„Stalin ukradł coś więcej niż
tylko ziemię, (…) ukradł też ludzką godność. Widzę to w
pełnych beznadziei spojrzeniach i pokurczonej posturze uchodźców.
A wszystko to jest winą komunistów.”
Parę lat temu z dużym
zainteresowaniem przeczytałam powieść „Szare śniegi Syberii”.
Kilka dni później okazało się, że autorka przyjeżdża do
Krakowa. Muszę przyznać, że uczestnictwo w jej spotkaniu
autorskim było dla mnie dużym przeżyciem. Ogromnie sympatyczna,
zarażała swoim optymizmem, bardzo chętnie odpowiadała na pytania
dotyczące sposobu zbierania materiałów do powieści. Opowiedziane
przez nią historie ogromnie zapadały w pamięć. Właśnie wtedy
dowiedziałam się, że zbiera materiały do powieści, której treść
związana byłaby z jedną z największych katastrof morskich w
historii. Choć wcześniej o niej słyszałam, moja wiedza na ten
temat była znikoma. Znając styl pisania autorki, zastanawiałam się
jak poradzi sobie z historią, która cały czas ma wiele aspektów
nie do końca wyjaśnionych.
„Sól morza” to powieść, którą
czyta się błyskawicznie. Jestem miłośniczką krótkich form
literackich, dlatego, niedługie, zwięzłe rozdziały jakie
zastosowała autorka, ogromnie przypadły mi do gustu. Nie ma w nich
zbędnych zdań, każde ogromnie wyważone, lecz pełne skrywanych
emocji. Naprzemiennie poznajemy opowieści Floriana, młodego,
pruskiego konserwatora sztuki, Emilii, 15 letniej Polki i Joany,
pielęgniarki z Litwy. Każde z nich ukrywa tajemnicę, wszyscy, żeby
przeżyć, muszą sobie zaufać. Wojenny czas nie sprzyja wierze w
ludzi, każdy jest skupiony na swoim celu i na tym co
najistotniejsze, by przeżyć. Tym bardziej, że istnieje jeszcze
jedna postać, Alfred. Jego służba na pokładzie statku MS Wilhelm
Gustloff, ma swoje drugie dno. Takich ludzi nigdy nie chcielibyśmy
spotkać na swojej drodze, przepełniony nazistowskimi ideologiami
stanowi ogromne niebezpieczeństwo.
„Sól morza” to powieść drogi,
poszukiwania bezpieczeństwa, własnego miejsca na ziemi, zagubionej
rodziny. Niemiecka operacja Hannibal ma na celu, z powodu zbliżającej
się Armii Czerwonej, morską ewakuację mieszkańców Kurlandii,
Prus Wschodnich i tzw. Korytarza polskiego. Styczeń, ogromny mróz,
dodatkowo utrudnia przeprowadzenie akcji.
Jak poradzą sobie w takich warunkach
bohaterowie powieści? Czy pokona ich strach?
Autorka wspaniale wprowadza czytelnika
w ten, jakże trudny czas. Nie wystawia ocen, nie krytykuje, nie
idealizuje swoich bohaterów. Prowadząc ogromnie oszczędnie
narrację potrafi wzbudzić w czytelniku ogrom emocji. Poprzez
onomatopeje uzyskuje przyspieszenie narracji i podnosi czytelnikowi
ciśnienie. Szczerze, nie spodziewałam się, że ta powieść aż
tak mną wstrząśnie. Sięgnęłam dzięki temu po źródła, by
lepiej poznać historię tej niesamowitej katastrofy morskiej. Na
statku oprócz Niemców, było mnóstwo uciekinierów innych państw.
Niesamowite są losy tych, co przeżyli. Poprzez literacką fikcję,
dotrzeć możemy też i do bohaterów jak najbardziej prawdziwych.
Zdecydowanie warto.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz