Gdy otrzymałam przesyłkę
i przeglądnęłam książkę z bliska, byłam przygotowana na typowy
romans dla nastolatków. Okładka sugerowała miłe chwile w trakcie
czytania. W sumie po kilku dopiero co przeczytanych cięższych,
lekturach byłam zadowolona z takiego obrotu sprawy.
Całe moje nastawienie zniknęło już
praktycznie po paru zdaniach powieści . Byłam zdumiona językiem,
którym jest napisana – prawdziwym, głębokim, bez żadnego
cukrowania , ogromnie, ogromnie „dorosłym”. Zastanawiałam się
czy to autor był tak przekonywający, czy też to duża rola
tłumacza, pani Zuzanny Byczek W każdym razie efekt jest
zdumiewający. W sumie język jakim jest napisana i intrygująca
fabuła, nie pozwalają oderwać się od książki ani na moment.
Dwóch głównych bohaterów – Nastya i Josch to osoby ogromnie
dotknięte przez los. Oboje ze swoimi wielkimi tajemnicami kryją się
przed ludźmi, jedno ukrywa się wykorzystując odpowiednie ubranie i
makijaż , który ma zastąpić maskę, drugie kryje swoje
ja za parawanem ciężkiej pracy stolarskiej.. Książka posiada
niesamowity ładunek emocjonalny. Autorka stara się dozować
czytelnikowi zmienność odczuć bohaterów , lecz oni zdecydowanie
w pewnym miejscu zaczynają żyć własnym życiem, wyłamując się
spod wszelkich zasad i konwenansów. Tok powieści biegnie
naprzemiennie. Raz narratorem jest Nastya raz Josh i tak naprawdę
ciężko ocenić , które z nich zmaga się z większym bólem z
powodu przeżytych tragedii. Młodej dziewczynie świat zawalił się
dwa lata temu, kiedy to wszystkie plany na życie poszły wniwecz.
Los doświadczył ją ogromnie brutalnie. Mając niespełna 18 lat czuje się
jak staruszka wypruta z jakichkolwiek dobrych uczuć. Ładunek
agresji jaki nosi w sobie z tego powodu jest ogromny. Stara się go
pozbyć przez wielogodzinne treningi – bieganie, i poprzez notatki,
które prowadzi systematycznie. Najważniejszą formą jej obrony
jest jednak milczenie. Tak -Nastya nie mówi. Dzięki temu zamyka się
jeszcze bardzie w swoim świecie, lecz taki jest jej plan. Nie
dopuszczać do siebie nikogo, kto mógłby ją skrzywdzić. Ma
niesamowite hobby – kolekcjonuje imiona, dokładnie zna ich
znaczenie i pojmuje je jako nadanie komuś drogi już przy samym
urodzeniu.
Josch natomiast czuje się ukarany
przez los w inny sposób. Jako ośmioletni chłopiec traci w wypadku
matkę i siostrę. Konsekwencje tego są olbrzymie zarówno w
psychice jego – dziecka, jak i jego ojca. Niestety to nie koniec
jego osobistych tragedii. Jedynym miejscem gdzie czuje się dobrze, i
może wyładować wszystkie negatywne uczucia jest garaż w którym
ma warsztat stolarski, gdzie dzięki swojemu talentowi robi naprawdę
cuda.
Nadchodzi moment kiedy tych dwoje
młodych ludzi się spotyka. I nic już nie będzie takie jak
wcześniej. Będzie jeszcze trudniej, jeszcze bardziej skomplikowanie
lecz pojawi się iskierka nadziei. Cy ją zauważą, czy docenią jej
znaczenie, czy pozwolą jej zaistnieć...czytelnik musi ocenić sam.
Przez powieść
przewijają się ogromnie obrazowa galeria postaci. Drew –(
przyjaciel Josha) i jego matka pani Leghton czy Clay – gej,
niesamowicie uzdolniony artystycznie. Są oni ważnymi elementami
powieści, której fabuła momentami przypomina układającą się
łamigłówkę. Trzeba przyznać, że ta powieściowa układanka
niesamowicie mnie wciągnęła. Czytając ją miotały mną
różnorakie uczucia, niekoniecznie pozytywne, byłam momentami
wściekła na bohaterów, że utrudniają to co już jest bardzo
skomplikowane i nie dają sobie w ogóle możliwości na zobaczenie
innego jutra. Na uwierzenie, że los nie musi się powtarzać, że
życie idzie naprzód i to co było, wcale nie musi się znowu się
pojawiać.
Jestem ogromnie,
pozytywnie zaskoczona tą powieścią..Absolutnie nie można przejść
obok niej obojętnie. Polecam ją zdecydowanie młodzieży jak i
starszym czytelnikom. Przecież wszyscy możemy przegapić nadzieję,
gdy nam się ukaże. Nie pozwólmy na to.
Ogromnie dziękuję
Wydawnictwu Jaguar za możliwość przeczytania „Morza spokoju”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz