sobota, 15 marca 2014

Przedpremierowo- Morze spokoju - Katja Millay


    Gdy otrzymałam przesyłkę i przeglądnęłam książkę z bliska, byłam przygotowana na typowy romans dla nastolatków. Okładka sugerowała miłe chwile w trakcie czytania. W sumie po kilku dopiero co przeczytanych cięższych, lekturach byłam zadowolona z takiego obrotu sprawy.
Całe moje nastawienie zniknęło już praktycznie po paru zdaniach powieści . Byłam zdumiona językiem, którym jest napisana – prawdziwym, głębokim, bez żadnego cukrowania , ogromnie, ogromnie „dorosłym”. Zastanawiałam się czy to autor był tak przekonywający, czy też to duża rola tłumacza, pani Zuzanny Byczek W każdym razie efekt jest zdumiewający. W sumie język jakim jest napisana i intrygująca fabuła, nie pozwalają oderwać się od książki ani na moment. Dwóch głównych bohaterów – Nastya i Josch to osoby ogromnie dotknięte przez los. Oboje ze swoimi wielkimi tajemnicami kryją się przed ludźmi, jedno ukrywa się wykorzystując odpowiednie ubranie i makijaż , który ma zastąpić maskę,  drugie kryje swoje ja za parawanem ciężkiej pracy stolarskiej.. Książka posiada niesamowity ładunek emocjonalny. Autorka stara się dozować czytelnikowi zmienność odczuć bohaterów , lecz oni zdecydowanie w pewnym miejscu zaczynają żyć własnym życiem, wyłamując się spod wszelkich zasad i konwenansów. Tok powieści biegnie naprzemiennie. Raz narratorem jest Nastya raz Josh i tak naprawdę ciężko ocenić , które z nich zmaga się z większym bólem z powodu przeżytych tragedii. Młodej dziewczynie świat zawalił się dwa lata temu, kiedy to wszystkie plany na życie poszły wniwecz. Los doświadczył ją ogromnie brutalnie. Mając niespełna 18 lat czuje się jak staruszka wypruta z jakichkolwiek dobrych uczuć. Ładunek agresji jaki nosi w sobie z tego powodu jest ogromny. Stara się go pozbyć przez wielogodzinne treningi – bieganie, i poprzez notatki, które prowadzi systematycznie. Najważniejszą formą jej obrony jest jednak milczenie. Tak -Nastya nie mówi. Dzięki temu zamyka się jeszcze bardzie w swoim świecie, lecz taki jest jej plan. Nie dopuszczać do siebie nikogo, kto mógłby ją skrzywdzić. Ma niesamowite hobby – kolekcjonuje imiona, dokładnie zna ich znaczenie i pojmuje je jako nadanie komuś drogi już przy samym urodzeniu.
Josch natomiast czuje się ukarany przez los w inny sposób. Jako ośmioletni chłopiec traci w wypadku matkę i siostrę. Konsekwencje tego są olbrzymie zarówno w psychice jego – dziecka, jak i jego ojca. Niestety to nie koniec jego osobistych tragedii. Jedynym miejscem gdzie czuje się dobrze, i może wyładować wszystkie negatywne uczucia jest garaż w którym ma warsztat stolarski, gdzie dzięki swojemu talentowi robi naprawdę cuda.
Nadchodzi moment kiedy tych dwoje młodych ludzi się spotyka. I nic już nie będzie takie jak wcześniej. Będzie jeszcze trudniej, jeszcze bardziej skomplikowanie lecz pojawi się iskierka nadziei. Cy ją zauważą, czy docenią jej znaczenie, czy pozwolą jej zaistnieć...czytelnik musi ocenić sam.
Przez powieść przewijają się ogromnie obrazowa galeria postaci. Drew –( przyjaciel Josha) i jego matka pani Leghton czy Clay – gej, niesamowicie uzdolniony artystycznie. Są oni ważnymi elementami powieści, której fabuła momentami przypomina układającą się łamigłówkę. Trzeba przyznać, że ta powieściowa układanka niesamowicie mnie wciągnęła. Czytając ją miotały mną różnorakie uczucia, niekoniecznie pozytywne, byłam momentami wściekła na bohaterów, że utrudniają to co już jest bardzo skomplikowane i nie dają sobie w ogóle możliwości na zobaczenie innego jutra. Na uwierzenie, że los nie musi się powtarzać, że życie idzie naprzód i to co było, wcale nie musi się znowu się pojawiać.
Jestem ogromnie, pozytywnie zaskoczona tą powieścią..Absolutnie nie można przejść obok niej obojętnie. Polecam ją zdecydowanie młodzieży jak i starszym czytelnikom. Przecież wszyscy możemy przegapić nadzieję, gdy nam się ukaże. Nie pozwólmy na to.




Ogromnie dziękuję Wydawnictwu Jaguar za możliwość przeczytania „Morza spokoju”





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz