Niejednokrotnie bardzo
trudno wpasować się w pewne normy czy też schematy. Dotyczy to
spraw błahszych jak nasze zainteresowania czy spędzanie wolnego
czasu, jak i tych, dużo dla nas poważniejszych, dotyczących
naszej rodziny, czy też własnego wyglądu. Przez całe życie
miałam problem z zaakceptowaniem zarówno swojego niskiego wzrostu,
jak i wagi, która wydawała mi się za wysoka. Gdy musiałam poddać
się kuracji sterydami dopadła mnie rozpacz, waga podniosła się
prawie o dziesięć kilo, a jakiekolwiek próby jej obniżenia
kończyły się fiaskiem. Nadszedł czas całkowitej negacji swojego
ciała i stałych nieprowadzących do poprawy diet. Danutę Awolusi
znałam jako autorkę książki „Na wysokim niebie”, powieści,
która zrobiła na mnie ogromnie wrażenie. Prawdziwa, pełna
realizmu, przykuła moją uwagę na dłużej. Tam również
bohaterka po wcześniejszej ignorancji, walczyła o swój wygląd.
Pierwsza moja reakcja na „Odważoną” to ogromne zaskoczenie,
lecz i podziw. Nikt, kto nie miał problemów z wagą nie zrozumie,
jak często trudno jest po pierwsze zmotywować się do działania, a
po drugie nie zwracać uwagi na otoczenie. I właśnie ten aspekt
swojej historii autorka podkreśla wielokrotnie. Dla niej przejść
koło kogoś a później biegnąc to była prawdziwa katorga. Nie
wiemy o czym myśli mijana przez nas osoba, ale nam się wydaje, że
przede wszystkim zwracają uwagę na nasz wygląd, za grube uda, czy
za duży brzuch. Niejednokrotnie osobę z nadwagą od razu ocenia
się, że je bez umiaru, że nie ćwiczy, że nie ma w domu lustra.
Mało komu przychodzi do głowy, że może to być spowodowane
chorobą, czy też konkretnymi lekami. Osoby otyłe nie wpasowują
się w XXI wiek, gdzie modelowy rozmiar to góra 36. Jak trudno żyć
i pracować z takim przekonaniem, dokładnie opowiada właśnie
autorka, która z tym problemem zmagała się przez dłuższy czas.
Można by pomyśleć, że
już wszystko o odchudzaniu było, kolorowe poradniki przyciągają
uwagę, reklamy produktów fit, pseudo niskokaloryczna żywność w
sklepach. Zapominamy jednak o najważniejszym, na co pani Awolusi
kładzie ogromny nacisk. Otyłość to stan umysłu, problem, który
tkwi nam w głowie, blokując jakiekolwiek myślenie o czym innym.
Trudno nie być pełnym podziwu dla autorki, nie tylko z powodu
utraconych 70 kilogramów, lecz przede wszystkim dla jej ogromnej
osobistej odwagi, próby zmiany podejścia do własnego życia, bo to
tak naprawdę to właśnie jest najtrudniejsze. W jej książce
znajdziemy mnóstwo prywatnych fotografii, z różnych etapów walki
z wagą. Z każdego zdjęcia uśmiecha się do nas piękna kobieta,
ale aż strach pomyśleć z jakimi też myślami i pokusami w czasie
odchudzania, zwłaszcza na początku, musiała walczyć..
Z dużym zainteresowaniem
przeczytałam pomysły na jadłospis, kilka przepisów na pewno
wypróbuję. Na pewno skorzystam również z listy niskokalorycznych
przekąsek. „To ważne, aby każdy znalazł dla siebie, takie
produkty, które sprawdzają się w gotowaniu, które mu smakują i
które nie szkodzą”. Bardzo podobał mi się rozdział poświęcony
pierwszym próbom biegania autorki, z ogromną ciekawością czytałam
jak duży wpływ miał ruch na jej samoocenę i jak fantastycznie
motywują pierwsze, sportowe osiągnięcia. Gdy sami sobie damy
pozwolenie na czerpanie radości z tego co robimy, od razu rezultaty
są zdecydowanie większe.”Jeżeli jednak ktoś zapyta czy niskie
poczucie wartości jest efektem bycia otyłym, powiem jasno i
wyraźnie – NIE”.
Konsekwencja to cecha,
która zdecydowanie charakteryzuje autorkę, wytrwałości w dążeniu
do celu może jej wielu pozazdrościć. Szczerze opisuje ona swoje
zmagania, i próby czerpania radości z z pierwszych osiągnięć.
Nie moralizuje, nie poucza lecz stara się w najprostszy sposób
podzielić z czytelnikami pewnymi wypracowanymi metodami.
Zdecydowanie warto je poznać i wyciągnąć wnioski, być może
najwyższy czas popracować nad sobą . Polecam !
I z niecierpliwością
czekam też, na nową powieść autorki:)
. Za
możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu PASCAL.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz