei. Autorka
w sposób ogromnie przystępny omawia prawa panujące na rynku z
kosmetykami, sposoby producentów na przyciągnięcie klienta, i
ogromną różnorodność towarów, w których ciekawe składniki
odgrywają ważną rolę. Wspomina o dużej roli opakowania, które
powinno być tak interesujące, żeby patrzenie na nie po raz enty w
ciągu dnia, powodowało uśmiech na twarzy. Zwraca uwagę, że
myślenie, że idealna cera Koreanek to efekt dobrych genów jest
całkowicie błędne, wszystko polega na odpowiedniej pielęgnacji,
którą przytacza krok po kroku.
Myślę, że zdecydowanie warto
zapoznać się z treścią tego poradnika. Znajdźmy 5 minut dla
siebie, dla naszego wyglądu i lepszego samopoczucia, by wykorzystać
zawarte w nim rady. Rewelacyjne efekty gwarantowane !
Zazwyczaj czytałam książki o Francuskach, które dbały o urodę ale nie o Koreankach. Chętnie przeczytam tą książkę i okładka też przyciąga uwagę :D
OdpowiedzUsuń