Wiesława Bancarzewska to emerytowana
nauczycielka biologii, autor prac dydaktycznych. W 2013 roku, ukazała
się jej pierwsza powieść „Powrót do Nałęczowa”, która
szybko znalazło duże grono wielbicielek. Powieść o Annie,
posiadającej umiejętność podróżowania w czasie, jest pierwszym
tomem trylogii, gdzie czytelnik poznaje perypetie uczuciowe głównej
bohaterki, staje się zarówno obserwatorem jak i czynnym
uczestnikiem wydarzeń historycznych. Po „Zapiskach z Annopola”,
„Noc nad Samborzewem” to ostatnia cześć trylogii. Wrzesień
1939 roku to bardzo trudny czas dla Anny Duszkowskiej. Mąż zostaje
zmobilizowany do wojska, w Annopolu pojawia się „nowy”
właściciel, na szczęście kobieta znajduje schronienie w
Samborzewie, w kamienicy, gdzie ludzie rozumieją, że w tak trudnym
czasie należy sobie pomagać. Nie jest lekko również w małych
miejscowościach, trudno przestawić się na zmiany, które atakują
z każdej strony. Czas niebezpieczny, lecz dający możliwość
poznania ludzi dobrych, jak i prawdziwych przyjaciół, którzy
sprawdzają się w ekstremalnych sytuacjach. Powieść biegnie
dwutorowo, współczesność miesza się z okresem wojny, wspaniale
uzupełniając się i ubarwiając fabułę. Przy Annie zdarzają się
„cuda” i przedmiot dzięki którym może przemieszczać się w
czasie, odegra dla bohaterów kluczową rolę. Dużym plusem powieści
są wykorzystane przez autorkę autentyczne historie, anegdoty,
znajdziemy tu mnóstwo odnośników i przypisów, dzięki czemu
opisane sytuacje stają się wiarygodne. Widać, że autorce zależało
na maksymalnym przybliżeniu czytelnikowi zarówno czasu, jak i
miejsca fabuły. Tak samo ciekawym elementem są listy ukazujące
życie w innych miastach : Toruniu czy czy też Tuluzie. I tak
pierwsza część powieści jest zdecydowanie bardziej poważna i
nastrojowa, wzbudzająca moc emocji i zmuszająca do pewnych
refleksji w drugiej zaś znajdziemy dużo elementów humorystycznych
powiązanych również ze współczesnością. Czy ingerencja Anny i
zmiana biegu historii to dobry pomysł, zdanie mam podzielone. Bo z
jednej strony zdecydowanie ubarwia to fabułę, a z drugiej według
mnie powieść traci swoją autentyczność. Ta mała kontrowersja
nie przeszkodziła mi jednak przeczytać książkę w jeden wieczór,
bo przecież wiadomo, że w upał i tak ciężko zasnąć, więc jak
się zarwie z ciekawości kilka godzin to pikuś.
Musze przyznać, że koniec powieści
mocno mnie wzruszył, i dał taką malutką nadzieję na dalszy ciąg.
Kto wie może, w innej powieści autorki spotkamy się jeszcze z
poznanymi bohaterami, którzy nakreśleni interesującą kreską i
ogromnie realni na pewno pozostaną w mojej pamięci na dłużej.
Za możliwość napisania recenzji bardzo dziękuję wydawnictwu „Nasza Księgarnia".
Najbardziej mnie ciekawią te prawdziwe historie, autentyczne anegdoty wplecione w fabułę.
OdpowiedzUsuń