Czy można pomylić menopauzę z ciążą?
Jaki widać tak, o czym osobiście przekonuje się 46-letnia Kalina.
Gdy z trudem przyjęła do wiadomości, że oto nadszedł czas, kiedy
jej ciało ulega pewnym zmianom, to następną wiadomość, że
jednak samopoczucie takie a nie inne spowodowała ciąża, wcale jej
nie uspokoiła. Wręcz przeciwnie, doprowadziła do jeszcze większych
nerwów. Bo jak dojdzie do sytuacji, gdy jej mama Konstancja, pozorny
wzór cnót wszelakich dowie się, że zostanie babcią, to może
wydarzyć się naprawdę wszystko. Kalina dopiero co postawiła ją
przed faktem dokonanym, wyjeżdżając w podróż z mężczyzną w
sumie praktycznie nie znanym, lecz kto zrozumie potrzeby i dążenia
do spełniania marzeń kobiety po czterdziestce. Niby żony a nie
żony, spokojnej, uległej córki, na dodatek matki prawie
dorosłej córki. Wspólne życie w trójkę wcale nie było
idealne. Na pewno przewidywalne i pod pełną kontrolą Konstancji.
Ale ileż tak można?
„Dziecko last minute” to powieść
ogromnie ...ciążowa. Przyszła matka pełna lęku i niepokoju
obserwuje jak zmienia się jej ciało i jak bardzo pewne priorytety
ulegają zmianom. Jej strach miesza się z radością, ogromna
huśtawka nastrojów powoduje, że czuje się po prostu rozdarta.
Zmiana całkowitego trybu życia ją przeraża, tym bardziej, że
przyszłość wydaje jej się pełna niewiadomych. Co prawda ma pomoc
nie tylko ojca przyszłego dziecka, jak i niespodziewanie również
„byłego” a aktualnego męża. Chociaż wszystko to stanowi
mieszankę zdecydowanie wybuchową, to Kalina stara się raczej
wsłuchać się w siebie i przyjmuje pomoc oferowaną
przez jej odnalezionego ojca. To on wprowadza pewną stabilność i
jest dla niej oparciem.
Muszę przyznać, że powieść ta nie
tylko niesłychanie mnie rozbawiła, lecz i doprowadziła do wielu rozważań, zarówno na temat macierzyństwa jak i ogólnie
rodzicielstwa. Fantastycznie lekki styl w jakim jest napisana,
pozwala na przeżycia i przemyślenia głównej bohaterki popatrzyć
jak przez różowe okulary. Jednak bardzo często widać ukryte
drugie dno, które już tak wesołe i lekkie nie jest. Ogromnie
podoba mi się właśnie ta umiejętność autorki, która pod
fartuchem lekkiej komedii, sprytnie ukrywa poważniejsze tematy,
które bezczelnie wychodzą na pierwszy plan, zmuszając czytelnika
do pewnego rodzaju pracy umysłowej.
„Dziecko last minute” to powieść
o wielkim wpływie naszych najbliższych, o pewnym podporządkowywaniu
się, które może spowodować katastrofę, lecz i ogromnej sile
uczuć rodzicielskich. To historia dla tych osób, które stale boją
się zawalczyć o swoje własne „ja” i swoisty kopniak dla tych,
co mają stale obawy przed jakimkolwiek wyrażaniem swoich uczuć.
Czyta się ją za szybko, zdecydowanie
dłużej chciałoby się przebywać z tak sympatycznymi i
charyzmatycznymi bohaterami. Historia mocno wciąga, wzbudza całą
paletę emocji, dlatego mam nadzieję na ciąg dalszy. Jeżeli ktoś
szuka lektury łatwej i przyjemnej, i takiej, która również ukaże
lewą stronę opisywanych wydarzeń, to to jest powieść dla niego.
Zdecydowanie polecam.
zaciekawiłaś mnie tą książką:)
OdpowiedzUsuńBohaterka książki to Kalina...
OdpowiedzUsuńdziękuję za uwagę, ech pierwszy raz mi się to zdarza ale to tak jak Konstancja złą energię podsyła ...
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń