„Ścieżki nadziei” to tom kończący
cykl „Dzienniki pisane w drodze”, w których główny bohater, po
śmierci ukochanej żony, wyrusza sam w pieszą podróż przez całą
Amerykę. Ma pomóc mu to w odpowiedzi na wiele pytań o sen życia,
cierpienia, jak i w jakiś sposób podziałać terapeutycznie.
Przebył wiele kilometrów, spotkał ludzi, którzy zmieniali jego
sposób widzenia świata, doświadczył zarówno dobra jak i
przykrości, kilka razy przebywał w szpitalu,. Z każdym przebytym
kilometrem odzyskiwał nadzieję, jak i wiarę w to, że to, co
nieuniknione, wcale nie musi nieść ze sobą tylko smutku i rozpaczy
a za każdym zakrętem może zdarzyć się coś, co całkowicie
zmieni tor życia.
Nie byłam miłośniczką tej serii, co
prawda czytałam wszystkie tomy, lecz nie podzielałam entuzjazmu
innych czytelników. Ciekawa jednak byłam jak autor zakończy dzieje
Alana, czy da mu życiową szansę i pozwoli powrócić do
stabilniejszego, bardziej osiadłego życia. Jak to jednak często
bywa, los postanowił on na drodze głównego bohatera położyć
jeszcze więcej przeszkód i przedłużyć jego podróż. Cały czas
pełen pytań i wewnętrznych rozterek dowiaduje się o ciężkiej
chorobie swojego ojca. Przerywa wędrówkę, by być blisko niego.
Nastaną dni pełne emocji lecz i pewnych podsumowań. Okaże się,
że ten przystanek pozwoli Alanowi na jeszcze lepszą analizę
swojego życia i niespodziewanie odkryje on pewną zależność
pomiędzy uczuciem rodziców, a jego własną wędrówką. Ważnym
elementem pewnej układanki będzie tworzone przez jego ojca drzewo
genealogiczne. Poznana w ten sposób dokładna historia rodziny
zmniejszy dystans pomiędzy nimi i pozwoli na większe zrozumienie.
„Czasami nasze troski przytłaczają
nas tak bardzo, że nie dostrzegamy ciężarów, pod którymi uginają
się ludzie wokół nas.”
„Ścieżki nadziei” według mnie to
najlepszy tom historii Alana Christoffersena. Wbrew istnieniu
pewnego napięcia spowodowanego chorobą, jest w nim jakiś spokój ,
który pozwala na jeszcze bardziej osobiste przeżywanie historii
wraz z głównym bohaterem. Autor ogromnie umiejętnie wciąga
czytelnika w losy rodziny, w których mężczyźni zdecydowanie
mieli problem z okazywaniem uczuć. Staje się to pewną wskazówką
dla głównego bohatera, który dzięki temu zaczyna rozumieć
postępowanie najbliższych. Czy pomoże mu to w umiejętności
rozróżniania swoich emocji? Autor zabiera nas w daleką podróż
pełną lęków i niepokoi, której koniec cały czas pozostaje
wielką niewiadomą a historię pełną zakrętów i wybojów stara
się skierować na prostsze i łatwiejsze drogi, ale sam główny
bohater zdecydowanie wybiera te trudniejsze.
Nie sposób nie zgodzić się z wieloma
przemyśleniami głównego bohatera czy też z jego jakże trafnymi
często spostrzeżeniami. I mimo że go nie polubiłam, wielokrotnie
w myślach przytakiwałam mu lecz również miałam ochotę szepnąć
mu na ucho pewne wskazówki. A jak zakończy się jego podróż?
Zapraszam do lektury, w której czas
gra zdecydowanie główną rolę, a przeszłość cały czas podąża
za przyszłością a emocje usiłują schować się głęboko do
plecaka. Polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz