Jak sięgnę pamięcią wstecz, to w
moim dzieciństwie natknęłam się na wiele potworów, które
skutecznie utrudniały mi życie. Trzeba przyznać, że pamiętam je
doskonale i wcale czas nie zatarł skutków ich działania. Na
pewno jednym z nim był Nocny Szuracz, który skutecznie przeszkadzał
mi spać, czy Podstawiacz lubiący podkładać mi pod nogi różne
przedmioty. Wydawało by się, że w dorosłym życiu nie ma na nie
miejsca, nic jednak bardziej mylnego, inaczej nazywają się i często
jeszcze bardziej skutecznie działają a na dodatek – są wszędzie.
„Mała encyklopedia domowych potworów” świetnie ukazuje, jak
wiele ich jest i jak utrudniają i zatruwają nam życie. Wszystkie
autor uszeregował alfabetycznie i fantastycznie scharakteryzował, a
całości portretu dopełnił tworząc, ogromnie ciekawe i
humorystyczne ilustracje. U mnie w domu na pewno mieszka Słowotoczek
Niepohamowany, Trio Tumiwisistów ; Leniuchello, Jutrofutro i
Narzekader ( które zresztą całkowicie zawładnęło moim sercem)
i Bezsennik Natrętny & Wyjec Zmorowaty, którzy skutecznie nie
dają mi spać, przeszkadzają, przypominając o wszystkich troskach
i problemach właśnie wtedy, kiedy powinnam od nich odpocząć.
Wszystkie potwory opisane przez autora dają nam wspaniałą wymówkę,
że to tak naprawdę one ponoszą winę np. za bałagan czy też
uczynioną dopiero co, ogromną awanturę.
Autor z lekką ironią wprowadza
czytelnika w takie błędne myślenie, bo przecież uwielbiamy mieć
swoje wymówki i obwiniać innych za swoje przewinienia. A potwory
aż się proszą aby to właśnie im przypisać kłopoty dnia
codziennego i nie najlepsze cechy naszego charakteru. Oczywiście
wypadałoby je skutecznie przepędzić ale czy wtedy życie nie
będzie pozbawione pewnego uroku? Encyklopedia na pewno czytelnikowi
uświadamia jedno – nie tylko my mamy takie problemy oraz to, że
potwory mnożą się w cudowny sposób. Może się zdarzyć, ze np.
obok Słowotoczka Niepohamowanego może zjawić się zupełnie
nieznany Nerwus Zatkaj Ucho czy też przy Ambiwalenciaku Decyzyjnym
np. stworzenie Tupnij w Końcu Nogą. I tak to będziemy my sami tego
przyczyną, już nie będzie można komu innemu takiego faktu
przypisać.
Ogromnie spodobała mi się ta
encyklopedia, ponieważ zdecydowanie poprawiła mi humor. Razem z
dzieckiem dokładnie ją przestudiowaliśmy, czemu towarzyszyły nam
nasze niekontrolowane wybuchy śmiechu. Jedno drugiemu wytykało- „to
o Tobie”, lecz chwile razem spędzone należały do ogromnie
sympatycznych. Książka zdecydowanie przeznaczona jest dla całej
rodziny, każdy w niej znajdzie coś dla siebie. Zapraszam do krainy
potworów – czyli naszego, codziennego świata. Polecam !!
Świetny pomysł na książkę, myślę, że będzie to doskonały prezent zarówno dla mojej siostrzenicy jak i dla mnie bo chętnie przeczytam :D
OdpowiedzUsuńMuszę mieć tę pozycję, bez dwóch zdań :) Myślę, że i moja czterolatka Słowotoczek Niepohamowany, padnie z zachwytu :)
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu Małej encyklopedii domowych potworów wiem, kto stoi za moim obijaniem się o futrynę drzwi i bolesnym zahaczaniem kolanem o łóżko. Zwykle obwiniałam o to mój astygmatyzm, ale teraz już wiem! To nie krzesło wybiega mi naprzeciw, żebym się o nie tradycyjnie potknęła. To on! ŁUBUDU, czyli potwór od zastawiania zasadzek. Szkoda tylko, że ilustracje są takie słabe...
OdpowiedzUsuńBardzo oryginalny pomysł na fabułę! :) Z chęcią zapoznałabym te Potworki.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie jestem za stara, ale może jakiemuś dziecku w mojej rodzinie się spodoba :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Diane Rose
www.recenzjezpazurem.pl