poniedziałek, 4 kwietnia 2016

Najszczęśliwsza dziewczyna na świecie -Jessica Knoll

      Są takie książki, po które sięgamy z powodu reklamy, czasem niekoniecznie do nich dobrze nastawieni, myśląc, że czytając okaże się ona nie do końca taka, jak w opisie czy notkach marketingowych. I tak naprawdę okazuje się niejednokrotnie. Dużą niespodzianką było dla mnie to, że „Najszczęśliwsza dziewczyna na świecie” mało, że okazała się tak dobrą powieścią jak pisano, a być może nawet lepszą. Bo tak naprawdę wszystko już w książkach było, i kamuflaż pewnej postaci i tajemnice sprzed lat, lecz najważniejsze jest jednak to, jak nam, czytelnikom to przedstawiono. W jaki sposób autor ukazuje postać, jej przeżycia, emocje i czy one nam czytelnikom udzielą się, czy też będziemy przez cały czas, jakby koło nich. Tutaj muszę przyznać się, że uczestniczyłam w przeżyciach bohaterki od samego początku do końca, zarwałam noc a na koniec chwycił mnie lekki moralniak. Dosyć ciekawy już jest sam proces powstawania książki. Autorka, redaktorka w czasopiśmie, tak starała się pokierować swoim życiem zawodowym, żeby mieć czas i możliwość napisania powieści. Skontaktowała się ze znajomą agentką i powiedziała, że chce tworzyć ale musi mieć wyśrubowane terminy. Co sześć tygodni wysyłała jej kilka rozdziałów, a po drodze udało jej się jeszcze zmienić pracę. Wydawać by się mogło, że jak coś powstaje jakby na akord, niekoniecznie okaże się dobre. Autorce zależało na stworzeniu takiej postaci, na którą reagowalibyśmy tak, jak na Dona Drapera, czyli osoby nieprzeciętnej, takiej z którą niekoniecznie się identyfikujemy, lecz jednak widzimy w niej cząstkę siebie. 
    Ani (TifAni FaNelli) to kobieta świetnie ubrana, wykształcona, dążąca do zdobycia wszystkiego co świadczy o wysokim statusie. Planuje ślub z Lukiem ze świata finansjery, jej życie jest pasmem sukcesów. Wydaje się, ze jest osobą zimną, wyrachowaną i tak naprawę całkowicie bez uczuć. Jest to jednak tylko świetny kamuflaż, prawdziwa Ani nie pokazuje swojego oblicza. Gdy okazuje się, że telewizja chce nakręcić film dokumentalny o wydarzeniach sprzed 14 lat, w których brała ona udział, jej wykreowany świat zaczyna lekko drżeć w posadach, nie może pozwolić aby cokolwiek zniszczyło jej ciężko pracę. Co takiego zdarzyło się wtedy, że Ani podzieliła swoje życia na „przed i po” i czy naprawdę świat nastolatek potrafi być tak brutalny i niesamowicie okrutny, że doprowadzi to do tragicznego incydentu, który nie tylko zmieni całe życie Ani, lecz również innych osób. Czy Luc zaakceptuje przeszłość narzeczonej i okaże się jej oparciem? Zdarza się, że bohaterka niekoniecznie pozytywna, z wieloma ciemnymi elementami charakteru jednak ma coś takiego w sobie, że czytelnik bierze jej stronę i cicho jej kibicuje, pomimo tego, że tak naprawdę powinno uciekać się jak najdalej. Tak też, jest trochę z Ani. Zdecydowanie wkurza, wręcz momentami jest odpychająca, jednak akceptujemy ją i momentami udaje się jej przechylić szalę na swoją stronę. Osobiście jej nie polubiłam, jej postać wydała mi się irytująca, co absolutnie nie miało wpływu na zaciekawienie biegiem wydarzeń. 
    Autorka stworzyła powieść, która po początkowym dość trudnym wprowadzeniu, ogromnie wciąga i budowane przez nią napięcie jest idealnie dawkowane. Powstała książka na pewno szokująca, intrygująca, momentami ogromnie zabawna. Nie da się ukryć, że taka mieszanka działa jak magnes, dlatego ciężko od niej oderwać się. Uważam jednak, że porównywanie jej do „Zaginionej dziewczyny” G. Flynna nie do końca jest trafne. Zdecydowanie radzę jednak przeprowadzić osobistą konfrontację.










  






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz