Czy przedstawienie w powieści tylko
kilku dni może spowodować, że czytelnik porzuci wszystkie swoje
zajęcia i zaszyje się w kąciku z miną „nie ruszać mnie, póki
nie skończę”? Co takiego ciekawego mogło wydarzyć się na
przełomie 1968/1969 roku, że nie sposób oderwać się od książki?
Najtrafniejszą odpowiedzią, byłaby
ta wskazująca nie na dane sytuacje czy historię, lecz na ...
fantastyczną galerię postaci. Rodzina Opolskich na pewno do
tuzinkowych nie należy, począwszy od seniorki rodu Heleny,
stanowczej sędziny, poprzez Tadeusza Opolskiego psychiatrę, jego
żony Barbary, ich synów i mnóstwa członków rodziny bliższej czy
dalszej, mamy do czynienia z postaciami fantastycznie
charakterystycznymi, wzbudzającymi swoimi poczynaniami moc emocji
niekoniecznie zawsze pozytywnych. Gdy moja Mama, która ma duże
problemy ze wzrokiem, powiedziała po jednym dniu, że już książkę
przeczytała, od razu wiedziałam, że będzie dobra lecz nie
przypuszczałam, że aż tak. Co prawda jej komentarz trochę zbił
mnie z pantałyku, po jej stwierdzeniu, „to świetni, tacy
współcześni Matysiakowie”, kompletnie nie wiedziałam czego już
się spodziewać, bo jednak słuchowisko a serial to spora różnica,
co prawda nadawany cały czas ale gdzie mu do tasiemcowatego serialu.
Jeśli jednak popatrzymy na charyzmę bohaterów, ogromną
wielowątkowość świetnie sprowadzoną do jednego punktu, to chyba
ta moja Mama coś racji ma. Autorka ma wspaniałą umiejętność
przedstawiania danej chwili w sposób tak realny i malarski, że
wydaje nam się, że autentycznie uczestniczymy w życiu bohaterów.
Co prawda czas, w którym zaczyna swoją opowieść do przyjaznych i
łatwych zdecydowanie nie należy, świetnie jest jednak zrównoważony
wieloma retrospekcjami. dzięki którymi możemy mieć większy wgląd
w sprawy rodziny jak i wzajemnych zależności. Fabuła pełna
dramatycznych chwil, popełnionych win, tajemnic jak i kary jest
fantastycznie skonstruowana i nie pozwala na chwilkę nudy. Sceneria
małej miejscowości, pełnej wszystko widzących oczu z każdej
strony, świetnie dopełnia pokręcone losy rodziny, które momentami
stają się aż przerażające z izolatkami domu wariatów w tle. Kim
naprawdę jest Tadeusz Opolski, świetnym psychiatrą czy wariatem w
lekarskim fartuchu, i czy Andrzej jego syn, to ofiara przypadku czy
podstępny morderca?
Dla mnie największym atutem tej
powieści jest znikoma ilość wątków pobocznych, cały czas, wbrew ogromu ilości postaci i dopełniających historii, jesteśmy w
samym środku zdarzeń. One zaś mimo pewnego pozoru zwyczajności,
stają się intrygujące i w pewnym sensie tajemnicze. Czytelnik
zaczyna nagle czuć dreszczyk emocji na plecach i... pierwszy tom
się kończy. I jak długo przyjdzie czekać na drugi ??
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz