To już moja dziewiąta wizyta w domku
na drzewie. Muszę przyznać, że podglądanie jak się rozrastał
sprawiało mi dużo przyjemności. Zwariowany autorski duet zawsze
dostarczał czytelnikowi mnóstwo rozrywki, której cechą był spory
irracjonalizm. Do tej pory Andy zajmował się treścią historii a
Terry ilustracjami. Tym razem Tery zapałał ogromną chęcią
również zostania autorem. Co z tego wynikło ? Nic innego jak
zwariowana historia o kropce. Tak nieprawdopodobna, że momentami
można w fabule się pogubić. Czy Nochalska Księgarnia przyjmie
taki projekt?
To co jest charakterystyczne dla tej
serii to niesamowita prędkość ciągu zdarzeń. Dosłownie
czytając, momentami nie nadąża się za głównymi bohaterami. Ma
się wrażenie, że jest się w jakimś tunelu narracji w którym nie
wiadomo, co nas za moment zaskoczy. Autorzy mają tak zwariowane
pomysły, że z powodzeniem wystarczyłoby na parę książek. Mojemu
nastoletniemu synowi bardzo odpowiada taka forma przekazu. Komiks
poprzez graficzny przekaz łatwo dociera do najbardziej opornego
czytelnika.
Humorystyczne rysunki, pełne detali, przyciągają wzrok na dłużej. Jestem również pełna podziwu dla tłumacza, że tak sprawnie potrafi przekazać w języku polskim tak trudne, nowo powstałe wyrazy. Niektórzy porównują te lekturę do serii "Dzienni Cwaniaczka". Uważam jednak, że ta jest zdecydowanie bardziej pomysłowa i motywująca młodego czytelnika do działania. Bo przecież każdy z nas może spróbować wymyślić tak niebywałą historię, ale czy to się uda i co z tego wyjdzie, to już inna bajka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz