niedziela, 2 kwietnia 2017

Dom nie z tej ziemi - Małgorzata Strękowska-Zaremba


„Nieodkryte tajemnice bywają gorsze od odkrytych, tak samo jak ciemność jest gorsza od światła. W ciemności nawet zwyczajne krzesło może wydać się groźnym tygrysem z ostrymi kłami, a skrzypienie schodów gniewnym pomrukiem wilkołaka. Ciemność budzi potwory, światło przemienia je z powrotem w ludzi. Ciekawość jest silniejsza od lęku przed ciemnością. Ciekawość pomaga w odkrywaniu tajemnic -nawet tych najgorszych”.

   Pani Małgorzata Strękowska-Zaremba to autorka, której twórczość miałam przyjemność już troszkę poznać, zarówno książka „Berry, gangster i góra kłopotów” jak i opowiadania, które chętnie wykorzystuję w pracy z tomów Bajkoterapii, i mojemu synkowi, i mnie, bardzo podobały się.
Po jej nowej powieści spodziewałam się dobrej, dziecięcej lektury, lecz szczerze pisząc absolutnie nie byłam przygotowana na taką opowieść jaką przyszło mi poznać. Tym razem syn z powodu pięknej pogody, absolutnie nie był nastawiony na czytanie, dlatego mogłam spokojnie zabrać się za lekturę, nie bojąc się, że w najciekawszym momencie zostanie mi ona brutalnie odebrana przez właściciela. Bardzo rzadko zdarza się, żeby lektura tak wciągnęła mnie już po pierwszej stronie. Tu mało, że się tak zdarzyło, co treść każdej następnej kartki intrygowała mnie coraz bardziej. Autorka fantastycznie od samego początku budowała napięcie, które tak naprawdę w ogóle się nie zmniejsza ani nie przechodzi. Pozostawia czytelnika z takim ogromem różnorakich emocji, że ciężko później się pozbierać. Chociaż jako osoba dorosła dość szybko zorientowałam się co znaczą przedstawione metafory, absolutnie nie przeszkodziło mi to w przeżywaniu tej powieści.
Daniel poznaje Marysię w momencie,gdy z przerażeniem obserwuje stojący po drugiej stronie ulicy dom. Chłopiec nie ma pojęcia co ona widzi w nim tak strasznego aż do chwili, gdy zauważa, że jedynie ten budynek nie posiada na zewnątrz swojego cienia. Mało tego, dziewczynka mówi, że na niego nigdy nie pada deszcz, jego mury kryją w sobie zło, a cienie ukryte są w jego wnętrzu. Daniel z ogromną ochotą zaczyna bawić się w detektywa, uczy się od Marysi odpowiedniego patrzenia, słuchania i logicznego łączenia faktów. Zawiązuje się między nimi przyjaźń, dziewczynka ogromnie cieszy się z tego, że ktoś ją rozumie, nie wyśmiewa z powodu jej obserwacji i z wyciągniętych przez nią wniosków. Czy dom nie z tej ziemi pozwoli młodym detektywom rozwiązać zagadkę ? Czy uda im się pomóc dzieciom, które w nim mieszkają i uwolnić ich od złych czarów?


„Okna lubią światło, dlatego najczęściej mają przeźroczyste szyby. Można przez nie wyjrzeć na dwór i zajrzeć do środka. Przez zamalowane okna t e g o domu nie było widać wnętrza. Czy to możliwe, że same się oślepiły? Chyba nie. W takim razie kto je pomalował: czary czy ludzie?”
Czy naprawdę w oczach Marysi widać dom z żółtymi oknami, czy nieme błaganie o pomoc? Dlaczego jej serce zamierało ze strachu a Daniela spokojnie wybijało równy rytm?
    Zaskoczyła mnie autorką tą powieścią. Nieprzygotowana na zawarte w niej treści pozwoliłam, by przedarły się przez obronny mur i pozostawiły głębokie ślady.
Nie można również nie wspomnieć o ilustratorze, którego zresztą jestem zagorzałą fanką Rysunki Daniela de Latour fantastycznie oddają klimat tej powieści, momentami jeszcze bardziej podnoszą napięcie, nie są odpowiedzią na kłębiące się w czytelniku pytania, choć momentami stają się sprytnymi podpowiedziami.
   „Dom nie z tej ziemi” to książka, którą powinien przeczytać każdy dorosły. Poznać smak strachu, niepewności i związanego z tym niezrozumienia. Samotności, braku nadziei i przygnębiającego smutku. Życia jakiego nie chce się żyć. Życia na jakie jest się skazanym. Czy widać w nim jakąkolwiek furtkę ?







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz